Rozdział 11

6 1 0
                                    

Gdy się budzę orientuję się, że coś się zmieniło. Rozglądam się powoli po norce jaką udało mi się znaleźć dzień wcześniej, ale nie dostrzegam żadnej zmiany. 
- No nic, może mi się wydaje - mówię sam do siebie
- No pewnie, że ci się wydaje - słyszę czyjś głos za swoimi plecami, odskakuję jak poparzony i szybko się odwracam by zobaczyć z kim mam do czynienia. Jeszcze przed chwilą za plecami miałem potężnie zbudowaną do połowy rozebraną kobietę, na oko ma z dwa metry i szerokie bary, którymi mogłaby mnie zgnieść jednym niedźwiedzim uściskiem.
- Kim jesteś i co tu robisz? - pytam starając się nie patrzeć na jej nagie piersi
- Jestem Natasza a co tu robię? W sumie nie wiem, szukałam miejsca do spania, znalazłam tę norę, ale była już zajęta więc pomyślałam, że razem będzie nam cieplej i się nie myliłam - mówiąc to wstała i założyła skórę jakiegoś wielkiego niedźwiedzia wyszytą na kurtkę z guzikami z zębów na gołe ciało.
- Ok, czyli nie chcesz mojej śmierci? - kuźwa, dobre pytanie, jakby chciała mnie zabić to mogła to zrobić gdy spałem
- Bez obaw, nie jestem potworem, ja je zabijam - dopiero teraz zauważyłem, że o głaz oparty jest wielki dwuręczny topór. Natasza go chwyta i wyciąga ostrza w moją stronę - A ty? Jesteś potworem? - nie odpowiadam, najwyraźniej bierze to za "nie" - co ci się stało w nogę? - obniża topór i wskazuje nim bandaż na mojej prawej kończynie
- Bitwa, walka z sujpami... sporo się tego zebrało - odpowiadam siadając na podłodze - Natasza odrzuca topór jak zabawkę i klęka przy mnie
- Mogę zobaczyć? - pyta jakby zatroskana, co jest? Dopiero co groziła mi tym jebitnym toporem a teraz zmieniła się w kochaną ciocię? Ciocię o bicepsie większym niż moje udo
- Jasne - odsłaniam bandaż i moim oczom ukazuje się już nie zielona a czarna rana, z której wycieka ropa zabarwiona na czerwono krwią, wygląda to jakby za parę dni kończyna miała mi zgnić i odpaść samoczynnie. Chwyta swoją prawicą za ranę i lekko ją naciska, w efekcie wylewa się więcej ropy a mnie przeszywa ból porównywalny do przyłożenia rozżarzonego do czerwoności metalu do skóry. W taki sposób karano kiedyś za kradzieże w obozie, ale to nie powstrzymywało ludzi przed chęcią zdobycia lepszego jedzenia więc wówczas zdecydowali na ucinanie rąk, od tamtego momentu byłem ostrożniejszy gdy chciałem sobie coś przywłaszczyć. Dzięki temu mam nadal obie dłonie i potężną bliznę na prawej łopatce.
- To nie wygląda dobrze - naciska jeszcze parokrotnie a ja ledwo hamuję się przed zdarciem sobie gardła w okrzyku - poczekaj chwilę, podchodzi do niewielkiego tobołka zrobionego z tej samej niedźwiedziej skóry która zdobi jej górną część ciała. Wyjmuje jakieś liście i kawałek dziwnego sznura. Dwa liście wkłada sobie do ust i zaczyna intensywnie żuć, podchodzi do mnie i wypluwa to na moją ranę, którą specjalnie otworzyła, czuję delikatne zimno ogarniające moją nogę. Przykłada do tego trzy inne liście i całość przywiązuje sznurkiem, który jak teraz zauważyłem zrobiony jest z czarnych włosów. Gdy ta prowizorka już trzyma się mojej skóry nakłada na nią bandaż, który wcześniej był jedyną osłoną przed brudem - za jakiś czas powinno ci się poprawić, ale lepiej żebym raz na jakiś czas do tego zaglądała
- Dzięki... chyba - nie jestem pewien czy to co zrobiła pomoże, ale coś zrobiła, chciała mi pomóc i już samo to sprawiło, że jej jakoś zaufałem.
- No, to może opowiesz mi swoją historię "potworze"? - Chyba tak mnie zacznie nazywać, no cóż, lepsze to niż "niewolniku" 

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz