Jungkook i Taehyung są od kilku miesięcy rozwiedzeni. I kiedy wszystko zaczyna się powoli układać, los splata ich drogi ponownie w popularnym programie rozrywkowym.
mocny fluff i trochę angstu; raczej komedia, ale mimo przewijającego się raka, to o...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
– Tak, Taehyung, tylko troszkę niżej! – krzyknął zdyszany, wyskakując nieznacznie z wody. Widział w dłoniach byłego męża pustą tackę, a od zwycięstwa dzielił ich tylko ostatni kawałek ryżu z ogórkiem w środku. Jungkook miał wrażenie, że jeszcze chwila i zwyczajnie zemdleje, ale nie mógł się tak po prostu poddać. Może i nie był znakomitym pływakiem, a Hoseok i jeszcze inny chłopak zawsze prędko go doganiali, lecz był typem osoby, która jak się za coś zabierze, to robi to do końca, najlepiej jeszcze po mistrzowsku. Dodatkowo, kusiła go wizja kolejnej nagrody i nie mógł, po prostu nie mógł zawieść Taehyunga, który tym razem starał się wręcz przesadnie. – Nie wychylaj się tak bardzo, bo zaraz polecisz do wody... Kurwa, Hoseok właśnie robi ostatni basen! Dawaj, Taehyungie – dyszał, na co starszy przytaknął i trzymając się kurczowo śliskiego podestu do wykonywania skoków, cofnął się, zostawiając nad basenem jedynie przedramię z czekającą na Jungkooka przekąską.
Jeon wyeliminował zagrożenie, jakim było zderzenie się z Kimem głowami i po udanym skoku, już stał w wodzie unosząc do góry ręce. Wyglądał dość komicznie z wypchanymi ryżem policzkami, starając się głupkowato nie uśmiechać.
Po chwili na pływalni rozniósł się puszczony przez Hyunę dźwięk trąbki i jej radosny pisk, informujący pozostałych, iż pierwsza tura zakończona, a zwycięzcami zostaje drużyna serduszek.
Taehyung szczerze nienawidził tej nazwy, ale niestety nie miał nic do gadania. Parszywy los.
Teraz chciał tylko przybić piątkę Jungkookowi, przebrać niezmoczone kąpielówki, a następnie usiąść gdzieś niedaleko basenu, by móc kibicować Jiminowi. Ściągnął z oczu opaskę i z zawadiackim uśmiechem popatrzył na rozemocjonowanego blondyna, któremu ryż wypadał z buzi do wody.
– Wygraliśmy! – krzyknął pełen entuzjazmu, na co Kim skinął głową i wystawił dłoń. Chciał tylko przybić mu piątkę albo ewentualnie pomóc mu z wyjściem z wody, ale Jungkook chyba nie zrozumiał... Bowiem chwycił jego nadgarstek i wciągnął go do basenu, mocno przytulając.
Taehyung spiął chyba każdy możliwy mięsień, a dobry humor momentalnie wyparował. Nie dość, że teraz był cały mokry, to jeszcze tkwił w tym żałosnym uścisku ze swoim eks. A przy basenie stali kamerzyści, zaś przed telewizorem pewnie nabuzowany tym widokiem Jihan.
– Co ty wyprawiasz, Jeon?! – wrzasnął, po chwili dochodząc do wniosku, że Guk w trakcie zadania już kolejny raz za dużo sobie pozwolił. Nie powinien był go ściskać, zwłaszcza gdy byli w samych kąpielówkach, ani nazywać go "Taehyungie".
Teraz "Taehyungie", podobnie jak innych zdrobnień czy pieszczotliwych określeń, mógł używać względem jego osoby wyłącznie Jihan.
Jungkook nie był Jihanem.
– Myślałem, że chciałeś... – odparł nieco skołowany, pozwalając starszemu na odepchnięcie go.
– Niby co? Obściskiwać się z tobą? – prychnął, zaciskając powieki. Nie minęły dwie minuty, a jego już wszystko piekło od chloru. Miał wrażliwą skórę i uczulenie na wiele rzeczy, nie chciał dostać nad ranem wysypki.