Cała ósemka siedziała przy podłóżnym stole uważnie słuchając całej, pełnej wersji histori od samej Claire. Dziewczyna co chwilę ocierała z policzków całkiem wymuszone łzy. W jej głosie słychać było smutek oraz zażenowanie. Z całą pewnością można stwierdzić, że była dobrą aktorką. Bardzo dobrą. Bill poruszony opowieścią córki, pocierał jej ramiona w pocieszającym geście, mocno zaciskając usta w jedną linię.
- Powiedzcie, kiedy chcecie działać? Mam go cały czas u siebie - pierwszy odezwał się Smith, kiedy zauważył, że roztrzęsiona panna Fluford nie będzie w stanie powiedzieć nic więcej.
- Nie możemy reagować za szybko. Na jak długo jest u ciebie? - ojciec Claire wstał i zaczął krążyć nerwowo po pomieszczeniu, stukając butami o betonową podłogę. Smith zmrużył oczy w zamyśleniu i uśmiechnął się pod nosem.
- Tak długo, jak tylko sobie tego zażyczę - odpowiedział, wzruszając ramionami.
Bill klasnął w dłonie, śmiejąc się cicho.
- W takim razie zaatakujemy w przyszły piątek. Nie pozwól, by France wracała z nim. Nikt chcemy mieć przecież świadków.
Delikatny dotyk dłoni na moim policzku sprawił, że szeroko otworzyłem oczy i bojąc się o własne bezpieczeństwo usiadłem od razu, przez co zakręciło mi się w głowie. Kurwa. Przez tego gnoja miewam już pieprzone koszmary. Przetarłem zaspane oczy, napotykając spojrzeniem wystraszoną France, która siedziała na moim łóżku w za dużej koszulce, a jej oczy były duże jak monety o największym nominale.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz - wypaliłem, opadając spowrotem na poduszki. Przyłożyłem dłoń do czoła, pocierając lekko skronie.
Jak to jest, że jakiś jebany fajfus sprawia, że przez niego masz koszmary, mimo że tylko ci groził? Ah, no tak, głuptasek ze mnie. Przecież każdy szef tak robi, wybaczcie...
- Przepraszam, Calum, nie chciałam cię wystraszyć - wyszeptała France przestraszona, jakby bała się, że za chwilę ją uderzę. Pokręciłem głową ponownie siadając.
Przez tego kretyna nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę żyć. Zmienił moje życie w piekło, tak na prawdę nie robiąc mi nic złego. A jednak... Gdy tylko zamykam oczy widzę ten przebrzydły ryj wbijający mi nóż w serce. A ja leżę przykłuty do łóżka i nic nie mogę zrobić.
- Zrobiłam śniadanie i kakao - ponownie szepnęła moja współlokatorka, niepewnie przygryzając wargę.
- Nie jestem głodny - odburknąłem, odwracając się plecami do dziewczyny.
- Wyjdź - mruknąłem głośniej, nakrywając się kołdrą po same uszy. Nie mam ochoty na nią patrzeć. Ani na jej popieprzonego ojca.
- Ale Ca... - nie zdążyła dokończyć, bo uniosłem się na łokciach i spojrzałem w jej stronę.
- Powiedziałem wyjdź! - krzyknąłem głośniej niż powinienem, na co dziewczyna lekko zadrżała i szybko wstała z łóżka, natychmiast opuszczając pokój.
Westchnąłem, mrucząc coś do siebie pod nosem i opadłem plecami na miękkie poduszki.
Czuję się jak pieprzony wrak. Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Mam wrażenie, że Fran coś ukrywa. W końcu Jeremy to jej ojciec. Ona musi coś wiedzieć. Na pewno wie. I jestem prawie pewien, że jest pieprzonym pionkiem w jego chorej grze, w której na pewno nie chcę brać udziału. Nie nadaję się do tego. Nie mam siły.
Do godziny piętnastej trzynaście leżałem w łóżku z moim burczącym brzuchem, który od wyjścia France z pokoju nie dawał mi ani chwili wytchnienia. Po prostu cały czas burczał. Aż w końcu sprawił, że podniosłem się z łóżka i niemrawym krokiem ruszyłem w kierunku kuchni. Minąłem siedzącą na kanapie pannę Smith, która wstała od razu po zauważeniu mnie i ruszyła w moim kierunku.
CZYTASZ
STRIP CLUB || c.h
FanfictionOpowiadanie może zawierać wulgaryzmy oraz sceny drastyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.