*NIE SPRAWDZANY*
- Ej, jak on się tak w ogóle nazywa? - brunet napomknął po chwili ciszy.
- Sam nie wiem. - spojrzał w stronę trenera - Wiem tyle, że ten świr był kiedyś kapitanem Tytanów, pewnie za czasów jego młodości. - wzruszył ramionami. - Jest jakiś psychiczny.
Powiedział ten co nie jest.
- Zdążyłem zauważyć. - Levi schował lekarstwa do torby i wyjął kamerę - Muszę nagrać twoją facjatę, więc zachowuj się normalnie.
Szatyn wcale się tym nie przejmując zrobił głupią minę prosto w obiektyw. Nagrywający go tylko przewrócił oczami.
- Co robisz?
- Aktualnie staram się rozbawić widownię. - uśmiechnął się.
- Usunę to ujęcie, więc widownia nie utraci wzroku od patrzenia na twoją mordę. -
- Seksowną mordę - szatyn zarzucił ręką jak modelki odgarniające włosy i zrobił „zmysłową" minę.
- Jeśli masz to po ojcu, to współczuje twojej mamie. - Niższy obrócił kamerę w stronę boiska, gdzie łysy mężczyzna wydzierał się na skulonego na ziemi Springera. Facet obrócił twarz w ich stronę i zauważając, że jest nagrywany, zostawił biednego chłopaka i zaczął biec w ich stronę.
- Myślisz, że powinnismy spieprzać, zanim nas znokautuje?
- Wiesz, nie jestem przekonany. Może chce tylko pogadać?
Levi spojrzał na przerażającą twarz biegnącego w ich kierunku mężczyzny, na której jedyne co mogło się w tej chwili znajdować to istny terror. Z powrotem spojrzał na szatyna i nie zastanawiając się długo odezwał się ponownie.
- Zabiorę cię do okulisty, jeśli tylko wyjdę z tego cało.
Po chwili oboje zerwali się do biegu, słysząc krzyki trenera, Eren zaczął się śmiać, a przez bieg było to wyjątkowo trudne. Ciężko było złapać mu oddech, przez co szybko się zmęczył. Torby na ramieniu boleśnie obijały się o ich nogi przez co ta czynność dodatkowo ich spowalniała, bowiem obie mieli je zapełnione książkami po brzegi. Obydwaj nienawidzili początku tygodnia, kiedy zajęć było najwiecej.
Biegli wzdłuż wiatrołapu mając jakieś dwadzieścia sekund przewagi, co dodawało im nadziei na brak uszkodzeń zewnętrznych (lub wewnętrznych) wywołanych przez owego starca.
Kiedy brunet miał skręcić w lewo, został gwałtownie pociągnięty za ramie w drugą stronę. Szatyn kierował się w stronę parkingu, gdzie zaparkowany był jego motocykl. Levi zdawał sobie sprawę z tego co zamierza ale nawet lęk przed jazdą nie był wstanie zmusić go do protestu, po prostu tamten facet nadzwyczaj przypominał mu zachowanie Kennego i nie chciał dostać zawału czy załamania psychicznego tak jak Eren tydzień wcześniej.
- Kasków nie zdążymy założyć, więc masz się trzymać jak odpalę i wyjedziemy. - ciągnący go za ramię chłopak pomachał mu kluczykami przed twarzą. Po chwili szybko wsiedli na pojazd, gdzie Eren wsadził kluczyki do stacyjki i odpalił motor. Łysy trener, który ciagle ich gonił, zaczął krzyczeć w odległości trzydziestu metrów, wciąż biegnąc.
- Tchórze! Wracajcie! Zasady ulicy dobrze mówią: kto Shadisa bytem wkurwia, tego potem łeb nakurwia!
Młodszy parsknął, a starszy szybko ruszył w stronę wyjazdu. Przez mocne szarpnięcie, Levi niemal natychmiast przyległ do pleców Erena jak rzep. Uciekli w ostatniej chwili bowiem łysy prawie złapał za kaptur bruneta, kiedy odjeżdżali.
CZYTASZ
Project Handsome [ERERI]
FanfictionW trakcie aktualizacji [0/17] Zdarza się, że czasem, by coś osiągnąć - musimy coś poświęcić. Czas, uczucia, jakieś konkretne tajemnice. Może nawet udałoby się zdobyć jakieś istotne informacje, które niekoniecznie pomogłyby drugiej stronie. Jednak z...