_____________________________________
Miłości! w tobie jednej odpocznienie...
I moc, i bytu oś; w tobie - sumienie - -Języki? - zwiną się jak książek karty,
Gdy je piorunów widelec rozdarty
Na sąd ostatni wyzwie... nasza wiedza? -
Upiorem życia; proroctwo cóż?...- miedza
__________________________________Pomieszczenie, w którym ich ulokowano, było małe i raczej nieprzystosowane do przebywania w nim przez długi czas. Przypominało poczekalnię, w której zamiast krzesełek ktoś ustawił kanapę i stolik, ściany były puste i białe, z odcinającym i się, brązowymi drzwiami, prowadzącymi do łazienki.
Draco i Harry siedzieli już tam którąś godzinę, czekając Merlin wie na co. Koło południa odwiedził ich Kingsley i przekazał, że Minister Magii czuje się już lepiej, aurorzy są coraz bliżej złapania zamachowców i wszystko powinno się skończyć do wieczora.
Ale nie sytuacja na zewnątrz niepokoiła Harry'ego: Draco zachowywał się przez cały dzień jak struty, nerwowo wyłamując palce i nie był w stanie skupić się nawet na grze w karty, w których zazwyczaj usiłował że wszystkich sił pokonać Pottera.
— Co cię martwi? — zapytał w końcu zielonooki, szczerze zmęczony siedzeniem w ciszy, która była już co najmniej przytłaczająca.
Draco niespiesznie sięgnął do kieszeni spodni po notes i po chwili odwrócił go, ukazując Wybrańcowi trzy słowa, napisane drobnym, pajęczym pismem.
Mój rychły proces.
— Hej, wszystko będzie dobrze — mruknął Harry, nieco zdziwiony taką odpowiedzią. Jego własny miał mieć miejsce dzień wcześniej, a Wybraniec dotychczas nawet o tym nie myślał. — To tylko formalność. Wiesz przecież.
Spojrzenie Dracona przekazało mu, że były ślizgon raczej nie jest co do tego tak przekonany. Lekko kręcąc głową, Malfoy zaczął coś szybko skrobać w zeszycie, od czasu do czasu kreśląc gwałtownie.
Chcę tylko, żebyś psychicznie przygotował się na taką opcję, że jednak zostanę w jakiś sposób ukarany. Nie sądzę, aby jakoś bardzo, ale byłem całkiem aktywnym śmierciożercą, Harry. Rosenblatt musi jakoś przekonać do siebie opinię publiczną: może mnie albo zrehabilitować, albo uznać, że skoro straciłem magię i całą resztę, to rachunki są wyrównane, albo skazać mnie na kilka lat Azkabanu. Zakładam, że nie więcej niż pięć, a też nie ma tam już dementorów, więc nie będzie to aż tak zła kara.
Szczerze mówiąc, nie podoba mi się, że to on jest głównym sędzią. Jego procesy, jeżeli oczywiście można to tak nazwać, dają mu niebywałą popularność — wiesz, skazywanie złych ziomków ku uciesze dobrych ziomków to świetny ruch, problem w tym, że ci dobrzy są aktualnie żądni zemsty, więc przymykają oczy na praworządność. Gdyby mogli, to by nas wszystkich najchętniej powiesili na najbliższym drzewie i nie żartuję w tym momencie. Gazety nie pomagają, bo jedynie jeszcze bardziej podsycają w ludziach nienawiść i poczucie krzywdy, a Rosenblatt umiejętnie z tego korzysta, dając kary dość wysokie, co satysfakcjonuje tłum. Pozostaje się jedynie cieszyć, że jeszcze nie wpadł na pomysł przywrócenia kary śmierci, bo wtedy sytuacja zrobiłaby się naprawdę chora.
Harry, nie zrozum mnie źle: Rosenblatt nie ma siły na arenie międzynarodowej, nie ma nawet szczególnie wyrobionej pozycji w Ministerstwie, dlatego dotychczas wydawało mi się — i nie tylko mnie, bo podobnego zdania była też chociażby Hermiona — że jest niegroźny. Dopiero ostatnio zdałem sobie sprawę, że jego siła to sądownictwo: musi mieć tam niebywałe kontakty, a że jest Ministrem Magii, samo Ministerstwo nie ma jak zareagować na to, co się tam wyprawia, zresztą nikt z "dobrej strony" nie widzi nic niewłaściwego w skazywaniu śmierciożerców na długie lata więzienia, nawet jeżeli dowody są wątpliwe. Nie wiem, jak mogło dojść do tak patologicznej sytuacji, ale też nie dziwi mnie to jakoś szczególnie, bo jesteśmy tuż po wojnie, więc różne oszołomy mają teraz pole do popisu. Chcę ci tylko przekazać, że musisz liczyć się z tym, że ten proces może nie pójść po naszej myśli, choć mam oczywiście nadzieję, że się tak nie stanie. Po pierwszej wojnie z LV też miała miejsce taka sytuacja — ludzie nie widzieli w niej nic złego i nadal nie widzą, zresztą czemu się dziwić? Ponad dziewięćdziesiąt pare procent skazanych to fanatycy, seryjni mordercy, gwałciciele i sadyści, którzy powinni zgnić w więzieniu, co nie podlega moim najmniejszym wątpliwościom. Nieprawidłowości w procesie nikomu nie przeszkadzają, gdy mowa o bestiach tego pokroju. Problem ma te kilka procent — a może nawet dziesiątych procenta? — które wcale nie jest potworami w ludzkiej skórze, albo nawet jest niewinne. Nie jestem w stanie rozsądzić, czy ja też wliczam się do tej kategorii.
CZYTASZ
Zwycięskie Przywileje
Fanfiction[Trzecia i ostatnia część "Ślizgońskich Praw"] "Muszę przyznać, że to zwyciestwo ma cierpki smak porażki, ale to chyba da się zmienić, prawda?" Świat po Wielkiej Wojnie Czarodziejów. Nowe rządy. Nowe prawa. Nowy świat. Ale ludzie... ludzie wciąż ci...