Rozdział 5

16 2 4
                                    

- Wstawaj śpiąca krórewno! - drze się nad moim uchem Mink
- Jasna cholera, nie umiesz budzić ludzi, to pewne... - przecieram zmęczone oczy i patrzę na Ogra w przepasce na tyłku, z pasem zaplecionym przez nagą klatkę piersiową z pochwami - jest w nich jakieś pięć noży. Ulubionym orężem jego rasy jest topór bądź wielki miecz a ten idiota upodobał sobie noże, Orm nazywa go "golibrodą". Natomiast jego ostrza zwie piórkami - cholernie ostre te piórka, raz widziałem jak nimi przeciął gardło Muki.
- I tak nie było źle, w obozie oblaliby Cię świńskimi szczynami - tak się tam budzi...
- Chyba wolałbym to niż Twoje wrzaski od samego rana
- Aj nie pierdol, podaj mi lepiej jajko, zgłodniałem jak jasna cholera. - no tak, jajka z plecaka, całkowicie o nich zapomniałem, dobrze, że noce na pustyni są zimne, w przeciwnym wypadku już by się zepsuły. Otwieram plecak i wybieram jedno z nich i podaję w jego wielką wyciągniętą łapę. Sam również zabieram jedno.
- Nie ma zarodków?
- Zjadłem wczoraj jedno, było czyste - nie cieszy go ta informacja. No tak, on i jemu podobni uwielbiają smak krwi.
- No nic, trudno się mówi - to powiedziawszy zaczął jeść jajko, CAŁE, ze skorupą. Ja rozbijam w swoim górę i przechylam je by wypić zawartość.


Siedząc tak zjadłem jeszcze jedno jajko, Mink zadowolił się kolejnymi dwoma.
- Ile można żreć? - pytam prowokacyjnie bo podczas posiłku nie rozmawialiśmy
- Wiedziałem, że jak Cię znajdę to będziesz pyskować - zna mnie aż za dobrze - ale dobra, już dość długo się opierdalamy, czas ruszać, przy dobrych wiatrach wieczorem będziemy w obozie.
- "Dobrych wiatrach"? Mówisz jakbyśmy byli na otwartym morzu - nie odpowiada, siada na wozie i popędza konie. Siedzę za nim, z braku laku zastanawiam się co powiedzieć temu cuchnącemu dowódcy ... zabije mnie, jak nic.

- No, jesteśmy - zatrzymuje konie tylko po to by pokazać mi miejsce, w którym zginę
- Jeszcze kawałek, mam czas
- Na co? - odwraca się do mnie
- Wymyślić co mu powiem
- Jeszcze nie wiesz?
- A co mam wiedzieć? Oddział padł, nie było żadnego chwalebnego zwycięstwa, ponieśliśmy jedną wielką klęskę.
- To bardzo dobrze - mój pan jest zaraz za mną ...
- Panie ... - spuszczam głowę i oddaję mu pokłon, niech sczeźnie - wybacz, że ośmielam się pytać, ale co ma oznaczać "bardzo dobrze"? Czy nie chciałeś by twój oddział wybił naszych wrogów?
- Ciągle tylko pytasz - karci mnie jak małe dziecko i nie odpowiada na moje pytanie - golibrodo, po co po niego jechałeś?
- Bo tylko on przeżył, tylko on mógł powiedzieć co się stało - Mink staje w mojej obronie, nie pierwszy i nie ostatni raz
- Nie wydałem takiego rozkazu! - patrzy na mnie - odstaw Mighu do innych a później staw się w moim namiocie - Mighu ... nazywają tak niewolników, którzy są najniżej - mogą z nami robić niemal wszytko. Pod nami w zasadzie są tylko Kasty - ludzkie prostytutki oddające się tym stworą w zamian za ochronę i lepsze jedzenie.
- Tak wodzu - kazał mnie odstawić boi się, że ucieknę?

Powrót do obozu jest lepszy niż się spodziewałem, z jakiegoś powodu mój Pan, śmierdzący Orm wydaje się być szczęśliwy, że cały oddział krew zalała, ale dlaczego? Coś musi być na rzeczy.

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz