*NIE SPRAWDZANY*
Spanikowany krzyk przeciął ciszę. Brunet schował się pod szafką w kuchni i nie wiele myśląc zatrzasnął za sobą drzwiczki. Pozostawił sobie jednak szparę, by mógł dostatecznie szybko zareagować w razie namierzenia przez owego osobnika.
Nie wiedział gdzie w tym czasie jest Eren ale wiedział, że gdzieś blisko, ponieważ słyszał ciche kroki, zapewne przechodził z pokoju do pokoju w poszukiwaniu Levi'a. Szatyn zdenerwowany nie wiedział czy otwierać drzwi. Dzwonek i pukanie nie ustawało, przez co obojga oblał zimny pot.
- Levi! - szatyn wszedł do kuchni nie wiedząc co miałby zrobić z osobą stojącą za drzwiami - Co ja do cholery mam zrobić?
Brunet tylko położył głowę na zgiętych kolanach i westchnął.
- Napraw to co zepsułeś, debilu.
***** 2 godziny wcześniej *****
Oboje stali w kompletnym milczeniu analizując to co się stało. No może nie oboje, raczej tylko brunet, bo Eren miał z tego niezły ubaw i ciagle się podśmiechiwał. Stali przy stawie w central parku. Skrót do mieszkania niższego był naprawdę ułatwieniem ale przez te paręset metrów dawał radę poczuć się tak źle, przez zapachy z budek z żarciem, że dałby radę się porzygać bez wymuszania. Dlatego też zawsze omijał ten skrót i chodził normalnie dłuższą drogą ale dziś wyjątkowo chciał tu przyjść, by nie wybuchnąć przy większej liczbie osób.
- Eren?
- No?
- Czy ty zdajesz sobie sprawę co zrobiłeś? - spojrzał na szatyna pytająco. Chłopaka na chwile przyćmiło, a potem doznał jakby nagłego olśnienia.
- Jezu tak! Ten żart mi wyszedł. Widziałeś jego minę? - podekscytował się kiedy to mówił - dzięki mnie masz szybciej receptę.
Zadowolony wyrwał brunetowi kwitek i pomachał mu nim przed oczami. Zrobił to z takim rozmachem, że kartka wypadła mu z ręki prosto do stawu, od razu rozmakając i spadając na dno.
Szatyna zatkało. Levi wiedział, że Eren stąpa na bardzo cienkiej granicy i to co teraz powie zaważy albo o śmiercionośnej stronie bruneta, albo o drugiej - tej żałośnie cierpliwej. Jednak wyższy nie skorzystał z drugiej opcji.
- ...ups?
- ups? UPS?! Jakie kurwa ups?! Czy ty siebie słyszysz?! Nie, to było złe pytanie... Czy ty zdajesz sobie sprawę, że bez tego nie kupię tych gównianych tabletek?! - podszedł do Erena, gdzie chwycił go za poły koszuli i zaczął nim potrząsać jak szmacianą lalką - czy ty wiesz co odwaliłeś u tego pierdolonego lekarza?! Skończyła mi się jebana cierpliwość!
Zielonooki starając się złapać oddech, złapał za nadgarstki niższego i spróbował odczepić jego dłonie od jego koszuli ale mało to dało. Wkurwiony brunet nie miał litości i kiedy tylko szatyn stracił koncentracje, wyrwał obie ręce z jego uścisku i zamachnął się dłonią, dając mu z liścia.
Eren na początku zdezorientowany nie zareagował, a zdenerwowany brunet zaczął odchodzić w stronę wyjścia z parku. Kiedy wyższy się ogarnął, podbiegł do Levi'a i złapał go za ramie odwracając w swoją stronę.
- Co to miało być? - tu wskazał palcem na swoją czerwieniejącą po jednej stronie twarz.
- Strzeliłem ci z liścia? -
CZYTASZ
Project Handsome [ERERI]
FanfictionW trakcie aktualizacji [0/17] Zdarza się, że czasem, by coś osiągnąć - musimy coś poświęcić. Czas, uczucia, jakieś konkretne tajemnice. Może nawet udałoby się zdobyć jakieś istotne informacje, które niekoniecznie pomogłyby drugiej stronie. Jednak z...