»24«

590 56 119
                                    

how long? 

Nakamoto za zgodą rodziców został przewieziony na blok operacyjny. Wylew czyhał tuż za rogiem, co stanowiło ogromne niebezpieczeństwo dla zdrowia i przede wszystkim dla życia. Operacja trwała kilka godzin, a bok czaszki musiał być wygolony i opatrzony. Chłopak blady leżał spokojnie na specjalnym fotelu nie będąc świadomym, że igra ze śmiercią. 

Nikt prócz dwójki nastolatków i rodziców chłopaka nie miał pojęcia, że chirurg stara się o przywrócenie sprawności umysłu. Sicheng, który siedział w swoim tymczasowym mieszkaniu, wpatrzony bezmyślnie w ekran telewizora, zamartwiając się o stan zdrowia nastolatka. Chińczyk wiedział iż przekonał blondyna do odpowiedniej decyzji, jednak bał się konsekwencji. Stan Yuty był na tyle poważny, by móc przypuszczać iż jedna operacja dzieliła go od ostatecznego wyroku. 

Pewien impuls, który dosięgnął i Sichenga około północy spowodował iż chłopak natychmiast zarzucił na swoje ramiona skórzaną kurtkę i wybiegł z mieszkania bez słowa. Nie pozostawiając swojemu bratu jakiejkolwiek informacji skierował się do najbliższego środka transportu. 

Serce waliło mu jak oszalałe, galopowało bez chwili zwolnienia. Nastolatek nie miał pojęcia dlaczego odczuwał tak wielkie zdezorientowanie. W szpitalu znalazł się dosyć szybko, ponieważ w środku nocy ulice wcale nie były takie pełne. Pokonując tę samą drogę po raz drugi w ciągu ostatnich kilku godzin, tym razem miał pewność iż czyni dobrze. 

Dotarłszy do budynku powitała go ta sama pielęgniarka, która swoim zmęczonym uśmiechem chociaż minimalnie odgoniła zmartwienia WinWina na bok. Chłopak zapamiętaną drogą ruszył wzdłuż korytarza, chociaż pracownica szpitala wyraźnie powiedziała mu, że na nic jego wizyta jeżeli pacjenci śpią. Jednak ten ruszył pędem. 

Skręcając w odpowiednie rozwidlenie, ujrzał szereg drzwi, z których tylko jedne były uchylone i wychodziła z nich smuga światła. Bez wahania skierował się w ich stronę na drętwych nogach. 

- A co jeżeli... umrze? - rozdygotany, niski ton głosu przeszył uszy Sichenga, który momentalnie stanął pod ścianą. 

Wręcz odskoczył na bok, by nikt nie mógł ujrzeć jego nikłego cienia. Serca zadygotało gwałtownie chociaż nastolatek nie chciał się do tego przyznać. Wcale nie słyszał głosu Nakamoto i właśnie ten fakt sprawił, że chłopak poskładał w swojej głowie wszystkie wydarzenia w jedność. 

- Nie mów tak! - drugi głos odezwał się natychmiastowo, jakby nastolatek był oburzony słysząc poprzednie smutne słowa. 

Tym razem Chińczyk rozpoznał po głosie Taeyonga, swojego starszego znajomego ze szkoły, który również padł ofiarą agresywnego Yuty. Yuty, którego z pewnością nie było w danej chwili w pokoju. Chłopaka, którego chirurg zabrał na blok operacyjny osobiście. 

- Dzisiaj czułem się cudownie... - Sicheng chciał jeszcze podsłuchiwać rozmowy dwójki nastolatków, jednak gwałtownie poczuł nieznajomy mu do tej pory ból w klatce piersiowej. 

Pod jego wpływem nogi nagle straciły siłę do podtrzymania ciała, a wzrok stał się maślany. Chłopak natychmiast złapał za połę swojego Judasa, próbując opanować głośne bicie serca. Ton za tonem powodował coraz większe zakłopotanie WinWina, który oparłszy się o ścianę, prędko znalazł się tyłkiem na ziemi. Jedna chwila zaważyła na tym, by młodziak poczuł coś delikatnego i wilgotnego na policzkach. 

Zawsze płakał przez Nakamoto Yutę, jednak nigdy dla tego, że współczuł mu. Sicheng na nowo znalazł w sobie chęć pomocy swojemu prześladowcy i tak wiedząc, że nic przyszłościowego między chłopakami nie zajdzie. Za daleko blondyn posunął się w relacji kumpel-kumpel, by pozostali w całkiem dobrych stosunkach, ponieważ kiedy raz serce zabije w tym dzikim rytmie miłości, osiągnięcie to przypisuje się tylko jednej osobie. 

Bad squishy (jaeyong)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz