2

1.4K 140 83
                                    

*NIE SPRAWDZANY*

Czarnowłosy siedział już od paru chwil na szkolnych trybunach zastanawiając się jak mógłby przedstawić sytuację piłkarzowi „wrogiej" drużyny. Nie chciał się przede wszystkim ośmieszyć przez możliwe złe zrozumienie go przez parę miesięcy starszego chłopaka. Nie wiedział też jak to dokładnie zrobić, ponieważ zazwyczaj robił za samotnika i gdyby nie upierdliwość Hanji, pewnie nie miałby do kogo się odezwać.

W oddali rozległ się głos dzwonka oznaczający koniec lekcji hiszpańskiego, który zwiastował jednocześnie zbliżającą się klasę sportową. Nie widząc co dokładnie ze sobą zrobić, przez następne kilka chwil, siedział w bezruchu wpatrując się w murawę obszernego boiska.

Słyszał jak powoli odgłosy rozmów zaczynajac przybierać na głośności. Musiał sam przed sobą przyznać, że zaczynał się stresować. Ogólnie nie przepadał za kontaktem z drugą osobą, a szczególnie nie uśmiechało mu się nawiązywać nowych znajomosci, których konfrontacji nie miał jak uniknąć.

Przeczesał włosy ręką i powoli zaczął się podnosić z siedzenia położonego na trybunach. Skrzywił się widząc, jak bardzo brudne one było i automatycznie zaczął otrzepywać swoje czarne spodnie z kurzu.

Z wiatrołapu powoli zaczęli wychodzić uczniowie z klasy sportowej, oraz tacy, którzy po prostu tak jak czarnowłosy mają wolną godzinę i nie mają nic lepszego do roboty. Takie osoby zazwyczaj należały do jakichś klubów dla „kujonów" lub dla tak zwanych „nerdów". Same w sobie nazwy nie były dosłowne ale tak naprawdę tylko osoby otoczone nauką do nich należały. Jednym z takich klubów był klub medialny, był to ten, do którego należał Levi. Główne funkcje takiego klubu to fotografowanie „ciekawych" sytuacji, jak apel dyrekcji, oraz pisanie artykułów do gazetki, która kosztowała ledwie dwadzieścia pięć centów.

Mimo wszystko, gazetkę kupował każdy, kto był normalny. Odkąd do klubu należy Czarnowłosy, wykup gazet szkolnych podniósł się o 40 egzemplarzy więcej na tydzień. W sumie to dzięki temu, że woli obserwować niż bezpośrednio konfrontować się z tematem sytuacji. Wszystko przez to wydaje się bardziej zabawkowe i uczniowie z każdym tygodniem są coraz bardziej ciekawi rezultatu. W wyniku tego kupują gazetki jak świeże bułki w Walmarcie.

Samego twórcę owych tematów, bawi to jeszcze bardziej. Gdyby nie ta gazeta, reszta tak naprawdę nie wiedziałaby co dzieje się między nauczycielami. Nauczyciel od zajęć religijnych nie zostałby zwolniony za romans z kucharką, a Connie Springer nie byłby przeniesiony do placówki z zaostrzonym rygorem wychowania na cały miesiąc.

Gdyby Levi potrafił, to śmiałby się im prosto w twarz, jednak sam głęboko w sobie musiał przyznać, że bardziej by się pogrążyć już nie mógł.

Czarnowłosy stojąc z torbą na prawym ramieniu, szukał wzrokiem Erena, który powinien być na miejscu już od jakichś paru chwil. Kiedy już miał zirytowany iść go szukać, on nagle pojawił się w wejściu do wiatrołapu cały przemoczony.

Jedyne co udało się usłyszeć to szalony krzyk wojenny i nacisk na imię jakiegoś kolesia, którego twarz można by było pomylić ze zdjęciem jakiegoś osła. Brunet westchnął zirytowany jeszcze bardziej niż przedtem i ruszył w kierunku tematu jego rozmyślań.

Zszedł powoli po schodach na murawę, zauważając mokre ślady stóp na betonowych schodach, które musiały należeć do przemoczonego szatyna. Bycie takim debilem, mając jednocześnie osiemnaście lat, było nie na miejscu. Czy oni są poważni? Myślenie Levi'a zakłóciło nagle poślizgnięcie się na ostatnich trzech schodkach, a spowodowane ono było mokrą nawierzchnią. Spadł z nich uderzając się boleśnie w tyłek i mając rozogniającą się furię w oczach, wstał szybko ignorując chichoty jakichś dwóch dziewczyn. Skierował się do stojącego pare kroków od niego szatyna i już chciał coś powiedzieć, kiedy powstrzymał się słysząc kłótnie prowadzoną przez Yeagera i Kirhsteina, którego imienia nawet nie potrafił wymówić. Żą? Dżą? To jakieś francuskie? Kto normalny daje takie imię własnemu dziecku.

Project Handsome [ERERI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz