EPILOGUE EXTRA

1.8K 206 16
                                    

*Fran POV*

- Francesco, zapraszam do siebie na momencik!

Mój ojciec wychylił się ze swojego gabinetu, powstrzymując nas od wyjścia z klubu. Spojrzałam na Calum'a, który dał mi do zrozumienia, że poczeka na zewnątrz. Opuściłam go z delikatnym uśmiechem i skierowałam się w stronę pomieszczenia, w którym przebywał ojciec. Musiałam w końcu porozmawiać z nim o Calum'ie. Jestem pewna, że nie zrobił nic tej Claire. Chciałam w końcu wyjść spod klosza, pod którym ciągle siedziałam i powiedzieć mu co o nim myślę zanim...no właśnie, co? Zanim będzie za późno...

Duszący zapach dymu papierosowego uderzył we mnie od razu po przekroczeniu progu pomieszczenia. Jeremy siedział przy swoim biurku nadzwyczaj spokojny i opanowany, a na jego ustach błąkał się malutki uśmieszek. Coś było nie tak.

- Wołałeś mnie - zaczęłam cicho, wchodząc w głąb gabinetu. Ten skinął tylko głową i wskazał miejsce na przeciwko siebie.

- Nie mam czasu, mów o co chodzi.

- Właściwie to o nic, po prostu chciałem, żebyś tu przyszła.

Ciśnienie podskoczyło mi niemal od razu. Co za perfidny cham. Jakim prawem on nosi miano mojego ojca?

- Posłuchaj mnie. Nie wiem co kombinujesz, ale lepiej żebyś to odwołał, bo to na prawdę nie skończy się dobrze. Nie znasz całej prawdy, wszystko to jedno wielkie kłamstwo! Calum nigdy nie zgwałciłby żadnej dziewczyny! Masz na to jakichś świadków? Nie uważasz, że to dziwne? Ale nie, ciebie to nie obchodzi. Masz wszystko gdzieś! Interesują cię tylko te twoje zakichane interesy, które nie przynoszą żadnego pożytku! Co z ciebie za ojciec? Wyrzuciłeś mnie, swoją jedyną córkę na bruk bez pieniędzy, mieszkania i opieki. Dobrze wiesz, że mamy już z nami nie ma. Powinieneś interesować się swoim dzieckiem, a nie jakimś zmyślonym gwałtem! Nie wiem dlaczego ktoś tak paskudny jak ty został ojcem! Ufam Calum'owi i wiem, że nie byłby w stanie skrzywdzić nikogo. Jest dla mnie cholernie ważny, ale nie, ty widzisz tylko pieniądze! I wiesz co? Wstydzę się ciebie. Wstydzę się ciebie jak cholera. Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz? Nikim.

Łzy swobodnie spływały po moich policzkach, zostawiając za sobą czarne strużki po tuszu. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę wyjścia, czego wcale nie ułatwiał mi rozmazany obraz. Było mi lżej. Czułam cholerną ulgę, że w końcu wypowiedziałam moje myśli na głos. A to właśnie Calum mi w tym pomógł. Wyszłam na zewnątrz, lecz zaniepokoiłam się, nie widząc nigdzie Hood'a. Mój zamglony wzrok rozglądał się we wszystkie strony i nic. Zupełne pustki. Po policzkach popłynęły kolejne łzy, byłam przygotowana na najgorsze... Jasne, gówno prawda. Wcale tak nie było. Usta drżały mi nie tylko z nerwów czy płaczu, ale także ze strachu. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać.

Niepewnie wychyliłam się zza ściany zaglądając w ciemną uliczkę. Na początku nie słychać było nic, ale dopiero po chwili dotarły do mnie głośne stęki i odgłosy butów przesuwających się po asfalcie. Zakryłam usta dłonią, by powstrzymać się od pisnięcia. Postanowiłam zaryzykować i powoli weszłam w zaułek z duszą na ramieniu. Dźwięk odbezpieczającego pistoletu kompletnie wybił mnid z rytmu. Stanęłam jak wryta i wtedy zdałam sobie sprawę, co tak na prawdę się dzieje. Załkałam głośno i podbiegłam w stronę dwójki mężczyzn, którzy wyżywali się na niewinnym Calum'ie.

- Zostawcie go do cholery, zostawcie! - krzyknęłam z całych sił, tym samym zwracając uwagę prawdopodobnie znajomych Jeremy'ego. Brunet zwijał się z bólu, mamrocząc coś pod nosem. Oczy ponowni zaszły mi łzami, a dłonie zacisnęły się w piąstki.

- Kogo nasze oczy widzą - jeden z nich zaśmiał się gorzko, celując pistoletem w nogę Hood'a.

- Zostawcie go, on jest niewinny! - warknęłam, ciągle zerkając w stronę konającego chłopaka. - To wszystko to kłamstwo, nie było żadnego gwałtu! - pisnęłam i bezsilnie opadłam na kolana. Wyczułam za sobą czyjąś obecność. Bałam się. Bałam się jak nigdy w życiu. Błagałam o litość. Nie mogli go zabić. Oprócz niego nie mam nikogo. Nie mogą...

- Wystarczy

Delikatnie zadrżałam, słysząc głos Jeremy'ego za moimi plecami. Wstrzymałam powietrze, powoli wstając z kolan. Dwójka mięśniaków patrzyła ze zdziwieniem na mojego ojca, nie wiedząc co zrobić. Korzystając z okazji podbiegłam do Calum'a i objęłam jego twarz dłońmi.

- Jestem tutaj, nie zamykaj oczu, słyszysz? Jestem tu - szeptalam w kółko, gładząc jego poliki drżącymi palcami. Nie mógł mnie zostawić.

- Jest niewinny, twoja córka skłamała. Nie było żadnego gwałtu, koleś jest czysty.

To nie mógł być mój ojciec. To niemożliwe. Ktoś inny powiedział to za niego, to na pewno nie on.

Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Jeremy'ego stojącego na przeciwko nieznanej mi dwójki.

- Zabieraj go stąd i idźcie do domu. Załatwię to.

Bez chwili zastanowienia wstałam, wcześniej przerzucając ramię Hood'a przez moje barki. Powoli ustawiłam jego ciało w pionie i chwiejąc się co chwilę minęłam dwójkę, przystając nagle przy ojcu.

- Dziękuję - szepnęłam, po czym ruszyłam przed siebie nie zatrzymując się ani razu.

Wygląda na to, że wziął sobie do serca moje słowa. Nie mogłam powstrzymać łez i uśmiechu cisnącego się na moje usta.

- Teraz będzie już tylko lepiej, obiecuję ci to, Hooddie.








TADAM! ALE JESTEM SUPER, CO? CIESZYCIE SIĘ NA DRUGIE ZAKOŃCZENIE STRIP CLUB?
Pod epilogiem dostałam propozycję napisanos drugiego zakończenia i zaczęłam się nad nim zastanawiać. No i oto jest! :) mam nadzieję, że się wam spodoba, liczę na jakieś komentarze i votes x
+ CHOLERNIE DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA, JEST ICH TAM DUŻO, SO PROUD, AW
++ MAM ZAMIAR ZACZĄĆ PISAĆ FF PODOBNE DO STRIP CLUB, SPODZIEWAJCIE SIĘ NIEDŁUGO
KOCHAM WAS PYSZCZKI ❤

STRIP CLUB || c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz