Rozdział 13

4 2 0
                                    

Wraz z Nataszą udaliśmy się w kierunku mojego obozu, pewnie już powoli przestaje istnieć by wyruszyć w podróż w kierunku gór, przechodzimy właśnie obok niewielkiej jaskini. Nie zauważyłem jej gdy uciekałem, ale możliwe, że idziemy trochę inną drogą. Nagle z dziury w skale wyskakują dwie joty. Joty wyglądają jak przerośnięte koty, są ślepe, polują posługując się węchem, najgroźniejsze są w dwójkach, mamy pecha.
- Kurwa - mówię głośno wyciągając swój nóż, Natasza bez słowa chwyta za topór i przyjmuję postawę obronną
- Będą chciały nas zajść z obu stron, stańmy do siebie tyłem, rób co mówię - Tak jak przewidziała, jeden kot zachodzi nas z prawej, drugi z lewej, stajemy tak by każde stało twarzą w twarz z zagrożeniem. Te cholery mają dobry metr pięćdziesiąt, stojący przede mną przetrwał już nie jeden pojedynek, na jego futrze widzę wiele ran, niektóre są świeże. Jego bok zdobi niedawno zasklepiona blizna. To słaby punkt, jeżeli uda mi się tam dźgnąć może go spowolnię a później... się zobaczy
Skaczą jednocześnie, słyszę jak Natasza podnosi topór z zamiarem zabicia jotę jednym uderzeniem, ale nie mam czasu jej obserwować, mam własnego wroga. Szybko do mnie doskakuje, chce rzucić się na moją szyję, więc tam przykładam nóż. Ślepota tego stwora działa na moją korzyść, ostrze wbija mu się w nóż, nie zabije go to, ale pozbawi węchu. Moja partnerka podróży chyba ma problemy, joty potrafią być diabelnie szybkie. Szybko doskakuję do kota, który przypadł mnie, wbijam ostrze w zabliźniony bok i ciągnę ostrze wzdłuż całej jego długości. Jego flaki powoli wypływają, stwór rzuca się jeszcze, ale powoli osuwa się i gaśnie. Patrzę jak ma się Natasza, jej topór jest mizerną obroną przed jotą. Ma już ranne prawe przedramię i udo, widzę jak stwór się składa by rzucić się ku jej klatce piersiowej. Staję między nią a kotem, gdy ten jest w powietrzu pcham nożem prosto w niego, trafiam w łapę. Druga sięga mojej twarzy, krew zalewa mi oczy, zamykam je szybko.
- Zwariowałeś?! - krzyczy na mnie olbrzymka za moimi plecami, nie odpowiadam.
Stwór jest przede  mną, czuję to. Nim cokolwiek robię słyszę potężne uderzenie i trzask łamanych kości
- Co jest? - pytam nadal będąc oślepionym
- Jest martwy - mlaśnięcie towarzyszące jak się domyślam wyciągnięciu ostrza z ciała kota sprawia, że przechodzą mnie dreszcze - ty też mogłeś być, pokaż - dotyka mojej twarzy. Ociera krew jakąś szmatką, otwieram oczy i widzę jej zatroskaną i przerażoną minę
- Aż tak źle? - zgaduję
- Nie tracisz dużo krwi, rana jest dość powierzchowna, ale zostanie z tego paskudna blizna, masz cztery pasy idące odtąd - stuka mnie w czoło nad prawym okiem - dotąd - pod lewym koniuszkiem ust - Nos masz mocno pokiereszowany, zachciało ci się być bohaterem
- Trudno, przynajmniej żyjemy - jestem taki kurwa głupi, poradziła by sobie z nim, dlaczego ja to zrobiłem? Coś we mnie krzyczało bym go zabił, chciałem widzieć jak ten stwór podobnie jak poprzedni wykrwawia się. Mało tej zachcianki nie przypłaciłem życie
- Teraz naprawdę będziesz wyglądać jak potwór - kwituje przykładając na moją twarz bandaże
- A jak z tobą? Też zostałaś ranna
- Nic wielkiego, zaraz się tym zajmę - podaje mi wodę
- Lepiej na przyszłość bardziej uważać - upijam spory łyk
- Masz rację, może zajmijmy ich jaskinię? Zjemy, ty odpoczniesz - brzmi dobrze, serce jeszcze mi się nie uspokoiło, muszę usiąść, wchodzę do jaskini, siadam pod ścianą, powoli przymykam oczy. Natasza została jeszcze na dworze, żeby oskórować zwierzęta. Wyciągam z kieszeni kawałek mięsa i szybko je pochłaniam. Odpoczniemy tu chwilę i mam nadzieję, że później bez przeszkód dotrzemy do mojego obozu. Chociaż w tym świecie mieć nadzieję to być głupcem, chyba jestem głupcem bo nadzieja to to co od dawna utrzymuje mnie przy życiu.

Zasnąłem

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 06, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz