Rozdział 8.

638 31 10
                                    

Kiedy magiczna siła przyciągnęła mnie i Petera w ostatniej chwili wyswobodziliśmy się z dziwnego pola siłowego i złapaliśmy się pierwszych lepszych wystających części.

- Nie...nie mogę oddychać. - Parker zdjął swoją maskę i zaczął brać głębokie wdechy. Miałam już mu jakoś pomóc ale spadł.

- Peter! - Chciałam go złapać za rękę ale nie zdążyłam, na szczęście Stark miał zbroję Spideya w gotowości.

Zobaczyłam, że Peter został odesłany na ziemię z pomocą spadochronu. W momencie zbliżającego się Starka stałam się niewidzialna! To jest super! Znalazłam wejście i znalazłam się w środku. Widząc Tony'ego podeszłam zobaczyć z kim rozmawia i rozpoznając po głosie (który mieszał złość, troskę i ból) wiedziałam, że to Pepper. Przypominając sobie powód przybycia tu zaczęłam szukać mojego ojca. Nie musiałam długo szukać, ponieważ głośne krzyki pozwoliły mi go szybko znaleźć. Odczarowałam się i miałam już zejść na dół ocalić mojego tatę ale poczułam jak ktoś mnie łapię za nadgarstek.

- Wiedziałem, że kogoś mi brakuje. Nie możesz tam zejść. Potrzebny nam plan. Już ze Strangem próbowaliśmy go pokonać i widzisz co się stało. We dwójkę nic nie zrobimy.

- Może ja pomogę? - Oboje podskoczyliśmy ze strachu. Widząc Parkera Tony się zdenerwował.

- Młody co ty tu robisz?

- Nie mogłem się oprzeć, to przez ten strój! Więc, tak jakby to pana wina. - Tony się miał do mnie odwrócić ale natychmiast się zatrzymał i spojrzał znowu na Petera. Ale żeś zarzucił Parker, normalnie jak łysy warkoczami o sufit w parku.

- Coś ty powie...

- Cofam to! - Biedny się wystraszył, nie dziwię się. Najważniejsza zasada Starka (zaraz po tym, że tylko on ma zawsze rację) to taka, że nigdy nie obwiniaj o cokolwiek milionera i filantropa, bo skończysz marnie. Chłopak właśnie ją złamał.

Podeszliśmy bliżej brzegu zastanawiając się nad sposobem uwolnienia taty aż na moje placy wleciała peleryna taty. Dbałam o nią od momentu jak zamieszkałam w sanktuarium z czarodziejami. Najwidoczniej mnie polubiła. Zresztą nie tylko ona, miał miał* też mnie polubił.

- Jaki mamy plan? On nie może tak, on nie wytrzyma.

- Znacie taki film, staroć 'obcy'? - Przybiłam sobię piątkę z czołem. To się źle skończy...

*Dwadzieścia minut później*

- Boli prawda? Zostały stworzone do mikrochirurgi i każda z nich jest w stanie... - Voldemort odwrócił się do Starka. - zabić twojego przyjaciela.

- Nie przyjaźnimy się, ocalę go z uprzejmości. - Tony jak zwykle musi wszystko skomentować, bo przecież bez tego się nie obejdzie!

- Nie ocaliłes go jeszcze a twoje moce nie równają się moim. - Brzydula podniosła telepatycznie jakieś duże części z zamiarem rzucenia nimi w Iron Mana.

- Ale młody zna więcej filmów. - Z ramienia zbroi bohatera wysunął się mini wyrzutnik rakiet, który po wycelowaniu zrobił dziurę w statku kosmicznym i wciągając dziwaka. Peter w ostatniej chwili złapał siecią Strange'a gdy z jego pleców wyskoczyły metalowe, pajęcze odnóża. Podleciałam do niego, złapałam w pasie i ich wciągnęłam na pokład a Tony zatkał dziurę.

- Dzięki. - Powiedział od niechcenia. Dalej ma mi za złe to co się wydarzyło rok temu.

Nie odpowiadając ruszyłam do taty sprwdzić czy wszystko w porządku pstryknełam palcami i peleryna czarodzieja wróciła na swoje prawowite miejsce. Mężczyzna spojrzał na mnie ale nie skomentował.

I Lost Myself When I Lost You. - Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz