Rozdział 3 part 1

613 32 5
                                    

Tak jak myślałam. Po samotnym dwugodzinnym patrolu, jeszcze po zniknięciu Czarnego Kota, dopiero udałam się do domu, nie mogąc zmrużyć oka. Przez resztę wieczoru myślałam o tym palancie i doszłam do wniosku, że jest to najbardziej nieodpowiedzialny, lekkomyślny i idiotyczny imbycel, jakiego znam. Praktycznie rozmawiał ze mną 5 minut, bo patrolem z jego strony tego nie można było nazwać.
Nic nie robił cały cholerny dzień, po czym wyszedł na chwilę na pogaduszkę, a następnie zamiast ruszyć tyłek do pracy, wrócił tam skąd przybył. Łał. Myślałam, że poziom jego głupoty nie podniesie się już na wyższy poziom, ale życie jest peeełne niespodzianek. Gdyby jakiemuś człowiekowi coś się stało, lub gdyby zaatakował Władca Ciem... Byłabym zdana tylko na siebie! Co za baran! Nie wiem już ile dłużej mam czekać aż się ogarnie. Ciekawe czy mogłabym poprosić Mistrza Fu o zmianę partnera? W sumie... Nie mam nic do stracenia. Dochodziła dziewiąta. Wstałam z łóżka. Rodzice jeszcze nie śpią. Po cichu zeszłam po schodach na dół i zakradłam się do kuchni po dwa kawałki eklerów.  Mmmm...
Niebo. Spojrzałam ukradkiem przez drzwi do salonu na mamę i tatę, siedzących na kanapie i rozmawiających o czymś przejęcie. Ciekawe o czym? Na stoliku stał sok pomarańczowy i talerz croissantów, a w telewizji leciał jakiś kanał informacyjny. Z tej odległości nie mogłam nic usłyszeć. Ech.
No cóż, nie będę im przeszkadzać. I tak pracują ciężko dzień i noc w pracy, i nigdy ich nie widzę przy odpoczynku.
Wiadomo, prowadzenie piekarni nie jest jakąś tam bułką z masłem. Trzeba pracować już o trzeciej nad ranem aby przygotować chleb, bo od 7:00 ludzie już tłumami się schodzą żeby kupić pieczywo na śniadanie przed pracą lub szkołą.
A przez resztę dnia do późna, mama i tata pieką torty ślubne albo urodzinowe, na zamówienie klienta. Co ciekawe, z ich twarzy nie znika grymas uśmiechu, nawet gdy są po kłótni. Tak naprawdę, kiedy myślą że nie słyszę, polemizują o tym, że w sąsiedztwie otworzono już mnóstwo nowych piekarni, z dużo tańszym towarem, i ludzi z każdym tygodniem ubywa z naszego zakładu. A przecież z czegoś trzeba zapłacić te wysokie rachunki. Wierzcie lub nie, ale kiedy rodzice się tu wprowadzili, starali się na niczym nie oszczędzać, więc wynajęli największe, najbardziej obszerne, najdroższe mieszkanie, w dodatku nie oszczędzając na wyposażeniu. Narobili sobie kilku długów, które przez ostatnie lata spłacali, co szło im bardzo dobrze, przy ich obrotach. Ale teraz... Już nic nie wiadomo. Czasem mogę przed nimi udawać, że nic nie wiem o tym, że coraz ciężej im związywać koniec z końcem, każdego miesiąca. Spojrzałam jeszcze raz na moich rodziców i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku, zapaliłam lampkę, a następnie zabrałam się do jedzenia. Trochę nie zdrowo jeść o tej porze, no ale muszę zapomnieć przecież o tym dachowcu. Zjadłam deser, a na odstresowanie zajęłam się rysowaniem kreacji w moim szkicowniku. Tak się w tym zatraciłam, że całkowicie zapomniałam o upływie czasu. Kiedy zbliżała się jedenasta położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.

*Rano*

Wstałam zmęczona z łóżka opuszczając cieplutką kołdrę i skierowałam się w stronę zimnej podłogi mojej łazienki. Po ogarnięciu się i ubraniu grubego swetra, uświadomiłam sobie, że mam lekkie przeziębienie. Przygotowałam sobie prędko śniadanie i stojąc już na korytarzu w pełni przebrana, otworzyłam drzwi na dwór. A oto co mnie tam zastało:

- Lila???
- Dzień dobry Marinette! Prawa, że ładny poranek? Pomyślałam, że fajne by było gdybyśmy poszły razem do szkoły! Czemu nie odbierałaś moich telefonów? Dzwoniłam z dziesięć razy. Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwioną. - Zalała mnie nagłym słowotokiem.
- H-hej Lila... Nie wiedziałam, że dzwoniłaś, mam wyciszony telefon, a ostatnio wogule go nie włączam. Nie nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku.
W życiu nie spodziewałam się po niej, że o 7:30 Lila Rossi bez żadnej zapowiedzi będzie chciała odprowadzić mnie do szkoły... Zwykle robiła to Alya.
- Ach, nie szkodzi!! No to co? Idziemy? - złapała mnie energicznie za rękę i pociągnęła gwałtowanie w stronę chodnika.
- Jak ci minął wczorajszy dzień, Mari?
- Em... Dobrze, dość zwyczajnie. Odrobiłam lekcje, poszłam na zajęcia plastyczne... Czytałam przez chwilkę książkę i poszłam spać. Byłam trochę zmęczona, więc...
- Serio? Chodzisz na zajęcia plastyczne?? Łał, to super! Zawsze chciałam umieć tworzyć coś kreatywnego, ale moje zdolności zaliczają się tylko do rysowania małych ludzików, prostokątnych drzew oraz płaskich domków z trujkątnymi dachami, heheheh. W sumie, słyszałam nawet od Alix, że planujesz iść na ASP, i że masz wielki talent! Na pewno się dostaniesz. Pokażesz mi kiedyś swoje prace? Proszę??
- Ych, j- jasne! - nie przywykłam do tego że ktoś mnie chwali.
- Jakie książki lubisz?
- Różnie. Lubię fantasy i fanfictiony na wattpadzie o superbohaterach, ale tak na serio, to lubię czytać wszystko, byleby był tam przynajmniej jakiś ciekawy wątek miłosny.
Wiem, że to trochę tandetne, ale uwielbiam dojrzałe romanse.
Zwłaszcza jak pojawia się gdzieś love triangle, hihi.. To mega interesujące. Jakieś yaoi również czasami się znajdzie, lecz raczej rzadko...
- Serio???? To tak jak ja! Mamy bardzo podobne gusta! Ja jeszcze preferuje science-fiction i jakiś dobry kryminał, ale wszytko się zgadza!
- ALE przede wszystkim, to UWIELBIAM mangę.
- SIOSTRO!!!! - Rzuciła się na mnie zamykając w ciasnym uścisku. - Nareszcie ktoś tak jak ja lubi mangę!! Naprawdę, jak komuś o tym mówię, to ci patrzą na mnie jak na idiotkę i myślą, że czytam jakieś haremy!
- Ja mam tak samo! - Wykrzyknęłam podekscytowana. - Alya zupełnie GARDZI mangą. I nigdy nie mam nikogo, z kim mogłabym o niej porozmawiać! - skrzyżowałam na tę myśl ręce i zrobiłam dziecinnie naburmuszoną minę z wygiętymi ustami w dziubek, oraz obrażonym spojrzeniem.
Nagle obie zaczęłyśmy się śmiać niepohamowanym chihotem.

I oto, tym sposobem znalazłyśmy się w szkole.

Trochę krótki, ale mam za dużo tekstu na jeden rozdział więc będą chyba 3 części. Nie wiedziałam w jaki konkretnie sposób ująć problemy prywatne Marinette w domu, ale to na razie tylko początek, i kiedy już dotrwacie do odpowiedniego momentu, większość ważniejszych wątków ewoluuje, dając nam piękny ciąg przyczynowo skutkowy. ( A przynajmniej ja mam taką nadzieję 😂 ).
Nie wiem dokładnie ile trzeba będzie na to czekać, ale wiem że zanim to nastąpi będę chciała wprowadzać mnóóóstwo nowych wątków, aby trochę to urozmaicić.
;)
Ale będę starać się oczywiście powstrzymywać od pisania tych mniej ważnych rzeczy, z mniej znaczącym wpływem na tą całą opowieść 😄
I jeszcze jedna rzecz dla tych, którzy nie wiedzą:

Jest to powieść pisana szybko~~~~
Staram się codziennie pisać coś na brudno, więc rozdziały przychodzą co 2/3 dni, chyba że mam jakieś próbne egzaminy lub coś w tym stylu.
Także, na koniec dodam, że zapraszam do gwiazdkowania i komentowania książki, nawet jeśli się wam nie podoba czy podoba ( mówię teraz o komentowaniuu oczywiście XD ).
Zachęcam do dalszego czytanka~
Pozdrawiam,
M.W <3

Marinette: Ścieżka bohatera ~ Miraculum [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz