Rozdział 8

11 2 0
                                    

- Czekaj - mówię odsuwając ją nagle od siebie
- Co? - pyta równie zdziwiona co smutna
- Wiesz dobrze, że chcę odnaleźć Julię...
- A ty znowu o niej - na jej drobnej twarzy maluje się lekka irytacja - od dawna jej już nie ma, dlaczego nie możesz zapomnieć i pójść dalej?
- Może masz rację, ale potrzebuję jeszcze czasu - po rozmowie z Minkiem już sam nie wiem czy ona żyje czy nie. Argumenty ogra były dość logiczne
- Dobrze, chodźmy już - opuszcza nasz mały odizolowany kąt ze smutną miną, a ja wychodzę zaraz za nią

- Gdzieś kurwa był? - Ten debil Igor nie ma nic lepszego do roboty jak darcie na mnie mordy
- Nie interesuj się - odpowiada mu Dominika bez mrugnięcia
- A on co? Języka w gębie nie ma, że się za niego pucujesz? - podchodzi do niej i pochyla się tak, że jego twarz jest może centymetr od niej
- Nie interesuj się - powtarza cedząc każde słowo patrząc mu prosto w oczy, zamurowało mnie to trochę, Dominika zawsze była dziewczyną na uboczu, widok śmierci ojca tak ją zmienił? Czy może coś innego? Moje rozmyślenia przerywa głuche uderzenie i jęczenie Igora na podłodze. Dominika kopnęła go prosto w krocze, nie zazdroszczę.
- Ała kurwa, nienormalna jesteś?! - jęczy zwijając się na podłodze, a ona uśmiecha się niewinnie w moją stronę po czym patrzy znowu na niego, nadal z absurdalnie niewinnym uśmieszkiem
- Ano jestem, dziękuję, że to zauważyłeś - przechodzą mnie ciarki
Przez drzwi zagląda jeden z Ogrów
- Nie leżakuj tylko rusz dupę bo czeka cię dziesięć batów - chyba najpopularniejsza forma kary tutaj, batożą nas tak długo i mocno aż skóra odchodzi od kości, nieraz zdarza się, że ktoś przez to umiera.
- Już idę panie - jęczy i powoli udaje się ku wyjściu, widzimy z Dominiką jak składa pokłon, a później udaje się do studni by napełnić wiadra.
- Co by nie mówić myślę, że w naszym obozie i tak nie jest najgorzej - mówi czarnowłosa niszczycielka jąder
- Może i masz rację, można zniknąć na jakiś czas i nikt nie zauważy
- Ale teraz jak obóz stracił większość ludzi i sporą część zielonych może być ciężej
- Mówiłaś coś, że mój pan chce zawiązać sojusz - nadal wydaje mi się to mało prawdopodobne
- A czy to jest teraz ważne?
- No niby nie ale... - moją wypowiedź przerywa pojawienie się jednego z niewolników należących do mojego pana
- Orm cię wzywa - ogłasza i nie czekając na odpowiedź odchodzi, jest to jeden z mulków - tak nazywamy tych szalonych, którzy mają obłęd w oczach. Nieważne czy jedzą, czy pracują zawsze mają jednakowo obojętny wyraz twarzy, ludzie wyprani z emocji, ci którzy stracili już całą nadzieję, też taki byłem przez jakiś czas gdy Julia została zabrana.
- Nie każ mu czekać - szepcze mi do ucha Dominika

Wychodzę i udaję się do namiotu na lekkim wzgórzu. Gdy jestem przed namiotem, powoli odsuwam płachtę będącą wejściem, namiot jest obszerny, w najwyższym punkcie ma może moje dwie wysokości. Po mojej prawej stronie znajduje się skrzynia, w której jak mniemam znajduje się rynsztunek, przede mną jest stół z czterema pokaźnymi pniakami jako nogi a sam blat to kiepsko ociosane bele drewna związane ze sobą. Na stole leży wielki topór z podwójnym ostrzem, człowiek musiałby trzymać go w obu rękach ale dla nich jest to zabawka, którą chwytają jedną potężną łapą. Dalej jest okrągła sypialnia - tam gdzie spała niewolnica, o której mi mówiła Dominika. Mój pan znajduje się na prawo od stołu - tam jest kolejne okrągła część namiotu tylko większa, tam prowadzone były narady z już nieżyjącym generałem, pewnie teraz zostanie nim Mink, ale dosyć podziwiania.

- Panie, wzywałeś mnie - mówię wchodząc po czym wykonuję ukłon
- Tak, mighu. Nie złożyłeś mi jeszcze raportu - oto raport: wszyscy zdechli, ja jeden przeżyłem pod truchłami ogrów i ludzi. Cud, że się nie udusiłem.
- Odziały ludzi zostały wysłane przez Smika na bitwę ignorując twe rozkazy...
- On już dawno powinien umrzeć - Co? Przecież to był jego syn, całkowita obojętność na jego twarzy wręcz mnie szokuje, może już to przetrawił i teraz nie jest to dla niego takie trudne? Może i są potworami, ale potrafią na swój sposób troszczyć się o swoich - Kontynuuj - ponagla mnie ręką.

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz