Całą klasą zebraliśmy się w salonie. Czekaliśmy z niecierpliwością na wychowawców – mieli oni wyłonić pięciu najlepszych uczniów, którzy pojadą jako ochrona dla zawodników na igrzyska olimpijskie w Pjongczang.
W kominku przyjemnie trzaskał ogień. Za oknem padał gęsty śnieg, a jego płatki wirowały w tańcu, poruszane przez ostry, lodowaty wiatr. Budynek szkoły wyglądał jak wyrwany z bajki – dach i parapety przykryte grubą warstwą śnieżnego puchu, sople zwisały z rynien. Owinęłam się szczelniej swetrem.
– Jak myślisz, kogo wybiorą? – Tessa była tym bardzo podekscytowana. Siedziała obok mnie na parapecie.
– Najlepszych. – odparł Peter z lekkim uśmiechem.
Dziewczyna wywróciła oczami.
– Tyle to ja też wiem, geniuszu. – prychnęła.
Dębowe drzwi otworzyły się nagle i do pomieszczenia wkroczyli Kapitan i Bucky. Wszyscy powstali z miejsc. Na twarzach każdy z nas miał wymalowane podenerwowanie i ekscytację.
– Siadajcie. – rzekł Rogers. – Razem z James'em zadecydowaliśmy, kto z was pojedzie na zimowe igrzyska olimpijskie. Przyznam, że z bólem serca musieliśmy wybrać piątkę z was. Moim zdaniem, powinniście wszyscy pojechać.
W ostatnim czasie nie mogłam się przyłożyć do nauki. Więc ja już jestem na straconej pozycji, bo mogłam się założyć, że oceny były jednym z kryteriów wyboru.
– Więc nie owijajmy w bawełnę. James wyczyta nazwiska wybranych osób.
– Mark Anderwood.
Posłałam mojemu przyjacielowi szeroki uśmiech. Byłam z niego dumna. Natomiast on wyglądał na lekko zszokowanego.
– Andrew Lovelace. – z ust Zimowego Żołnierza padło nazwisko mojego wroga.
Skrzywiłam się. Boże, jak to dobrze, że jednak nie pojadę. Chłopak posłał mi wzrok pełen wyższości. Wystawiłam język w jego stronę.
– Claire Watson.
Moja szczęka upadła na podłogę i wróciła na swoje miejsce. I chyba nie tylko mnie to ogromnie zdziwiło, gdyż twarz Lovelace przypominała trochę małpią, gdy rozchylił usta. Brakowało mu tylko banana w dłoni. Natomiast Mark przyjął wiadomość bardzo entuzjastycznie – objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, a wolną dłonią poczochrał mi włosy. Walnęłabym go między żebra, gdyby nie to, że nadal byłam w szoku. Jak to możliwe? Czy naprawdę na to zasłużyłam? Razem ze mną, Markiem i Andrew mieli też jechać Peter i Alex Canaval.
Zapowiadało się ciekawie.
***
Ubrana „na cebulkę" stałam przy wejściu na dole skoczni narciarskiej. Uważnie lustrowałam tłum kibiców. Naszym celem była ochrona skoczków, ale według mnie była to tylko przykrywka. Fury dowiedział się swoimi kanałami, że Hydra planuje atak na olimpijczyków. Ale nie mnie podważać autorytet S.H.I.E.L.D. Każdy z nas dostał zadanie pilnowania różnych zawodników. Ja miałam osłaniać: Kamila Stocha, Macieja Kota, Andreasa Wellingera, braci Prevców, Simmona Ammanna, Markusa Eisenbichlera, Manuela Fettnera oraz Michaela Hayboecka. Dużo osób do zapamiętania, ale musiałam ich ochraniać od skoczni do ponownego wejścia na górę. Właśnie czekałam na Hayboecka. Mężczyzna zajął jak na razie szóste miejsce.
– Idziemy? – zapytał.
– Poczekamy jeszcze na Eisenbichlera, zaraz powinien skakać. – odparłam.
Przytaknął. Zawodnicy nie znali naszych prawdziwych tożsamości. Na czas zawodów byłam znana jako Melissa Carth. Imię kojarzyło mi się źle, ale nic nie poradzę już na to. Gdy Niemiec skoczył, zajmując ósmą lokatę, obu zaprowadziłam do wyciągu narciarskiego i pojechałam z nimi na górę skoczni.
YOU ARE READING
Don't understimate me
FanficProjekt, który pokazuje, że wyobraźnia nie zna granic. Co tu można znaleźć? *Marvel *"Sherlock" - serial *żużel (głównie Maciej Janowski, Maksym Drabik, Tai Woffinden) *skoki narciarskie *"Criminal Minds"