•011•

910 67 1
                                    

-Gdzie ona jest? -zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, a Yoongi wyglądał bardziej na zaciekawionego niż przerażonego. Znaleźliśmy ją w innym pokoju.
-Uhuhu. -Yoongi się zaśmiał. -Sądziłem że już odpadnie, a tu taka miła niespodzianka. -grupka znajomych grała w butelkę.
-JiSoo nie powinno cię tu być.
-Nie ingeruj w to lampka. -Yoongi znów złapał mnie za ramie.
-A to niby dlaczego?
-Dlatego. -Yoongi kiwnął w stronę dzieciaków. Obróciłam się i zobaczyłam JiSoo. Pocałowała się z jakimś chłopakiem i...
-Cieszy się. -poczułam przyjemne ciepło.

Gdy JiSoo wróciła do domu zasnęła w mgnieniu oka. Całe szczęście rodzice nie widzieli w jakim stanie była, bo chwiała się na całej szerokości korytarza.

Usiadłam przy oknie i patrzyłam na dziewczynę próbując zrozumieć jej zmienne szczęście. Nie uszło mojej uwadze, że chłopak znów siedzi w kącie i patrzy na mnie.
-Co się tak gapisz? -warknęłam.
-Czego nie rozumiesz?
-Co? -nie wiedziałam co ma na myśli. Chłopak pojawił się na łóżku i rozsiadł się wygodnie przy JiSoo.
-Pytam czego nie rozumiesz. Widzę jak świdrujesz młodą wzrokiem tylko nie mam pojęcia dlaczego.
-Bo.. ona nigdy taka nie była.
-Taka to znaczy jaka? -czułam irytację w jego głosie.
-No taka.. inna. Pierw kłamstwo, alkohol.. teraz chłopaki. -oparłam głowę na framudze okna.
-To się nazywa nastoletni wiek.. albo wiek dorastania.. dojrzewania.. jak kto woli. Ja tam mówię, że to jest czas szaleństw. -wyglądał na zadowolonego w porównaniu ze mną. -Musisz przywyknąć. Młoda zacznie się z kimś spotykać, buntować.. -zauważył że słucham uważnie, więc ciągnął dalej. -Być może nawet kłócić z rodzicami.
-Kłócić?
-Będzie uciekać z domu.
-Jak to uciekać?
-Może nawet wyrzucą ją z domu. -usiadł na łóżku wyprostowany jak struna i cieszył się jak dziecko.
-Nie żartuj sobie! -pogroziłam mu palcem.
-A wszystko przez ciebie, bo nie potrafiłaś przygotować jej do życia. -skrzyżował ręce na piersiach i wyglądał jak zwykle. Bez emocji.
-Możesz przestać?!
-No co?
-Wynoś się!
-Przykro mi ale tak jakby jesteśmy na siebie skazani. -wstał i podszedł do mnie.
-Nikt cię tu nie zapraszał.
-Było lepiej pilnować tej smarkuli. -nie wytrzymałam. Zebrałam się w sobie i cisnęłam dłonią w twarz chłopaka. Po spoliczkowaniu wydawał się być spokojny i powoli znów skierował na mnie swoje czarne oczy.
-Nie masz prawa mówić tak o JiSoo. -z mojego oka spłynęła pojedyncza łza, a głos załamywał się w natłoku emocjonalnym. Chłopak patrzył na mnie niewzruszony, a ja nie mogłam już znieść jego obecności.
Pojawiłam się na dachu i patrząc w księżyc napawałam się jego ogrzewającymi mnie promieniami.

Dopiero gdy księżyc schował się za chmurami, wróciłam do pokoju gdzie spała JiSoo. Tego gbura nigdzie nie było. Zrobiło mi się przykro przez to co powiedział. Z jednej strony cieszyłam się brakiem jego obecności ale z drugiej, jest jedyną istotą która mnie słyszy i może odpowiadać na moje pytania czy spostrzeżenia.
Pierwszy raz doświadczałam tego uczucia które teraz mi towarzyszyło. Byłam jakby.. rozdarta?
Położyłam się obok JiSoo i przytuliłam się do jej pleców próbując pozbyć się niemiłego uczucia.

***
Sobota i niedziela minęły spokojnie. Gburowaty demon nigdzie się nie pojawił, co mnie dziwiło, ale dzięki temu przynajmniej wszystko wróciło do normy. JiSoo znów się uśmiechała co było dla mnie najważniejsze.

JiSoo pisała z kimś na telefonie, a ja leżałam na łóżku opierając brodę na rękach i machałam stopami na wszystkie strony. Widząc jej uśmiech nie interesowało mnie kto go wywołał.

Demon(y) życia // SugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz