Rozdział 9.

593 30 13
                                    

Thor? Średnio przystojny? To nie jego opis! Gdyby było coś takiego jak miss wszechświata to Grzmotowładny miał by zwycięstwo w kieszeni! Ale zmieniając temat, wyszliśmy na zewnątrz. Jaka dziura! Matko!

- Co tu się stało? - Starlord sprawdził stan położenia planety a ja ciągle zastanawiałam się nad wieloma rzeczami. Postanowiłam odejść od nich o kilka metrów, usiąść, zamknąć oczy i pomyśleć, znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie możemy zostać na tej planecie! Musimy wrócić.

Słyszałam rozmowy jak przez mgłę, lecz moje nerwy puściły wraz z podniesionym głosem Starka:

- Czy ty ziewasz?! W momencie gdy objaśniam plan?! Słuchałeś w ogóle co mówiłem?

- Przestałem gdy powiedziałeś, że masz plan.

- Czyli oni nie będą słuchać? - W głosie Tony'ego było słychać zdenerwowanie i irytację.

- Nie są w tym najlepsi.

- Właściwie to czym wy się zajmujecie?

- Dobre pytanie Pete. - Dołączyłam się do rozmowy, będąc dalej ignorowaną przez Petera.

- Obrabiamy biednych i dajemy bogatym! - Ja, Tony i Peter spojrzeliśmy po sobie zdezorientowani. Czy możliwe jest bycie takim debilem?

Podczas gdy Stark objaśniał plan młotkom, ja ruszyłam do ojca i tak jak on zaczęłam medytować. Gdy wszystko ucichło otworzyłam oczy i znalazłam się w dziwnym białym pomieszczeniu bez okien i drzwi.

- Halo! Jest tu kto?! - Miałam krzyknąć jeszcze raz ale przede mną ukazała się łysa kobieta w żółtym szlafroku i z wachlarzem.

- Witaj. Panienko Strange. Czekałam na ciebie.

- Kim ty jesteś i co to za miejsce?

- Jestem Starożytna. A my jesteśmy w twoim królestwie myśli. Tutaj zapisują się twoje wspomnienia ale rownież możesz odnaleźć każdą bliską ci osobę i zobaczyć jej sytuację na dany moment. Uczyłam twojego ojca w Nepalu i wiedziałam, że będzie najlepszy, lecz ty! - Dotknęła palcem moją klatkę piersiową. - Ty jesteś nie porównywalnie potężniejsza. To ty, przywrócisz pokój na tej planecie i nadzieję ale pamiętaj, nikomu ale to nikomu nie mów o naszej rozmowie. Teraz wracaj. Jesteś tam potrzebna!

- Czekaj! - Zanim zdążyłam wyciągnąć jej rękę wybudziłam się z transu i zauważyłam zmartwione miny moich towarzyszy.

- Co się stało?

- Widziałam tylko samą ciemność ale jest w porządku.

- A ty Strange? - Spojrzałam na tatę, który miał mieszankę różnych uczuć. Był lekko załamany, zestresowany ale i pewny swego oraz zdeterminowany.

- Udałem się w przyszłość. Żeby zobaczyć możliwe wyniki nadchodzącego starcia.

- Jak wiele widziałeś? - Zapytał zaciekawiony Quill.

- Czternaście milionów sześćset pięć.

- Tato, ile razy wygraliśmy? - Spojrzał na mnie zmartwiony. Powiedz, że mamy jakieś szanse.

- Raz.

Usiadłam załamana i zaczęłam lewitować zamknęłam oczy i pomyślałam o Steve'ie. Byłam w dziwnym miejscu, Tokyo? Nie, Tokyo może jest rozbudowane ale to? Jakieś królestwo, Banner się ukłonił, więc wnioskując czarnoskóry mężczyzna musi być władcą. Zaczęli rozmawiać a ja nie zwracałam na to większej uwagi lecz na osobie, która się zbliżała. Czy to...

- Daję wam do tego jeszcze... - Nie zdążył dokończyć bo przerwał mu znajomy kapitana.

- Dobrze trzymającego się stulatka. - Przywitał się ze Stevem uściskiem.

I Lost Myself When I Lost You. - Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz