~2~ Przywilej odosobnienia

3.2K 345 147
                                    

_______________________________
A skoro źle jest dziś, to nie na wieki
Tak będzie. Kiedyś także Muzę śpiewem
Zbudzi Apollo, nie zawsze okrutnie
Łuk tylko tęży.
_______________________________

Hermiona ze zirytowaniem popukała końcówką pióra o pergamin, jeszcze bardziej romazując i poszerzając wielkiego, czarnego kleksa, który początkowo miał być artykułem do pisma, które zamierzała założyć.

Hermiona Granger nie osiadła bowiem na laurach. Albo inaczej: najpierw osiadła, potem zaś rozejrzała się wokół i zerwała jak poparzona, widząc, ile jeszcze jest do roboty. Przede wszystkim, należało coś zrobić z tymi wszystkimi śmieciowymi gazetami — a jako że kobieta nie miała mocy, by je zlikwidować, postanowiła chociaż sprawić im konkurencję.

Kolejna zgnieciona kartka uderzyła o ziemię.

— Zupełnie nie rozumiem, dlaczego to robisz, Miona — westchnął jej narzeczony, Ron Weasley, który właśnie wszedł do kuchni, gdzie urzędowała dziewczyna. Ta tylko spojrzała na niego ponuro, biorąc kolejną kartkę.

— Musimy coś zrobić — odparła, przykładając końcówkę pióra do białego pergaminu. — Rozejrzyj się. Nie widzisz, co się dzieje?

Weasley wzruszył ramionami.

— Jakoś się to z czasem ustabilizuje, Herm — odparł. — Swoją drogą, chyba ktoś robi sobie z nas żarty, patrz, co wysłali. — Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła, że rudzielec trzyma w dłoni rozerwaną, oficjalnie wyglądającą kopertę z pieczęcią Ministerstwa Magii. Ujęła list w dwa palce, odbierając go narzeczonamu.

— Szanowni państwo Hermiona Granger i Ron Weasley — przeczytała na głos, przebiegając wzrokiem po pajęczym piśmie jakiegoś urzędnika. — W związku z nowo wprowadzoną ustawą o odpowiedzialności za zbrodnie wojenne, prosimy państwa o stawienie się w Ministerstwie Magii dnia trzynastego marca o godzinie piętnastej w charakterze świadków w sprawie pana Dracona Malfoya. Podpisano Dwight Rosenblatt, Minister Magii. — Podniosła wzrok znad tekstu. — Rosenblatt to ten, który wygląda, jakby lada moment miał zejść na gruźlicę?

Ron skinął głową.

— To nie jedyny list, tak à propos — dodał. — Wysłali jeszcze jeden, dokładnie taki sam pod względem treści, tylko z nazwiskiem Harry'ego.

Hermiona zamarła.

— Tego Harry'ego, Ron? — zapytała, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. — Naszego Harry'ego?

— Mhm. — Ron włożył ręce do kieszeni. — Jeżeli masz na myśli tego w okularach, z którym się przyjaźnimy od jakiś ośmiu lat, który zabił Sama-Wiesz-Kogo i który aktualnie bawi się w związek z tym Malfoyem, którego dotyczy poprzedni list, to obawiam się, że chodzi nam o tego samego człowieka.

Hermiona prychnęła z niedowierzaniem.

— To śmieszne — warknęła, odrzucając włosy do tyłu. — Zbrodnie wojenne? Harry? Nie, coś się musiało im pomieszać.

Rudzielec wzruszył ramionami, po czym pochylił się nad listem i wskazał na odpowiedni fragment.

— Tak właśnie myślałem, że żartują, ale patrz. Według tej ustawy — popukał palcem w list. — Wszyscy, którzy przyjęli Mroczny Znak, automatycznie muszą zostać postawieni przed sądem. A Harry ma go wytatuowanego na połowie twarzy i ciężko tego nie zauważyć. Jeżeli wziąć to pod uwagę, ten list zapewne jest napisany na serio. Zresztą, pieczęć Ministerstwa wygląda dość autentycznie, nie uważasz?

— Niby tak, ale Harry  n i e  p r z y j ą ł  Mrocznego Znaku. — wycedziła Hermiona.

— Nie warcz na mnie, Herm. — Ron wyprostował się i przeczesał rude kłaki dłonią. — To nie ja to wprowadziłem i nie ja napisałem ten list. Usiłuję po prostu zrozumieć, dlaczego nam go wysłali i dlaczego uwzględnili w nim Harry'ego. Wydaje mi się, że to będzie czysta formalność. Wiesz, żeby nie było, że są stronniczy i go pomijają, pomimo takiego zapisu w ustawie, to wezwą go, uniewinnią i wszyscy będą zadowoleni. Mówię, czysta formalność.

Zwycięskie PrzywilejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz