Epilogue

2.2K 256 81
                                    

*WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM*

- Francesco, zapraszam do siebie na momencik! - Jeremy wychylił się zza drzwi swojego gabinetu i zawołał, gdy razem z Fran zbliżaliśmy się do wyjścia z klubu po pracy. Dziewczyna westchnęła cicho i dyskretnie musnęła mój policzek, puszczając moją dłoń. Szybkim krokiem odeszła w stronę zaplecza, a ja postanowiłem, że poczekam na nią na zewnątrz. Zasunąłem do końca swoją bluzę i wyszedłem z klubu, chowając dłonie do kieszeni ciasnych spodni. Byłem poddenerwowany, bo gdy ostatnio stałem oparty o ścianę tego budynku, nie stało się nic dobrego. Zacisnąłem usta w wąską linię i stanąłem obok wejścia do klubu, patrząc przed siebie. Na dworze robiło się coraz chłodniej, z resztą było już grubo po drugiej nad ranem. Z nudów zacząłem bujać się w przód i w tył, nucąc pod nosem melodię piosenki usłyszanej w radiu. Mocniejszy wiatr, który zawiał w tamtym momencie sprawił, że lekko zachwiałem się na nogach, prawie się potykając.

I wtedy przyszło to dziwne uczucie.

Czułem, że coś jest nie tak. W moje ciało w jedym momencie uderzyła fala gorąca, powodując te nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. Bałem się. Jak cholera bałem się odwrócić i spojrzeć za siebie. Ktoś stał za mną i byłem tego pewien w stu procentach. Poczułem jak wszystkie kolory odpływają z mojej twarzy, a całe życie przelatuje mi przed oczami.

Zacisnąłem szczękę i postanowiłem odwrócić się za siebie. Nim zdążyłem jednal to zrobić, duża dłoń przylgnęła do moich ust, zanim wydobył się z nich jakikolwiek głos. Potężna dłoń chwyciła mnie w pasie i uniosła, wpychając w uliczkę po naszej lewej stronie. Nie wiedziałem co myśleć.

Nie mogłem myśleć.

Chciałem się wyrwać, zrobić cokolwiek, lecz uścisk był tak mocny, że mógłby połamać mi żebra. I nie wiem dlaczego, ale w tamtym momencie pomyślałem o Fran.

Gdzie ona jest? Co z nią? Nic jej nie jest? Czy Jeremy jej coś zrobi? Może ona ma coś wspólnego z tym wszystkim?

Wszystkie te pytania kłębiły się w mojej głowie, sprawiając, że było mi jeszcze bardziej niedobrze. Machałem nogami, próbowałem krzyczeć, ugryźć napastnika w rękę lub zrobić cokolwiek.

I w tamtym momencie, ktoś kto mnie trzymał, rzucił moje ciało na asfalt, co spotkało się z moim jęknięciem. Z każdego miejsca na ciele czułem ból.

- Pewnie wiesz dlaczego się spotykamy? - niski, nieprzyjemny głos odezwał się gdzieś w pobliżu. Przełknąłem głośno ślinę, lecz nie odpowiedziałem. Zupełnie jakby ktoś przeciął moje struny głosowe.

- Teraz ja postaram się, żeby twoja śmierć była bolesna tak bardzo, jal tylko to możliwe - drugi głos sprawił, że znieruchomiałem. Tak doskonale go znałem. I jak najbardziej mogłem się go tutaj spodziewać. W myślach wyklinałem wszystko i wszystkich, żałując, że zdecydowałem nie telefonować dzisiaj do rodziny.

Bo gdybyś wiedział, że cię zabiją, na pewno zadzwoniłbyś, by się pożegnać.

Moja podświadomość kpiła ze mnie nawet w takim momencie. Zacisnąłem mocn powieki, przyjmując pierwsze kopnięcie w brzuch wyłącznie z cichym jękiem. Potem było już tylko gorzej. Każdy cios wydawał się coraz bardziej bolesny. Moja twarz krwawiła, zapewne tak jak wszystkie moje wnętrzności. Byłem już na skraju. Zwijałem się z bólu w każdym możliwym kierunku, mamrocząc coś pod nosem. Nie miałem już siły, by się chronić. Nie miałem siły na namniejszy ruch.

Aż nagle ciosy ustały. Pulsowanie było wyczuwalne w każdej możliwej części ciała. Może to już koniec? Może dadzą mi spokój?

Jasne Hood, na co ty liczysz? Że grzecznie zawiozą cię do szpitala i zapłacą za leczenie?

Dwie postaci oddaliły się. Byłem prawie pewien, że sobie odpuszczą. Lecz wtedy stało się to, czego spodziewałem się najmniej.

Ojciec Claire, Bill jak mniemam stał nieopodal mnie, z bronią wycelowaną w moją strone. Oczy momentalnie zaszły mi łzami, więc szybko zacisnąłem powieki.

Zrób to w końcu, zabij mnie. I tak nie mam już siły, by walczyć.

Wszystko było już za mgłą, a potem usłyszałem strzał. I jedyne co dotarło do mnie potem, to krzyk. Krzyk Claire.

*Francesca's POV*

Wyszłam z klubi nigdzie nie zastając Calum'a. Od razu zaczęłam się denerwować. Stałam pod drzwiami klubu zastanawiając się gdzie może być. Na ulicy było cicho i pusto. Żadnego auta, człowieka, myszy, nic. Przygryzłam nerwowo wargę i już chciałam wrócić do środka, by spytać o to ojca, lecz usłyszałam strzał i krzyk. Normalnie bym się tym nie przejęła, w końcu to niezbyt przyjemna dzielnica, ale tym razem było inaczej. Mój puls przyspieszył, a nogi same zaprowadziły z pustą, ciemną uliczkę. Wychyliłam się zza rogu, by zobaczyć dwóch mężczyzn i dziewczynę. Jeden z nich miał w dłoni broń. Starałam się opanować drżenie moich spoconych już z nerwów dłoni, niestety na marne. Nikt z całej trójki nie odezwał się ani słowem. Jedynie dziewczyna podbiegła do osoby leżącej na chodniku i zaczęła coś do niej mówić. Jeden z mężczyzn odwrócił się w moją stronę, zauważając mnie. Moje serce o mało nie wyrwało mi się z piersi. Zrobiłam dwa kroki w bok i tylko te dwa kroki wystaczyły, by głośny pisk wydobył się z moich ust. Drugi mężczyzna i dziewczyna spojrzeli na mnie, a wtedy ich twarze oświetlił księżyc nad nami. Tak samo jak twarz zakrwawionego Calum'a. Nie wiem kiedy łzy zaczęły spływać z mojej twarzy. Ale właśnie w tamtym momencie dotarło do mnie kim są ci ludzie.

- Ty suko! Pieprzona, mała suko! - wrzasnęłam, ocierając policzki mokre od łez. Szybkim krokiem podeszłam do dziewczyny i z otwartej dłoni uderzyłam ją w polik, starając się nie patrzeć na nieżyjącego już Hood'a.

- To wszystko przez ciebie! Dobrze wiesz, że on nic ci nie zrobił. I zobacz do czego doprowadziłaś! - cały czas krzyczałam, pozwalając dać upust emocjom. - Nienawidzę cię! Zabrałaś mi najważniejszą osobę w życiu tylko przez jakieś gówno! Jesteś pierdoloną egoistką! - łzy ciurkiem płynęły po moich policzkach, kiedy opadłam na kolana obok Calum'a, opuszkami palców dotykając jego zimnych i zakrwawionych ust. Czułam, że w jednej chwili straciłam cały sens swojego życia. Straciłam Calum'a.

- Nie zdążyłam ci czegoś przekazać, Hoddie - wyszlochałam, chwytając jego dłoń w swoją. - Kocham Cię

                          THE END

Lmao, ale wam teraz dojebałam haha. Nie no, przykro mi się zrobiło, ugh. Koniec Strip Club ludzie, możecie robić pogrzeb, żałobę, płakać, krzyczeć i mnie bić,przeżyję wszystko.

Najpierw przepraszam mega mega mega za spóźniony rozdział. Wczoraj miałam dzień cholernie do dupy, a weekend jak to weekend.

TERAZ DZIĘKUJĘ CHOLERNIE MOCNO ZA WSZYSTKIE GŁOSY, KOMEBTARZE, WYŚWIETLENIA, MIŁE SŁOWA SKIEROWANE DO MNIE, JESTEŚCIE NAJLEPSI EVA, KOCHAM WAS MOCNO MOCNO MOCNO

Zaraz chyba będę płakać, serio. Miałabym do was dużą prośbę, by każdy kto przeczytał Strip Club napisał tutaj, pod epilogiem co myśli o tym ff lub cokolwiek :) To byłoby bardzo miłe x

CHCIAŁABYM ZAPROSIĆ WAS RÓWNIEŻ DO CZYTANIA MOJEGO NOWEGO FF Z LUKE'IEM (JEST JUŻ PROLOG, 1 ROZDZIAŁ W PIĄTEK), MAM NADZIEJĘ, ŻE TEŻ WAM SIĘ SPODOBA

I JEŚLI CHCECIE UTRZYMYWAĆ ZE MNĄ JAKIKOLWIEK KONTAKT TO ZAPRASZAM TAM LUB DO MNIE NA TT @ilymyhood

To by było na tyle, LUV YA ALL, MASSIVE THANK YOU I WSZYSTKO NA RAZ, JESTEŚCIE NAJ-LE-PSI

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

STRIP CLUB || c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz