Rozdział 10 part 2

229 15 2
                                    

- Marinette, już trochę późno. Może spotkamy się jeszcze kiedy indziej, mamy przecież całe ferie do wykorzystania.
- Ach. No tak! Wiecie co, mam jeszcze zajęcia plastyczne za pół godziny, może się zdzwonimy potem?
- Dla mnie okej. Wogule nie zauważyłam jak czas nam szybko zleciał, prawda? A minęła już prawie godzina! - Powiedziała Aria.
- Nie ma problemu, i tak muszę się uczyć do matmy cały czas. - Westchnęła ciężko Rosalina przecierając powieki rękoma.
- Pfff, nie udawaj Rosa. Przecież i tak od razu pierwsze co zrobisz jak wrócisz to walniesz się na łóżko i będziesz oglądać anime do wieczora. To pierwszy dzień ferii, lol.- stwierdziła koczkowłosa.
- Ej! No weź! Psujesz mi motywację, naprawdę chcę się teraz uczyć...
- Yhm, dobra. Robię maraton filmowy dziś u mnie w domu, i zapraszam wszystkich zainteresowanych który się nie uczą! Adres i godzinę wyślę wam na mesie. - Obwieścił Luka.
- Hej!! A co to ma być??
- Myślałem że chcesz się uczyć.
- Bo chcę! Ale po nauce mam mnóstwo wolnego czasu...
- Przyjdziesz Marinette? - zapytał niebieskowłosy.
Już miałam radośnie odpowiedzieć, że jak najbardziej, ale doszłam do smutnego wniosku, że nie mam jak bo wieczorem idę jak zawsze na patrol.
- Ech... Sory, ale nie mogę, ja też mam dużo pracy w domu do późna i niestety nie dam rady.
- Powiedziałam lekko zażenowana.
Fajnieby było spędzić z nimi więcej czasu, poza tym pomysł oglądania do późnej nocy filmów dobrze by mi zrobił. W końcu cały czas coś robię...
- Ochh, szkodaaa. - Zbliżyła się do mnie nad stołem Suel, robiąc minę skrzywdzonej kaczki.
- Napewno nie możesz?? Byłoby suuper, obiecuję!
- No niestety...
- Aria - odezwała się Lovour. - nie naciskaj jej.
- Sorki - wróciła do starej pozycji brązowowłosa.
- W takim razie - wstałam od stołu by sięgnąć po kurtkę, którą dwie sekundy później podał mi Luka. - Muszę już zmykać. Do zobaczenia! - Pomachałam na pożegnanie pozostałym. Za chwilę w całym pomieszczeniu słychać było dzikie pląsy Arii: " Papa! Papa! Papa! ".
Wychodząc z kawiarenki poczułam przyjemne ciepło na swojej dłoni, słysząc równie przyjemny dla ucha, głęboki głos Luki.
- Odprowadzę Cię. - I złapał mnie za ręke kierując do przodu, rozpychając przede mną ludzi tak, żeby mnie nie uderzyli idąc. " Jakie to słodkie " - pomyślałam. Tak się troszczy o mnie jakby myślał, że nie umiem o siebie sama zadbać. - Zaśmiałam się w duchu do siebie.
Ileż niebezpieczeństw czyha na ludzi w Paryżu. To groźne miasto, nie tylko ze względu na ogromną skalę przestępczości, ale również ze względu na niewytłumaczalne zjawiska. Podczas których niektórzy obywatele całkowicie znikają, na ich miejsce pojawiają się dziwne, niebezpieczne stworzenia, następnie to one giną bez śladu, a ludzie pojawiają się znikąd niczego nie pamiętając. Jedyne kto może dbać wtedy o porządek wśród mieszkańców Paryża to Biedronka i Czarny Kot, czasami z pomocą innych bohaterów. O których oczywiście też nikt nic nie wie. Skąd przybyli, skąd mają te umiejętności którymi walczą z potworami, jak one działają, czemu to robią, i jakie jest logiczne wytłumaczenie na to wszystko? Z takimi pytaniami borykało się większość ludzi. Zarówno zwykłych, szarych obywateli, jak i rząd francuski, a nawet i reszta świata.
Nie wiedziałam nigdy co się stanie, gdy moje porozumienie z burmistrzem zostanie unieważnione.
Bezpieczniej było dla mnie i dla Mistrza Fu, kiedy było nas przynajmniej paru w grupie, mogliśmy się osłaniać wzajemnie na wypadek agresji ze strony policji, czy nawet armii krajowej. Teraz jestem sama. Problemy, jakie wcześniej nawet raz nie przeszły mi przez myśl, że mogą być, teraz stały się dla mnie smutną rzeczywistością. Nie ma Czarnego Kota, który jest idiotą i chamem, Adrienem, to fakt. Nie ma tej wiecznej marudy Chloe, nie ma primadonny Alyi, nie ma niesamodzielnego Nino. Nie ma nikogo, a dopuki nie znajdę drużyny, to nawet Mistrz Fu nie będzie miał jak mi pomóc. Nie mogę przestać szukać - takie myśli krążyły mi po głowie kiedy przypomniałam sobie o dzisiejszym patrolu. Sama nie dam rady ani pokonać Władcy Ciem, ani pojedynczego, silnego ataku akumy, ani ataku władz. Nie mogę cały czas się łudzić że będzie dobrze. Ech...
Cały dobry nastrój po spotkaniu z Luką i jego przyjaciółmi minął, jak gdyby go nigdy nie było. Wróciłam automatycznie do przygnębienia.
Nie powiem. Wcześniej było źle. Nawet okropnie źle, gorzej już chyba być nie mogło. Ale teraz nie jest jakoś dużo lepiej. To nie do pomyślenia.
Czemu kłopoty zawsze się mnie czepiają, nawet w święta?? Nigdy, zero spokoju! Tęsknię trochę za czasami gimnazjum, kiedy wszystko było prostrze...
- Marinette. - Wyrwał mnie z zamyślenia głos niebieskookiego.
- Hm? - odwróciłam głowę w jego stronę. Ten przyciągnął mnie lekko do siebie i oburącz złapał moją twarz przybliżając ją do swojej.
- Nadal jesteś zdenerwowana. - Powiedział zawiedzionym tonem, przesuwając palcem po moich ustach, przez podbródek, aż po lekko zaczerwienione policzki. Smutek w jego oczach aż mnie ranił, jakby ktoś wbijał mi szpilkę w serce.
- Nie prawda. - Starałam się wyszczerzyć w grymasie uśmiechu by się choć trochę rozchmurzył i zdjął ze mnie ten hipnotyzująco przeszywający na wskroś wzrok, ale coś mi nie wyszło. Jak tak na mnie patrzył czułam się, jak gdyby mnie rozbierał ze wszystkiego co ukrywam, pozostawiając przed nim gołą i zawstydzoną. Szybko chciałam się pozbyć tego uczucia. Ale nie mogłam ignorować jego ciepłych dłoni dotykających mnie w taki sposób, jak gdyby teraz jego jedynym pragnieniem było udowodnienie mi, że jakkolwiek będę próbować się od niego oddalić czy coś zatuszować, on mnie zamknie w żelaznym uścisku i nie puści. Nie puści, będzie mnie miał tak blisko, że nie będę w stanie oddychać, aż  się nim zakrztusze i się przed nim otworzę.
- Nie możesz przede mną nic ukrywać. Nie umiesz kłamać. Mari, słuchaj - schylił się lekko, oparł swoje czoło o moje przybliżając się jeszcze bliżej, i opatulił silnymi rękoma z każdej strony. - Nie chcę żebyś mnie oszukiwała. Ja poprostu... tego nie zniosę. Nie jestem w stanie zaakceptować Cię smutnej, czy cierpiącej przy mnie. Chcę tylko twojego szczęścia. Kiedy chcesz ukryć przede mną prawdę, co już i tak mnie wystarczająco rani i prowadzi do szaleństwa, nie mogę trwać koło ciebie. Powiedz mi co Cię dręczy, bo jak nie, to zacznę myśleć że to wszystko moja wina i, że znowu na ciebie nie zasługuje. To mnie dobija Marinette. Daj mi odpowiedź, otwórz się przede mną. Chcę być dla ciebie jak najlepszym oparciem, chcę byś się uśmiechała. Więc, proszę. Błagam, zrób to dla mnie. - Zacisnął nieznacznie mięśnie napinając ciało.
- Luka... - Zaczęłam.
- Myślałem, że to spotkanie dobrze ci zrobi, że się rozluźnisz w moim towarzystwie, i poznasz moich najbliższych. Ale -
- Luka, mi naprawdę się podobało. Szczerze mówiąc, miałeś rację. Kiedy byliśmy tam razem, zapomniałam o wszystkim. Nie zauważyłam nawet kiedy ten czas minął. Ale... przykro mi że nie mogę dziś już z wami spędzić czasu. Na serio chciałam pójść dzisiaj do ciebie do domu! Ale jak zwykle, mam pełno obowiązków. Wiesz...
Ostatnio jest mi ciężej. Mój partner w pracy mnie opuścił. Co więcej, powiedział że mnie nienawidzi i okazał to chyba w każdy możliwy sposób. Straciłam przyjaciela, z którym przyjaźniłam się od wielu lat.
Do tego, moi pozostali partnerzy również odeszli. Zostałam sama z tą robotą i nie dam rady zrobić jej sama.
Przez ostatni czas szukałam nowych ludzi do tej pracy, ale ona wymaga ogromnej ilości umiejętności, dyscypliny, pracy w grupie, a przede wszystkim mnóstwa czasu, i tym podobnych. Dopuki nie znajdę nowych partnerów, to... no cóż, uwierz mi na słowo kiedy powiem, że będzie bardzo, ale to bardzo źle.
I oczywiście nie pytam się ciebie o pomoc ani nic z tych rzeczy bo... to mój obowiązek. Ja to muszę zrobić, nie możesz mi pomóc. Obowiązuje mnie... pewna tajemnica. I spokojnie, nie martw się tak o mnie! Na serio, nie ma potrzeby. Jakoś sobie poradzę.
Wcześniej sobie dobrze radziłam, wiesz? Nie bierz tego tak do siebie...
- odetchnełam żałośnie.
- Wierzę ci. Rozumiem, że to twój obowiązek i nie możesz zdradzać za dużo szczegółów... Poprostu mam nadzieję, że nie wkopałaś się znowu w jakieś problemy. Boże, teraz to dopiero zacząłem się martwić! Czy to napewno bezpieczne?? Naprawdę nie potrzebujesz pomocy?? Jeśli tego potrzebujesz, mógbym obić komuś mordę, albo zadzwonić po paru znajomych jeżeli to grubsza sprawa -
- Nie nie nie nie! To nie tak! To nie taka tajemnica, ale możesz być pewny, że jakoś sama sobie poradzę!
- A więc to tak. - Mruknął mi do ucha z zadziornie podniesionym kącikiem ust, i zmrużonymi oczami. - Moja mała Marinette radzi sobie sama. Nie wiedziałem, że taka delikatna księżniczka jak ty, nie wyręcza się sługusami i sama  rozwiązuje problemy... No coś takiego... - zassał lekko miejsce pod uchem drżąc z wewnętrznego chichotu.
- NO WIESZ CO! - wykręciłam się i posłałam mu jedno z moich groźnych spojrzeń, przed którymi większość złoczyńców ugina się w pas. Na nim chyba nie zrobiło to takiego wrażenia.
Po chwili słychać było jego głośny śmiech, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Chłopak zginął się w pasie trzymając za brzuch, żeby tylko nie paść na chodnik ze śmiechu.
- Przecież ja się tylko z Tobą droczę!! Hahahahahahahahah - przeczesał mi dłonią włosy i pocałował w policzek naburmuszonej twarzy. Po chwili i tak wylądowałam w jego objęciach tuląc się do niego jak przylepa, a on przyciskając mnie do swojego torsu.
- Więc napewno dasz sobie radę sama?
- Tak!
- W takim razie - spojrzał mi głęboko w oczy przysuwając twarz coraz bliżej mojej - nie rób już więcej takiej miny. Uśmiechnij się kropeczko.
Jak na komendę posłałam mu wielki, uroczy, czarujący uśmiech od ucha do ucha, przy tym wspinając się na palce, odgarniając jego bujne niebieskie kosmyki oraz oraz całując go w czoło.
- Już lepiej. - Wyszczerzył się szelmowsko Luka.
- Ale i tak będę cię wspierał, niezależnie od tego co będziesz myśleć. Jak będziesz smutna, to płacz tuląc się we mnie. Jak będziesz się bać, nie bój się przyjść do mnie i pozwolić mi zadbać o siebie. Jestem tu dla ciebie, i tylko i wyłącznie dla ciebie. - Wtuliłam się w jego ramię, zaciągając się jego słodkim zapachem.
- Kocham Cię. - Powiedziałam.
On tylko przylegnął do moich warg, a dopiero po upływie dwudziestu sekund, szepnął mi:
- Wiem. Ja ciebie bardziej. - I wziął mnie sobie na ręce lawirując pomiędzy alejkami Paryża, skąd skierował się do starej czerwonej kamienicy gdzie odbyć się miały moje zajęcia plastyczne.
Zewsząd słychać było tylko nasze śmiechy.
Reszta ludzi tajemniczo zniknęła.


Witam! Z góry przepraszam za krótki rozdział, ale jakoś tak ładnie się skończył, że nie chciałam pisać dalej! 😄
Nie dodawałam kolejnego rozdziału, ponieważ wyjechałam na takie jedno zadupie i nie miałam tam internetu :(
Za co oczywiście ogromnie przepraszam ><
Postaram się już na serio dodawać regularnie. Mam OGROMNĄ nadzieję że to co dziś napisałam chociaż trochę się wam podobało :)
Pozdrawiam serdecznie <3
M.W ~~~~


Marinette: Ścieżka bohatera ~ Miraculum [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz