Rozdział 6.

642 39 2
                                    

Gdy Stark [...] miał mnie podnieść i zabrać oczywiście do bazy Avengersów lub T.A.R.C.Z.Y. lecz nie pozwoliła mu jedna rzecz...

Było to delikatne chrząknięcie doktora Bannera. Iron Man zerknął w jego stronę i zrozumiał jego wzrok. Blaszak przybliżył się do mnie i wyjaśnił krótki plan. Powinien zadziałać.

- Ludzie nic się nie stało, to nasza nowa przyjaciółka. Jest jeszcze młoda. Może zostawmy tą sprawę? Wszystkim to wyjdzie na dobre. Kto jest za? - Tony próbował mnie usprawiedliwić ale ja nie mogę. Muszę im dostarczyć te akta. Rozejrzałam się i przyjrzałam wszystkim super bohaterom, mój wzrok zatrzymał się na przyjacielu, który jako jedyny nie ma podniesionej dłoni.

Jest na mnie zły i to bardzo. Ale ja i tak nie pozwolę, aby cokolwiek lub ktokolwiek zrobił mu krzywdę. Zrobię wszystko, on jest za dobry żeby go coś złego spotkało. Może mnie nienawidzić ale ja dalej będę go chronić bo tak robią przyjaciele. Widząc, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, uciekłam. Może i robię źle i może jest jakieś inne wyjście ale ja go nie widzę. Wsiadłam w stojącą niedaleko, taksówkę wysiadłam na ulicy, na której znajduje się tutejsza tajna baza Hydry i oddałam papiery. Red Skull wziął je i uśmiechnął się.

- Nie potrzebne mi one. Chciałem tylko sprawdzić czy jesteś posłuszna. Jak widzę, nasze 'lekarstwo' nie będzie tu potrzebne. - Znienawidzony przeze mnie człowiek posłał mi chytry uśmieszek. Zacisnęłam pięści i już miałam się na niego rzucić ale jedno jego zdanie zatrzymało mnie na dobre. - Nie radzę, chyba że nie obchodzi cię los Spider-Mana.

*Trzy miesiące później*

Westchnęłam cicho i dotarłam do domu, jakim była świątynia, strzeżona przez mojego ojca. Przeszłam się po całym budynku wołając tatę i Wonga. Słysząc skrzypienie schodów ruszyłam w tamtym kierunku. Wyczarowałam tarczę i miałam już atakować.

- Stój! To ja, Natasha!

- Nat? Co ty tu robisz? Malowałaś włosy?

- Tak ale nie po to tu jestem. Wiem, że pracujesz dla Hydry pod przymusem ale musisz nam pomóc, musisz pomóc mi. - Widziałam, że blondynka ledwo dawała radę nie płakać.

- Bruce odleciał. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego i nie wiem gdzie. Poleciał w postaci Hulka więc on może jakoś kierował jego podświadomością albo...

- Natasha, to jest Bruce, jestem młoda ale ja wiem, ty wiesz i inni również, że zielony bez zgody Bannera nic nie zrobi, Może on... - próbowałam znaleźć idealne wytłumaczenie. - on nie chciał tu zostać? Nie skarżył się na coś? Nie mówił czegoś na ten temat?

- Rozmawiałam z nim jak byliśmy u Bartona. Mówił, że nikt go tu nie chce, że chce wyjechać ale nie przypuszczałam, że on serio to zrobi. Mogłam do tego nie dopuścić!

- To nie twoja wina blondi. Zobaczysz, nim się obejrzysz to zobaczysz Bannera uśmiechającego się niewinnie. Po za tym, co ty tu robisz na Odyna?! Jak zobaczy cię ktokolwiek z naszego rządu to pójdziesz za kratki!

- Nie martw się, mnie nie dopadną. Pamiętasz kim jestem? - Kobieta zaśmiała się ale po chwili spoważniała. - Tobie dalej nie wyjęli tego chipa?

- Nie, Tony coś mówił, że najmniejszy błąd może mnie zabić a baza Hydry jest za dobrze strzeżona i bez ciebie, kapitana i reszty nie damy rady się do nich włamać, więc stwierdziliśmy, że zignorujemy to i Tony zrobił mi bransoletkę która zakłóca jakiekolwiek fale. Hydra nie ma ze mną kontaktu do momentu, do którego mam na sobie to. - pomachałam metalem przed Natashą. Ta kiwnęła głową dając do zrozumienia, że rozumie. - Może się czegoś napijesz?

I Lost Myself When I Lost You. - Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz