Rozdział 3

17 1 0
                                    


  Słyszę jak brzuch stwora na którym siedzę zostaje rozpruty. Sujp z rannym skrzydłem pada na bok przygniatając... moją chorą nogę.
- Ty suko! Nawet po śmierci?! - krzyczę ze łzami w oczach. Pozostały przy życiu napastnik zbliża się niebezpiecznie. A ja nie mam jak się wydostać... podnosi łapę z 5 wielkimi szponami.

- Żegnaj Julia żałuję że nie zdołałem cie uratować... - mówię do siebie ale potwór nie atakuje mnie, rozpruwa do końca skórę swojego towarzysza po czym zaczyna zżerać jego truchło. Wyszarpuję nogę spod kilkudziesięciu kilowego cielska martwego stwora. Widzę teraz co się dzieje - jeden Sujp żywi rozlanymi na ziemi flakami drugiego. No tak, trwa wojna - nie mają co jeść są tak zdesperowane, że zaatakowały człowieka - nie starczyłbym im na długo i prędzej czy później rzuciłyby się sobie do gardeł. Może wcześniej zjadły by jeszcze jaja - instynkt przetrwania wygrał. Obserwuję chwilę jak stwór który jeszcze chwilę temu mi zagrażał teraz je. Kuśtykam około 300 metrów po czym postanawiam zająć się stanem swojej nogi. Jest w jeszcze gorszym stanie niż myślałem. Wymiotuje z wycieńczenia, mam w plecaku jeszcze parę jaj ale to już nie ważne, chyba zbliża się mój koniec. Świat zaczyna mi się rozmywać w oczach, nie czuję już nogi, upadam twarzą na twardej ziemi po czym mdleję.

Odzyskuję przytomność, jestem na wozie ciągniętym przez 2 konie pośpieszane przez... czyli i tak umrę.
- Masz szczęście, że postanowiłem cię szukać - słyszę głos Orka, to nie jest mój Pan - to nie jest Orm, to Mink.
- Będę miał szczęście jeśli przeżyję podróż do obozu - odpowiadam w końcu. - Co ty tutaj robisz?
- A jak ci się wydaje? Orm nie raczył ruszyć swojej śmierdzącej dupy żeby dowiedzieć się jak potoczyła się bitwa...
- ...więc ruszyłeś swoją? - wtrącam
- Taaaa... przegraliśmy?
- Tak, tylko ja przeżyłem, Smit nakazał walczyć ludziom, dopiero gdy Trole dostały się do naszych okopów twoi bracia postanowili ruszyć.
- Nie mów jakby byli mi rodziną, wiesz że sam chciałem temu fiutowi poderżnąć gardło.
- Umarł na moich oczach.
- Jak? - wyraźnie zainteresował się w jaki sposób zdechł jeden z jego rywali.
- Został rozerwany przez cztery trole. A później zeżarty, ja w tym czasie leżałem pół przytomny pod stertą trupów.
- Dobrze, mi to słyszeć, ale lepiej mi powiedz co zamierzasz zameldować? Jak powiesz, to tak jak mnie przed chwilą to wiesz że wódz cię zabije.
- A co mogę powiedzieć żeby ten kretyn mnie oszczędził? - każda zła informacja od posłańca jest równoznaczna z jego śmiercią.
- Coś wymyślimy, mamy jeszcze dwa dni - odpowiedział jednocześnie poganiając konie.

Zauważyłem świeży bandaż na mojej nodze i ramieniu, opatrzył mnie.
- Dzięki, że się mną zająłeś - mówię ze wdzięcznością w głosie ale on nie odpowiada

Zasnąłem ...

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz