~6~ Przywilej życia

1.8K 226 81
                                    

Właśnie zdałam sobie sprawę, że w tym fiku Draco jest albo w moim wieku, albo rok starszy: nigdy nie sprecyzowałam czasu, ile trwały pierwsza i druga część, stąd to wahanie.
____________________
Żyłem nie­daw­no do mi­ło­ści zdat­ny
I wo­jo­wa­łem wca­le nie bez sła­wy
Dziś broń ma oraz wy­słu­żo­na lira
Ozdo­bi ścia­nę

Ka­pli­cy, w któ­rej miesz­ka mor­ska We­nus.
_____________________

Draco nie mógł usnąć. Czuł się całkowicie wyprany ze wszystkich sił, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, ale sen uparcie nie nadchodził, chociaż Malfoy wiedział, że skoro Harry już usnął, musiało być naprawdę późno.

Miał tylko dziewiętnaście lat, a czuł się potwornie stary. Jakby ciężar nieswoich cierpień i nieswoich lat położył mu się na barkach i tkwił tam, nie chcąc nigdzie odejść. Zresztą, nawet jego własne zmartwienia i słabości wystarczyły mu do zatruwania sobie codziennie życia. Niemowa, charłak, kaleka... I na co było mu bawienie się w niańkę Wybrańca? Na co tak usilnie dążył do związku z nim? Na co wręcz błagał o jego miłość. Na to? Na te blizny? Na ten ból?

Jasne, kochał go. Być może z przyzwyczajenia lub przywiązania. Miłość do Harry'ego była jedną z niewielu rzeczy, jakie zostały po starym Draco, a Potter jako jedyny był w stanie go zrozumieć i pojąć choć w jakiejś części jego stratę i ból... Czasami jednak Malfoy zastanawiał się, czy powinni tak usilnie przy sobie trwać: Harry był głęboko zraniony, zgorzkniały i nieufny, ale Draco był po prostu zniszczony i często postrzegał siebie jako laleczkę, której jedynym wypełnieniem jest wyblakła miłość do Harry'ego. Nie widział dla siebie przyszłości. Nie mógł czarować, a znał jedynie świat czarodziejski. Nie miał wykształcenia, dzięki któremu mógłby pracować, udając mugola, nawet, gdyby coś takiego znalazł, nie przyjęliby go przez wzgląd na to, że był niemy, a w dodatku nie znał jeszcze języka migowego. Był... nikim. Po prostu nikim. Społecznie bezużytecznym, zepsutym odpadem. Gdyby nie Harry, to już by go nie było: albo zwyczajnie by sobie nie poradził samotnie, albo nawet przed dość pewną śmiercią głodową, znalazłyby go rodziny skrzywdzonych przez śmierciożerców osób i skonałby w jakimś zaułku, potraktowany Niewybaczalnymi.

Mimo wszystko, naprawdę intensywnie zastanawiał się nad ucieczką: mógłby wziąć wszystkie mugolskie pieniądze, jakie mieli w domu - Harry ostatecznie miał jeszcze swój skarbiec w Gringotta, nie odczułby dotkliwie tej straty, w końcu nie trzymali w mieszkaniu dużo. Spakowałby się w plecak lub torbę podróżną (nie potrzebował wielu przedmiotów), następnie odjechał z King's Cross najdalej jadącym pociągiem i spróbował jakoś nie umrzeć na drugim końcu kraju. Poczynił już nawet wstępne przygotowania: Harry myślał, że Draco zaczął nagle czytać te wszystkie książki z Mugoloznawstwa tylko dlatego, że stał się charłakiem i nie przypuszczał nawet, że kryje się za tym trochę więcej, choć oczywiście to wszystko było ze sobą powiązane. Ale kiedy Draco tak leżał w łóżku, patrząc na przesuwające się po suficie światła jadących drogą samochodów i słyszał spokojny oddech Pottera, nie potrafił wyobrazić sobie siebie, opuszczającego to mieszkanie i uciekającego na drugi koniec kraju, choć z racjonalnego punktu widzenia to była najlepsza, jeżeli nie jedyna opcja. Nie pasowali do siebie z Potterem. Ich uczucie opierało się na przywiązaniu i podobnych przeżyciach, a nie jakiejś głębokiej więzi duchowej powstałej w trakcie pierwszego wejrzenia. Nigdy nie chodzili na randki. Nigdy nie szeptali sobie czułych słówek. Nigdy nie byli romantyczni - jak można być romantycznym tuż po tym, jak właśnie się kogoś zamordowało ku uciesze innych śmierciożerców? Ich więź powstała, opierając nie na emocjach negatywnych i Draco wątpił, aby okazała się wieczną, chociaż ciężko mu było sobie wyobrazić, że kiedyś przestanie kochać Harry'ego, a Harry jego.

Zwycięskie PrzywilejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz