Nie odwracam się - zabieram plecak i zrywam się na równe nogi - muszę uciec. Biegnę najszybciej jak tylko mogę, ale jak szybko mogę biec z wielką raną w nodze? Dorwały mnie... jeden zaatakował od góry, a drugi od tyłu, czuję jak szpony rozrywają mi spodnie... milimetry od skóry. Odskakuję i robię parę dużych kroków po czym się odwracam, są tam gdzie były. Widzę je w pełnej okazałości... opierzone mutanty z wielkimi skrzydłami. Chcą jaj... i mojej krwi - co do drugiego nie mam żadnych wątpliwości. Muszę coś wymyślić, czas zdaje się zwalniać, jestem w stanie w ciągu paru sekund obadać wzrokiem oba mutanty. Ich wielkie szpony które chwilę temu mało nie rozszarpały mi nogi, wielkie otwarte dzioby, opierzone skrzydła. Jeden z nich ma ranne skrzydło, to ten który mnie zaatakował od tyłu - nie jest w stanie latać, może jedynie biegać. Gdyby udało mi się osłabić tego drugiego walka byłaby znacznie prostsza. Ale co mogę zrobić bez jakiejkolwiek broni? Chwila... mam wciąż butelkę po wódce. Gdyby udało mi się jakoś do niej sięgnąć nie prowokując potworów do atakowania mógłbym ją wykorzystać. Powoli podnoszę ręce, sięgam prawą za siebie, staram się jak najspokojniej otworzyć na ślepo plecak. Udało się, teraz muszę jakoś znaleźć butelkę... to jajko, to też a to? Sujpy mają już dosyć czekania, atakują frontalnie, wiedzą że nie mam szans, jeden i drugi szarżuje na mnie. Szybkim ruchem wyciągam nieznany kształt z plecaka, tak to butelka. Nie mam czasu mierzyć, rzucam nią w zdrowego mutanta, mam nadzieję trafić w łeb - potłuczone szkło go oślepi ale rzuciłem za słabo, nawet go nie trafiła. Już po mnie, są dwa skoki ode mnie, widzę już ich oczy. Chciałem tylko przeżyć a te jajka mogły mi to zapewnić. Jajka, no tak, mam ich przecież dziesięć w plecaku ale już nie zdążę wyciągnąć nawet jednego z nich. Skaczą na mnie w tym samym momencie. W ostatniej sekundzie odwracam się do nich plecami. Jeden zaatakował chorą nogę a drugi wbił się dziobem w mój prawy bark, no tak Sujpy uwielbiają bawić się ze zdobyczą. Ból nogi zmusza mnie do uklęknięcia, moi oprawcy oddalają się na chwilę, chcą bym cierpiał. Muszę jak najszybciej sięgnąć po jajo i oślepić nim zdrowego osobnika, przez chwilę będę miał tylko jednego przeciwnika na dodatek z chorym skrzydłem. Znowu atakują, znowu razem, znowu z tego samego miejsca, mam szansę. Zdejmuję jak najszybciej plecak i wkładam do niego rękę, przez ich wcześniejsze uderzenie kilka jaj pękło. Udaje mi się wyczuć jedno całe, wyciągam je i tym razem staram się wymierzyć, czas znowu zwalnia. Widzę zdrowego osobnika, jest na moje lewo. Wie co zamierzam zrobić, zdaje się tego wyczekiwać by odskoczyć i zobaczyć jak mój plan spełza na niczym. Ale ja nie rzucam, czekam aż będą tak blisko że nie zdoła odskoczyć. Teraz! Rozgniatam jajo na dziobie potwora, syczy z bólu - dostał w oczy, nie jest źle. W tym czasie drugi osobnik znowu atakuje moją zranioną nogę.
- Konsekwentny sukinsyn - myślę. Nie odskoczył, teraz jest moja szansa żeby go wykończyć. Chwytam w mocnym uścisku chore skrzydło i mocno je wykręcam, ma poszarpane brzegi, bestia poczuła się zagrożona - chce uciec.
- Nie ma mowy! - krzyczę i wskakuję na grzbiet bestii. W tym czasie mój drugi przeciwnik zdążył odzyskać jako-tako wzrok. Żądny zemsty rzuca się na mnie... czy raczej na swojego partnera. Postanawiam walczyć dalej, szarpię z całej siły za skrzydła mojego skrzydlatego wierzchowca, a ten staje na tylnych łapach.

CZYTASZ
Potwór
FantasiW niedalekiej przyszłości światem rządzą stworzeni przez naukowców „doskonalsi ludzie". Zwyczajni przedstawiciele rasy ludzkiej zostali niewolnikami. Młody chłopak próbuje przeżyć i odnaleźć spokój w ogarniętym chaosem świecie. Wszystko zmienia się...