Prolog.

2.3K 64 3
                                    

Rozglądając się w poszukiwaniu Petera podbiegłam do jego dzisiejszej partnerki.

- Hejka Liz. Sorki że zawracam ci głowę ale...gdzie jest Peter?

- Hej, spokojnie. Co do Petera to wszedł  ze mną na salę ale przeprosił i po raz kolejny mnie zostawił samą.

- Okej, dzięki i przepraszam za niego ale pewnie miał konkretny powód. - uśmiechnęłam się delikatnie i sztucznie, zastanawiając się co znowu on nie wymyślił.

Nie zważając więcej na brunetkę, wybiegłam jak najszybciej na zewnątrz mając nadzieję że go tam spotkam siedzącego na schodach lub coś podobnego. Niestety moje najskrytsze marzenie się nie spełniło. Na dworzu zamiast Petera, drżącego ze strachu że się skompromitował, widziałam Petera w dawnym stroju Spider-boy'a walczącego z jakimś gościem z dziwnym pistoletem. Miotał on laserem, widząc, że mój przyjaciel prawie dostał nie mogłam się powstrzymać od pisku.

Poprzez ten dźwięk zwróciłam na siebie uwagę tego gościa.

- Tego nie było w planach randki Parkera. - mruknęłam lekko zirytowana i przerażona jednocześnie, widząc celującego we mnie mężczyznę.

Gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk kumulującej się mocy w broni, zamknęłam oczy, po czym poczułam ze coś owija się wokół mojej tali. Czując szarpnięcie i dłonie oplatające mnie od tyłu, jęknęłam przerażona. Próbowałam się wyrwać, niestety na marne. W momencie, w którym miałam juz krzyczeć, usłyszałam ten dobrze mi znany głos:

- To ja. To tylko ja. Na mój sygnał uciekaj do środka najszybciej jak to możliwe okej? Nie pozwolę żeby stała ci się krzywda. Jasne? - kiwnęłam lekko głową otwierając buzię. - Mną się nie przejmuj. Wrócę i będę twoim prywatnym bohaterem jak obiecałem. A teraz leć! No już!

Chłopak lekko mnie popchnął, kiedy ja najzwyczajniej się nie ruszyłam, biegiem skierowałam się do drzwi na salę gimnastyczną. Przed całkowitym wejściem odwróciłam się spoglądając na Petera.

Idąc szkolnym pustym, korytarzem usłyszałam rozmowę dwójki ludzi. Zatrzymując się i przybliżając do ściany podsłuchałam kawałek ich dyskusji.

- Jeśli chłopaka nie będzie, skonsultuj się ze mną.

- I co wtedy?

- Wtedy, z rozkazu szefa, bierzemy dziewczynę.

- Dobra to idziemy?

Nie słysząc odpowiedzi cofnęłam się o parę kroków i ponownie ruszyłam w kierunku toalet. Mijając tych dwóch gości uśmiechnęłam się delikatnie życząc dobrego wieczoru. Oni nic nie podejrzewając uczynili to samo i poszliśmy w zupełnie rożne kierunki.

Będąc w łazience zamknęłam się w kabinie wyciągając podręczny nadajnik. Jestem prawie pewna, że szukają Petera. Jak go nie znajdą to wezmą się za mnie. Teraz można pomyśleć „przecież możesz uciec?" To tak nie działa. Z Peterem jesteśmy jakby jednością. Ja szukam i informuje, on walczy, poznaje Avengersów i z nimi pracuje. Oboje postanowiliśmy aby nikt się nie dowiedział o naszej współpracy.

Wracając, nie mogę uciec bo chcą mojego przyjaciela. To nic że go tu nawet nie ma, nie raz bez jego wiedzy naraziłam się, żeby jemu nic się nie stało, tak też będzie teraz.

Włączony nadajnik nałożyłam na uszy bo był w postaci kolczyków. Wyszłam z kabiny i podeszłam do lustra poprawiłam, opadające na ramiona, lekkie blond loki. Spojrzałam na siebie i powiedzcie mi, czemu jestem takim dziwolągiem? Fioletowe oczy? Kto normalny ma taki kolor? Czemu Peter mnie polubił skoro od początku wiedział ze jestem...inna?

Z moich rozmyśleń wyrwała mnie ta sama dwójka, którą słyszałam na korytarzu. Widząc ich odbicie w lustrze wyjęłam z torebki jasnobrązową szminkę.

- To damska toaleta, męska jest obok. - Faceci w czerni nic nie mówiąc zaczęli do mnie podchodzić. Nie zwracając na nich uwagi schowałam szminkę.

Kiedy już wyciągnęli ręce w moją stronę, złapałam ich za nie i powaliłam mężczyzn na ziemie.

- Mówiłam że to damska, a teraz macie szansę wstać i jak gdyby, nigdy nic wyjsć z terenu szkoły.

Jeden z nich, blondyn, podniósł się i wyciągnął paralizator. Tego nie było w planach. Od razu poczułam przeszywający ból i zauważyłam coraz wyraźniejszą, otaczającą mnie ciemność.

Otwierając oczy czułam na całym ciele ten okropny ból. Przyzwyczajając się do światła zobaczyłam  mężczyznę siedzącego na przeciw mnie.

- Wybacz za te brutalne powitanie ale nie dałaś nam wyboru.

- Odrazu mowię, że nie powiem gdzie jest Spider-boy, nawet jak będziecie mi grozić czy torturować.

- Wiemy o tym i proponujemy współpracę. - To mnie zdziwiło co spowodowało rozbawienie mojego rozmówcy. - To jak?

- Oczywiście, że się nie zgadzam! Coś wam się w główkach przekręciło.

- Sądziłem, że się nie zgodzisz. Dlatego chciałem po dobroci. Jeśli się nie przyłączysz zabijemy cię na oczach twojego kochasia. Jak myślisz, jak się poczuje, widząc umierającą w męczarniach, bliską osobę? - Nie, on się załamie. Nie mogę na to pozwolić! Wiem! Powiem wszystko dla Steve'a!

- Niech będzie, zgadzam się. - skrzywiłam się na widok tego parszywego uśmiechu.

- Tylko nie kombinuj. Masz chip w szyi, wszystko słyszymy i widzimy gdzie jesteś. A teraz jesteś wolna, widzimy się Mała. - Ledwo powstrzymywałem emocje żeby mu nie przywalić, nie mogę dopuścić, aby Peterowi stała się krzywda w sensie fizycznym, jak i psychicznym.

Wyszłam po kilku minutach z pomocą Jamesa jednego z pionków hydry. Co zrobić? Co zrobić? Nie mogę pójść od razu to wieży Avengers bo będą coś podejrzewać. Najlepiej pójdę do domu przebiorę tą nieszczęsną sukienkę ale najpierw wezmę relaksującą kąpiel. 

Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania i przywitałam się z siostrą. Byłam niestety adoptowana i nie mam pojęcia co z moimi rodzicami ale po co mi wiedzieć? To nie oni mnie wychowali. Co do przyszywanych rodziców to zmarli oni w katastrofie spowodowanej bombą rakietową hydry. Skierowałam się bezpośrednio do pokoju. Wchodząc do pomieszczenia przeklnełam w myślach.

- Gdzie byłaś?

- Peter. - czemu przyszedł akurat teraz? Co ja mu powiem? „Hydra mnie porwała i wszczepiła mi jakieś gówno w szyje i zabiją mnie na twoich oczach jeśli ci coś wygadam, przy okazji przywitaj się bo właśnie nas słuchają!"? To nie wchodzi w grę.

- Martwiłem się, włączyłaś nadajniki ale straciłem cię z pola widzenia. Myślałem że coś ci się stało. - nagle podszedł do mnie i mnie przytulił, co odwzajemniłam.

- W szkole mnie zaatakowali ale się obroniłam i uciekłam do jakiegoś starego domu i musiałam stracić zasięg. Co ty tu właściwie robisz?

- Bałem się i jeśli się zgodzisz a właściwie twoja siostra żebyście wprowadziły się do siedziby Avengers, będę wtedy pewny że jesteś bezpieczna. Rozmawiałem już z nią i powiedziała że wszystko zależy od ciebie.

- A pan Stark i reszta się zgodzili? Czy znowu działasz incognito?

- Tak zgodzili się. Nie pożałujesz obiecuję. To co zgadzasz się? - przytaknęłam głową na co chłopak strasznie się ucieszył. No świetnie, jak oni odkryją że „bratam" się z wrogiem to stracę ich zaufanie, bo wątpię aby uwierzyli mi w groźby kierowane w moją stronę, a jak oni przystanął mi ufać to Peter też a tego nie chcę.

- Chodź pomożesz mi się spakować.

Joł joł!
Serio juz nie usunę 🤞
Prolog już za nami moi drodzy. To akurat nie była część mojego snu ale musiałam jakoś zacząć żeby dojść do tego momentu i będzie on na pewno epilogiem a co się stanie w miedzy czasie zobaczycie sami. Peace✌️

I Lost Myself When I Lost You. - Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz