»2«

837 81 37
                                    

I want to die soon

Poranek był naprawdę piękny. Ceremonią z dnia poprzedniego żył każdy uczeń, a plotki ponownie zaczęły się rozchodzić w tempie natychmiastowym. Drugi dzień szkoły, czyli ten prawdziwych lekcji, rozpoczął się równie słonecznie co poprzedni. Pyszne śniadanie przygotowane przez kochającą mamę parowało i roznosiło zapach na tyle intensywny, by w domu każdy przybiegł zaśliniony do stołu. 

W jednym z jednorodzinnych domów dosyć przeciętnie żyjącej rodziny, rozpoczynało się śniadanie, na które zawsze wszyscy schodzili się. Rodzice przygotowawszy razem posiłek nie musieli wołać dzieci, bo te same przybiegły. Posiadali ich łącznie trójkę: dwie dziewczynki i jednego, wymarzonego przez ojca, syna. Pomimo tego iż dziewczynki były córeczkami tatusia, to syn jako członek rodziny, który przenosi nazwisko był oczkiem w jego głowie. 

Taeyong był oczkiem w głowie każdego. Rodziców, starszej i tej młodszej siostry również. Każdy członek rodziny kochał go bardzo mocno, a swoje emocje wlewali w niego jak w marionetkę. Bowiem chłopak właśnie przez tyle skrajnej dobroci, miłości i delikatności, a także opiekuńczości ze strony rodziny stał się emocjonalny bardzo podatny. Podatny na wszystko, a najbardziej na ból, ponieważ wiele rzeczy robił nieuważnie, nie przemyślanie i wiele skutków tego było nie z jego winy. On jednak obarczał się tym uczuciem i z każdym dniem jego samoocena spadała, a jedna myśl wypalała mu dziurę w głowie. 

Chłopak, jako ostatni zszedł na śniadanie, które zawsze odbywało się z rodziną w przyjemnej atmosferze. Jego rodzice byli zgranym małżeństwem, pomimo siedmiu lat różnicy między sobą. Siostry dogadywały się pomimo iż różniły się dwunastoma latami, a średni Lee? On był pomiędzy i zamiast być zepchnięty na drugi bok, to od najmłodszych lat ubóstwiali go, a nastolatek stawał się coraz bardziej podatny. 

- Zjedź coś Tae, mama zrobiła przepyszne naleśniki. - najmłodsza lekko sepleniąc, przez brakujące dwie dolne jedynki, uśmiechnęła się zachęcająco w stronę brata. 

Blond włosy Lee trzymał wiele sekretów przed rodziną, uśmiechał się sztucznie, a w jego oczach nie było widać radości. Może nawet przez jego ostatni wybryk. Nie wiedział kiedy, ani dlaczego ktokolwiek przetransportował go do właściwego domu. Jego rodzicielka po przebudzeniu syna czekała już z kolejnymi bandażami, a siostry wbijały w niego swój smutny wzrok. Ojciec swoją zaradną ręką pomógł w smarowaniu syna maścią na siniaki przypominając mu o incydencie. 

Jednak scenariusze były zupełnie inne. Rodzina sądziła iż Taeyong miał wypadek, przypadkowy samochód zepchnął auto chłopaka z drogi, a ten wpadł w poślizg i rozbił się. Lee natomiast był świadomy swojej kolejnej próby samobójczej, gdy rodzina myślała, że chłopak naprawdę miał takiego wielkiego pecha do życia. Ponieważ nie było miesiąca, bez którego Taeyong nie przyszedłby zakrwawiony bądź poobijany, a próbował naprawdę wielu rzeczy. 

- Dzięki młoda. - odparł niskim, ochrypłym głosem, który odziedziczył po ojcu. 

Wiele przeszło z niego na ojca, jednak czasami miał wrażenie iż bardziej przypominał matkę. Swoją chudą posturą, średnio szerokimi ramionami w porównaniu do nastolatków w jego wieku. Już jego siostra była wyższa od chłopaka. Rzadko zwracał na to uwagę. 

- Taeyong dzisiaj zaczynasz lekcje prawda? Pamiętaj, by spakować wszystkie książki. W końcu to twój ostatni rok nauki, musimy zastanowić się nad twoim collegem. - głowa rodziny odezwała się, drapiąc po lekkim, siwym zaroście na brodzie. 

Nastolatek słysząc słowa pouczenia, jednak bardzo czule skierowane w jego stronę, zatrzymał widelec z naleśnikiem przed ustami. Momentalnie odechciało mu się jeść, ponieważ wiedział, że to tego czasu jego już nie będzie. Jednak nie miał pojęcia, jak przygotować na to wiecznie kochającą go rodzinę. 

Bad squishy (jaeyong)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz