___________________________
Źle, źle zawsze i wszędzie,
Ta nić czarna się przędzie:
Ona za mną, przede mną i przy mnie
________________________— Gonią cię aurorzy — bardziej stwierdził niż zapytał Harry.
Alva nieco bezradnie wzruszył ramionami i bezceremonialnie przepchnął się do przedpokoju.
— Być może — burknął pod nosem, rozglądając się po pomieszczeniu. Potter zamknął drzwi na klucz, wcześniej wyglądając, czy aby na pewno nikt nie widział, kto właśnie wszedł do jego mieszkania, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że mieszkali w mugolskim bloku, to i tak nie miałoby żadnego znaczenia. —Spokojnie, nie zostanę tu długo.
— Mam nadzieję — skwitował Wybraniec. — Po tym, co stało się ostatnio na przyjęciu, w każdej chwili może tu wpaść Kingsley.
Bardziej podskórnie poczuł, że Draco ich obserwuje, niż to zauważył. Nie usłyszał też jego kroków w trakcie rozmowy. Czasami miał wrażenie, że Malfoy z każdym dniem znika coraz bardziej, coraz bardziej wymyka mu się z rąk. Bał się, że pewnego dnia obudzi się i odkryje, że blondyn rozpłynął się w powietrzu. Żył jakby ciszej i trochę mniej, trochę dyskretniej i nawet nie dlatego, że już nie mówił: wszystko w nim stawało się coraz bardziej nikłe, zdawał się... blaknąć. Rozpraszać w ciszy, w przestrzeni, w samym sobie i swoim nieszczęściu. Jakby przechodził ze stanu cielesnego w jakiś inny, jakby był już trochę nie z tego świata.
Ale Harry starał się o tym nie myśleć.
— Cześć, Malfoy. —Głos Alvy brzmiał tak, jakby ledwo przechodził mu przez gardło. Brunet obejrzał się na niższego chłopaka i zobaczył, jak spięty i czujny nagle się stał. — Wybacz, ale nie tęskniłem. I zakładam, że gdybyś mógł, powiedziałbyś mi dokładnie to samo.
Draco uniósł brwi i lekko się uśmiechnął. Zdawało się, że to przeraziło szatyna jeszcze bardziej.
— Zamierzam u was przenocować – ciągnął chłopak mimo wszystko. — Nie ma pełni, więc wszystko będzie pod kontrolą. Wiesz, nie zagryzę was we śnie ani nic, także jak coś, jak Kingsley już wpadnie, to zastanie was żywych, chyba że się wykończycie nawzajem. Serio, Potter, jak ty z nim wytrzymujesz? Ja rozumiem, że już przynajmniej nie pierdoli głupot, ani nie obraża cię na każdym kroku, ale to naprawdę nie jest duży plus w porównaniu do całokształtu.
— To miłe, że martwisz się o nasz związek – zauważył zgryźliwie Harry.
— A weź się wypchaj -— syknął ciemnooki i przygryzł wargę. — Powinienem był was zabić, kiedy jeszcze miałem taką okazję.
— Nigdy nie miałeś takiej okazji.
— Więc wy mogliście zabić mnie — rzucił wyzywającym tonem. — Przynajmniej nie musiałbym przez resztę życia uciekać.
Draco na ten komentarz westchnął i przewrócił oczami, a następnie gestem głowy nakazał szatynowi pójście za nim.
Alva zawahał się.
— Idź, przecież cię nie zje — mruknął nieco złośliwie Harry, samemu idąc w stronę kuchni, gdzie zniknął blondyn. Zastał go sięgającego po notatnik, ale Draco spojrzał na niego przez ramię i pokręcił głową, a następnie wskazał mu ręką drzwi.
To chyba oznacza "wypad", uznał Potter, a chociaż poczuł, jak wzbiera się w nim irytacja (w końcu o czym oni tak prywatnym chcą rozmawiać), jedynie uniósł ręce w geście kapitulacji i wyszedł z pomieszczenia, w miejscu mijając się z Alvą. Czasami naprawdę nie rozumiał swojego partnera, ale najwidoczniej tak było im już pisane. Nie chciał się kłócić. Nie chciał robić awantur o nic.
CZYTASZ
Zwycięskie Przywileje
Фанфик[Trzecia i ostatnia część "Ślizgońskich Praw"] "Muszę przyznać, że to zwyciestwo ma cierpki smak porażki, ale to chyba da się zmienić, prawda?" Świat po Wielkiej Wojnie Czarodziejów. Nowe rządy. Nowe prawa. Nowy świat. Ale ludzie... ludzie wciąż ci...