Rozdział 10

6 1 0
                                        

Zanim udaje mu się mnie uderzyć odskakuję na tyle ile to możliwe gdy ten potwór mnie trzyma, jego cios mnie nie trafia, już i tak grozi mi śmierć za sam nóż, dlaczego by nie zabrać ze sobą jego? Owijam się wolnymi kończynami dookoła jego łapy. Mam szczęście, jest tępy więc puszcza dłoń w której miałem nóż i próbuje mnie nią ściągnąć, szybko wbijam krótkie ostrze w biceps napastnika, ryczy głośno, zaraz pojawi się tu ich więcej. Wygiął się w tył by inni lepiej go usłyszeli, to był jego błąd. Wyrywam nóż z jego łapy, staram się sięgnąć gardła ale zdążył mnie odsunąć na zbyt dużą odległość. Mogę nim jeszcze rzucić, chwytam nóż za ostrze i staram się wymierzyć ale ten zielony idiota teraz trzęsie łapą, na której staram się utrzymać. Zdaję się na instynkt, rzucam. Ostrze wbija mu się w gardziel ale jest zbyt krótkie by go zabić, krwawi ale nic poważnego mu się nie stało. Nagle bierze potężny zamach i zrzuca mnie na podłogę, uderzając plecami o błoto pełne krwi martwego prosiaka powietrze ulatuje mi z płuc. Monstrum podchodzi do mnie, podnosi wielką nogę i stara się ją nakierować na moją głowę, umrę jak ojciec Dominiki, staram się odsunąć na bok ale jego gira jest zbyt duża, zamykam oczy i godzę się ze śmiercią.

Głuche uderzenie ale nie zgniatania mojej czaszki, coś rozbiło łeb stworowi, który jeszcze chwilę temu mógł pozostawić po mnie jedynie mokrą plamę. Nie wiem kto mnie uratował, to nie mógł być Mink. Widziałem jak szedł do lasu by zapolować na zwierzynę, to niewolnica, jedna z Kast. Weszła na skrzynię za plecami już martwego stwora i wbiła mu w czaszkę długi, potężny tasak należący do rzeźnika. Odsuwam się szybko by ciało mnie nie zgniotło, przewraca się na bok więc moja próba oddalenia się była zbędna. Widzę wystający z jego gardła nóż, podchodzę bezwiednie i go wyciągam.
- Uciekaj stąd! - krzyczy na mnie dziewczyna - dla mnie już nie ma ratunku, wynoś się!
- Ten nóż jest jedynym co mi pozostało po Julii, nie zostawię go tutaj - odpowiadam, słysząc jak zbliżają się następni, są już blisko, patrzę na kobietę, która mnie uratowała, znam jej twarz ale nie wiem jak ma na imię i czy je w ogóle ma. Odwracam się i biegnę, skręcam w prawo przy pierwszej okazji i biegnę jak najszybciej tylko potrafię.

Zatrzymuję się przy wielkim drzewie, nie wiem jak długo biegłem, oddycham ciężko, cały zalany potem opieram się o pień i siadam na podłodze, głowa sama mi opada. Dopiero co byłem na pustyni i walczyłem z Sujpami, widziałem śmierć człowieka, chwilę później Dominika mnie pocałowała, złożyłem raport wodzowi a na koniec uniknąłem śmierci z rąk prosiaka i Ogra. Jak mnie teraz zje jakieś dzikie zwierze to nawet nie będę protestować, postanawiam znaleźć sobie miejsce pośród gigantycznych korzeni z których część wystaje na dobre trzy metry ponad ziemie następnie skręcając ku niej. Udaje mi się znaleźć miejsce znajdujące się pod głazem niemal obrośniętym korzeniami, które tworzą coś na kształt dachu. Kładę się na twardej ziemi i staram się zapomnieć o wydarzeniach ostatnich dni, tego było zdecydowanie za dużo. Ciekawe co czeka tę niewolnicę, czy może ją przesłuchają czy od razu została zabita. Ale to mnie teraz nie obchodzi, najważniejsze jest, że już nie znajduję się w niewoli.

Zasypiam 

PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz