4

139 23 5
                                    

Prąd wrócił na kolejne trzy dni, a za drugim razem nie panikowałam już tak bardzo. Było popołudnie, w bibliotece były trzy osoby, które przeglądały książki, a mała dziewczynka przeglądała rysunkową wersję bajek Andersena. Jej matką musiała być kobieta, która zatrzymała się przy kryminałach, zapewne szukając najbardziej tajemniczego tytułu. Gdy światło zgasło, dziewczynka zaczęła krzyczeć, a jej mama dopiero po chwili wyrwała się z otępienia i odnalazła dziecko w ciemności, by móc je uspokoić. Włączyły się światła awaryjne i od ciemności odgradzała nas jedynie nienaturalna zielona poświata. Strażnicy zbierali się na piętrach, jeden z nich wszedł do biblioteki i kazał nam wrócić do mieszkań. Zostałam na końcu, musiałam wszystko pozamykać, bo nie chciałam, by ktokolwiek przywłaszczył sobie którąś z książek. Nie było ich zbyt wiele, więc musiałam przypilnować, żeby następne pokolenia również miały okazję poznać ich historie.

Trzęsły mi się ręce i nie mogłam trafić kluczem w otwór, a strażnik pośpieszał mnie, jeszcze bardziej przy tym stresując. Pobiegłam zaraz za nim, a zielone światła również zgasły, zalewając korytarze w całkowitą czernią. Chciałam iść przed siebie, ale nie byłam do końca pewna, gdzie dokładnie było to "przed siebie" więc szłam na ślepo, licząc na to, że nie wypadnę za barierkę. Ktoś biegł za mną, wszędzie było słychać głosy przepełnione paniką, a zielone światło błyskało jak piorun, pojawiając się na kilka sekund, tylko po to, byśmy zaraz ponownie tonęli w ciemnościach. Szłam powoli, uważając na każdy krok, nie chcąc na nikogo natrafić, ale człowiek stawiający dudniące i szybkie kroki wpadł na mnie, biegnąc tak szybko, że nie miałam szansy zareagować. Upadłam na ziemię, a kroki ustały. Ujrzenie w tych ciemnościach czubka własnego nosa było czymś niemożliwym. Światło mignęło na sekundę, co pozwoliło mi dostrzec osobę, która na mnie wpadała.

Mężczyzna zatrzymał się, wciąż zwrócony w stronę, w którą biegł, pewnie sprawdzał tylko, czy nic poważniejszego mi się nie stało, a ta sekunda wystarczyła, by przekonać się, że żyłam. Nie widziałam jego twarzy, ale to nie miało nic wspólnego z panującą tam ciemnością. Miał okulary albo jakąś lornetkę, przymocowaną do twarzy. Nigdy nie widziałam takiego sprzętu, ale podejrzewałam, że mógł to być noktowizor. Chociaż to było bez sensu. Przecież była awaria, na coś takiego nie można było się przygotować, więc skąd ktokolwiek wiedziałby, że noktowizor się przyda? Nikt też nie nosi czegoś takiego przy sobie, jako sprzęt codziennego użytku. Zbyt dużo podejrzeń pojawiło się w mojej głowie, a wszystkie równie bezsensowne. Musiało mi się coś przewidzieć, ciemność i strach płatają figle. Wróciłam do domu, modląc się, by awaria minęła jak najszybciej i bym mogła wrócić do biblioteki.

W bibliotece było dość pusto. Nie było to ulubione miejsce ludzi na spotkania towarzyskie, przez co nie spodziewałam się usłyszeć niektórych rozmów, które czytelnicy prowadzili, przeglądając książki. Tak krótko tu jesteśmy, a już pojawiają się plotki o zdradach i planach zemsty na kochankach, wśród jednego tysiąca osób. Marco zdradzał Andreę, a ta zastanawiała się, czy ten nie sypia ze swoją koleżanką z pracy. Mną się nie przejmują, mówią głośno, podczas gdy ja byłam tylko tłem, głuchą bibliotekarką, czekającą, by spisać na papierku dane osoby i książki, z najładniejszą okładką, jaką uda im się znaleźć, gdy tylko skończą plotkować. Pewnie myślą, że ich nie słyszę, choć piskliwy głos jednej z nich nosi się po całym, prawie pustym, pomieszczeniu i nawet gdybym chciała nie podsłuchiwać, wysokie dźwięki po prostu przebijały się przez zasłonę myśli, którą starałam się otoczyć. Wreszcie przyjaciółeczki się zdecydowały i podeszły do mnie, obie trzymając w dłoniach podobne harlekiny, a podając mi, książki nie zamilkły, trzymając się jakże ważnego tematu "tej suki z trzeciego piętra".

Omega; Bunkier 211Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz