Nożyce tną Wattpada #4 [okładkownie]

1K 82 45
                                    

Od pragnienia do urzeczywistnienia, czyli o procesie tworzenia okładek

Wattpad dał nam wspaniałą możliwość oprawy opowiadań w okładki, których tworzeniem zajmuje się aż 82% ankietowanych, i to właśnie temat okładek chcę wam dzisiaj przybliżyć. Miałam poględzić trochę o procesie tworzenia, ale poprzestałam na planach, bo dostałam tak wiele pytań, że zwyczajnie nie mogłam odmówić odpowiedzi. Zaznaczam, że bazuję na własnych doświadczeniach. Nie jestem tu, żeby mówić o błędach, krytykować i absolutnie nie po to, żeby Was zniechęcić. Chcę pokazać, z czym wiąże się prowadzenie okładkowni, a nawet nakłonić do wzięcia sprawy w swoje ręce i założenia własnej. 

Początki

Zacząć można, gdy tylko ma się chęci. Pierwszą okładkę zrobiłam może w wieku trzynastu lat. Biorąc pod uwagę, że od tamtego czasu minęły zaledwie cztery lata, nie uważam się za geniusza czy mistrza w swojej dziedzinie, a za kogoś, kto dobija do półmetku swojego rozwoju. Pytano mnie o programy graficzne, a więc przestrzegam, żeby nie skakać od razu w odmęty Gimpa. Ja tak zrobiłam i straciłam zapał, gdy nie miałam pojęcia, po co te wszystkie opcje, czym jest aerograf i "co to znaczy rozmycie Gaussa?". Weszłam w picmonkey, gdy jeszcze nie wszystkie opcje były płatne i wkleiłam zdjęcie z napisem. Może efekt nie był imponujący, ale udało się, wreszcie poczułam satysfakcję. I o to właśnie chodzi.

Kiedy zakładać okładkownię? Myślę, że dopiero po nabraniu tempa, zdobyciu wprawy i ćwiczeniach, ale o tym jeszcze później.

Talent, czy praca?

Odpowiadając na pytanie: nie, nie mam żadnego wykształcenia graficznego. Pewnie gdybym miała, byłabym droga.

Według mnie w tworzeniu okładek nie jest ważny talent, a poczucie estetyki. Ktoś, kto wie albo czuje, jakie barwy do siebie pasują, sprawdzi się lepiej niż osoba, która po prostu lubi różowy. Tutaj wyczuwam największe różnice między zamawiającymi a mną. Ja wolę na okładkę dać mniej i przemycić gdzieś symbolikę i oczywiście klimat. Mogę nawet powiedzieć, że moje hasło to: po prostu ma być ładnie! Natomiast zamawiający życzy sobie wielu przedmiotów, najdrobniejszych szczegółów w tle i czasem jest tego tak dużo, że moje poczucie estetyki ginie gdzieś między jednym smokiem a tytułem. Żeby nie było, że ze mnie buc jakiś: liczy się zadowolenie zamawiającego. Czasem dostaję wolną rękę (lub mały palec) i mogę zaszaleć, ale zawsze poprawiam wedle życzenia i do skutku.

Do pracy zaliczam zdobywanie doświadczenia w programie graficznym. Gdyby mnie teraz postawili przed Photoshopem, nie miałabym zielonego pojęcia, za co się zabrać. Program graficzny stanowi dużą przeszkodę i trzeba wielu nerwów, by ją pokonać, ale nie od razu trzeba rzucać się na Photoshopa czy Gimpa. W tym drugim pracuję rok i dokładnie tyle czasu zajęło mi ocieplenie naszych stosunków. To dobry temat na artykuł ,,Jak nie osiwieć".

Jak to jest tworzyć zamówienia?

Zawsze czuję pewną odpowiedzialność, przyjmując zamówienie. No bo czy okładka jest taka, jaka powinna być? Oddaje klimat? I najważniejsze: czy zachęca?

Największym wyzwaniem zaraz po stworzeniu wstępnego szkicu jest znalezienie nie tylko czasu, ale i zdjęć. Jeśli Gimp czy inny Photoshop to dla Ciebie żadne wyzwanie, zdjęcia to prawdziwa zmora. Po pierwsze, muszą być z legalnych źródeł. Nie chcę, żeby pewnego dnia zapukał do moich drzwi pan z siekierą i powiedział, że zdjęcie jego psa jest na mojej okładce i mam go usunąć, bo inaczej to on usunie mnie. Ty na pewno też tego nie chcesz.

Polecam strony takie jak pixabay.com i unsplash.com. Znalazłam tam dużo ładnych i bardzo dobrej jakości zdjęć, za które nikt mnie siekierą nie zdzieli. Pinterest może służyć jako źródło inspiracji, nie materiałów do okładki. Grafiki ulubionego autora dają kopa. Można spróbować iść w jego ślady i stworzyć coś w innym stylu, wyjść ze swojej strefy komfortu.

Nożyce tną [2019] - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz