Rozdział 1.

1.3K 53 4
                                    

Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, Peter wziął bagaże i zniósł je na dół. Czekając na moją siostrę, która nie mogła się zdecydować czy brać jakieś zbędne, według mnie, przedmioty, rozmawiałam z Parkerem o tym jak bardzo jesteśmy podekscytowani.

Po jakieś, może godzinie, wzięliśmy nasze rzeczy i skierowaliśmy się do czekającej na nas limuzyny pana Starka.

- Ekstra. - powiedziałam z Peterem w tym samym czasie, widząc w środku salaterkę z czekoladkami. Spojrzeliśmy po sobie, uśmiechając się.

- One są pyszne! - zaczęłam się podniecać jak nastolatka widząca swojego idola. Co się dziwić? Jestem juz po chyba, piętnastej czekoladce a cukier działa na mnie jak kofeina. Gdy miałam sięgać po kolejną, poczułam silny uścisk na nadgarstku.

- Zostaw je już, zaraz będziemy a z taką energią powalisz nawet Hulka! - dźwięczny śmiech bruneta wyrwał mnie z krainy słodkości. A chwilę później poleciałam na kolana chłopaka, pod wpływem nagłego hamowania.

Już miałam go przepraszać ale przeszkodziła mi odsuwająca się szyba, za którą siedział Happy i oznajmił nam, że jesteśmy na miejscu.

Omijając tą przeraźliwie nudną część o wyciąganiu rzeczy i wchodzeniu do środka, dotarliśmy do salonu, w którym znajdowali się Avengersi. Wokół stołu siedzieli  chyba wszyscy mściciele!* Thor, pan Stark, znany jako Iron Man, Hawkeye, Czarna Wdowa, gościu od War Machine, którego imienia nie udało mi się poznać, Kapitan Ameryka, Vision, Scarlet Witch oraz jakiś mężczyzna. Z opowiadań i opisów pajączka to może być doktor Banner znany bliżej jako Hulk.

Po dłuższej chwili zaczęłam się śmiać bo wszyscy próbowali podnieść młot Thora i z tego co wiem, to nie pierwszy raz. Swoim rozbawieniem zwróciłam uwagę wszystkich obecnych.
Gdy uspokoiłam się usłyszałam tylko głos Starka.

- O już jesteście! Cześć młody. Chodźcie, siadajcie bo właśnie, przyszły władca Asgardu ma zamiar podnieść młot. - Zgodnie usiedliśmy w wolnych miejscach. Ja między Hawkeye'em a Thorem, którzy miło się do mnie uśmiechali. Peter usiadł obok miejsca Iron Mana, przy Czarnej Wdowie a moja siostra pomiędzy kapitanem a Scarlet Witch. Blondyn uśmiechnął się powodując rumieńce u Eveline, co nie umknęło mojej uwadze.

- No cóż to nie mój dzień. Dawaj młody, sprobuj a potem może panienki hm? - na propozycje pana Starka moja siostra odmówiła ale ja spróbuje. Nie uda mi się ale to nic, można się zawsze pośmiać.

Po ciężkich próbach Petera podeszłam do młota.

- Chcecie wiedzieć jak to robi pani świata? To patrzcie! - Zaśmiałam się złowieszczo, kończąc kaszlem dla lepszego efektu co się udało bo wszyscy się zaśmiali.

- Jaka strategia o pani? - Thor przyklęknął brnąc w mój żart.

- Łapie, biorę co moje i odchodzę przy waszych pokłonach. Przygotujcie salę tronową Asgardzie bo nadchodzę!

- Już lubię tą małą. - Nie wiem kto to powiedział bo byłam w szoku, z resztą jak wszyscy obecni. Podrzuciłam młot tak jak władca piorunów. Jest taki lekki. Tylko jak to możliwe!? Odłożyłam tam gdzie był i jak gdyby nigdy nic wróciłam na miejsce.

- To chyba atrapa. - Po wypowiedzeniu tych  słów spuściłam głowę wiedząc, że wszyscy mi się przypatrują. Nie wiem nawet co to miało znaczyć. Nie powinien się podnosić! Nie powinnam go ruszać! - Em, może ja bym poszła do swojego pokoju?

- Tak, to dobry pomysł. Friday, zaprowadź panie.

- Robi się. Proszę za światłem. - Instruując się wskazówkami sztucznej inteligencji trafiłyśmy do pomieszczeń. Mamy oddzielne pokoje.

Gdy przebrałam się w pidżamę usłyszałam pukanie. Wiedząc, że to Peter otworzyłam je, wpuszczając chłopaka do środka.

- Po co przyszedłeś? - Spytałam gdy brunet usiadł na moim łóżku.

- Przyszedłem pogadać o tym co przed chwilą miało miejsce.

- Sama nie wiem o co w tym chodzi. Zawsze ci mówiłam, że jestem inna. Zawsze wytykali mnie palcami. Myśle, że ma to coś wspólnego z tym. - wskazałam palcem na oczy. Czemu zawsze ze mną jest coś nie tak? Z tą myślą pokierowałam się w stronę okna, przyglądając się mocnemu miastu.

Drapacze chmur, czarne niebo na tle świecących się i z tej odległości wyglądających na małe, pojedyncze kwadraciki służące za okna. Niby nic nadzwyczajnego ale ten widok ma w sobie coś co uspokaja duszę.

- Jesteś inna, fakt ale za to jedyna w swoim rodzaju. Może uratujesz nam kiedyś tyłki? Nigdy nie wiadomo. A teraz się wyśpij bo pan Stark chce trochę cię zbadać i dowiedzieć się dlaczego podniosłaś młot Thora. Nie uwierzysz ale ciagle tam siedzi i się patrzy w jeden punkt jak zaczarowany. - Po skończonym zdaniu wyszedł, bez żadnego pożegnania a ja przygotowałam się i położyłam się spać.

Następnego dnia o szóstej obudził mnie głos Friday. Z tego co mi powiedziała to pan Stark będzie na mnie czekał po śniadaniu. Wyciągnęłam z szafy jasne jeansy, czarną bluzkę i bluzę jeansową. Ubrałam je, rozczesałam włosy, które kolorem są podobne do poprzednich włosów Thora i skierowałam się do kuchni. Na miejscu przywitałam się z Visionem, który szykował jajecznicę, Hawkeye'em i kapciem.

- Tony kazał przekazać, że po śniadaniu masz iść do laboratorium. Jajecznicy?

- Tak wiem, Friday mi przekazała i tak poproszę. - Po chwili jedzenie wylądowało na talerzu a talerz przede mną. - Dziękuję, było pyszne.

- Na zdrowie i cieszę się, że ci smakowało. - Odłożyłam talerz do zlewu zalewając go wodą i skierowałam się w wyznaczonym, przez Friday, kierunku do laboratorium. Na miejscu czekał na mnie pan Stark i doktor Banner.

- Emily! Jak dobrze już jesteś. Usiądź na tym fotelu i zaczniemy badania. - Pan Stark zaczął mowić jak najęty a gdy pokazał mi miejsce badań, moje oczy wyszły z orbit a ja, prawdopodobnie stałam się blada.

Dookoła fotela były rożne stare piły, noże i inne ostre narzędzia, które nawet nie były stabilne. Oni chcą mnie badać czy zabić w męczarniach?

- Że ja mam na tym siadać?

- Co? Nie! To jakiś stary fotel. Thor go wczoraj znalazł.

- Już myślałam, że będziecie mnie torturować. - Zaśmiałam się nerwowo.

- No już siadaj i się zrelaksuj. - Pan Stark podprowadził mnie do właściwego fotela i przypiął mi kilka kabelków do ciała. Przekierowywany one dane mojego zdrowia i tym podobne.

Po skończonych badaniach ruszyłam z Thorem do najniższego piętra jakim były klatki więzienne.

- Em, Thorze? Po co my tu przyszliśmy? - brunet spojrzał się tajemniczo.

- Chce ci kogoś przedstawić. Emily, to jest mój brat - Loki. Loki to Emily.

- A co mnie to obchodzi? - razem z rzekomym bratem w tym samym czasie powiedzieliśmy to samo.

- Wejdź tu na chwilę. - gromowładny wskazał ręką na cele, w której był Loki.

- A jak nie chcę?

- To powiem Starkowi, że nie współpracujesz. - Po tych słowach skierowałam się do celi.

- Nawet nic jeszcze nie zrobiłam a już mnie za kratki wsadzają. - na mój komentarz czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem.

*mściciele- z języka angielskiego Avengersi.

Siemanko,przepraszam że tak późno ale wiecie: święta nowy rok i tak dalej ale postaram się pisac (dość) regularnie.SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU!!!!

I Lost Myself When I Lost You. - Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz