»4«

722 82 57
                                    

give me that~

Taeyong nie radził sobie z pewnym wachlarzem uczuć. Pracował nad tym i naprawdę pragnął nie być na tyle uczuciowy, by poddawać się emocjom od razu. Jednak nie wszystkie zmiany przychodziły na tyle szybko, jak on chciał, a nie widząc rezultatów poddawał się już na samym początku. W dodatku nie było przy nim osoby, która powiedziałaby co myśli na ten temat, która wsparłaby go w złych sytuacjach i od początku twierdziła, że Lee się uda. Przynajmniej Tae nie poznał jeszcze takiej osoby.

Telefon wibrował dźwięcznie, przez co odbił się od blatu biurka zwracając tym uwagę nastolatka. Taeyong siedział przed meblem na krześle obrotowym, wpatrując się w swój sufit. Zastanawiał się co mógłby zrobić tym razem. Czego jeszcze nie próbował? Kręcąc głową ponownie spojrzał na dzwoniącą bez przerwy komórkę. Widział na niej imię kumpla, który po raz trzeci próbował dodzwonić się do czerwonowłosego.

- Halo? - chłopak odebrał, jednak po jego marudnym tonie głosu można było domyśleć się, że nie jest w humorze.

Przez ostatnie dni ledwo co unikał ciekawskich spojrzeń i próbował nie słuchać plotek. Omijał obserwujące go postacie i chował się na tyłach szkoły nie przychodząc w ogóle na stołówkę. Ograniczył styczność z każdym, jak i powoli zaczynał zaniedbywać przyjaźnie, jednak kumple przyzwyczajeni do takich obrotów spraw, jedynie zaakceptowali poczynania Taeyonga. Przez ostatnie lata zauważyli jak nastolatek ucieka od problemów, jednak żaden z nich nie miał siły, by zmierzyć się z tak wielką dozą nieszczęścia.

- Odebrałeś! Super! - Johnny po drugiej stronie wydawał się być naprawdę zadowolony, jednak do Taeyong jakoś to nie przemawiało.

Czerwonowłosy jedynie okręcił się w krześle, oglądał tym razem przestrzeń za oknem. Miał wrażenie, że tego wieczora było ciemniej niż zazwyczaj, a latarnie ulice są zwyczajnie popsute.

- Mogę się zaraz rozłączyć. Co chcesz? - Taeyong przełknął ślinę, czując posmak krwi na języku.

Wiedział, że nie powinien tak przygryzać swojej dolnej wargi ust, jednak nie potrafił powstrzymać się przed zdzieraniem z niej naskórka. Czasami tego jeszcze nie zestarzałego, a to powodowało ból i dyskomfort przy otwieraniu buzi. Jednak nie przejmując się tym wcisnął w krwawiącą wargę jeszcze paznokcia, by pogłębić ranę. Przyzwyczaił bądź uzależnił się od czucia bólu, to była część jego życia i jeżeli ktoś chciałby przejść przez drzwi Taeyonga to musiał mieć świadomość, że nastolatek posiada ogromny ciężar.

- Nie rozłączaj się! Ja w sprawie dzisiejszego wyjścia. Wiesz jest pierwszy weekend od rozpoczęcia roku szkolnego, może jakiś mały wypad? Lubisz prędkość to moja propozycja ci się spodoba. Idzie jeszcze Ten. - Johnny tym razem był chyba wniebowzięty, ponieważ czerwonowłosy musiał na moment odsunąć słuchawkę od ucha, by głośny dźwięk nie przytłumił jego myśli.

Kiedy ktoś wspominał Tae o prędkości i ryzyku dla niego wtedy nie liczyło się nic innego. Dlatego otworzył szerzej oczy i lekko podekscytowany pokiwał głową żywo. Mogło udać mu się tej nocy, musiał spróbować.

- Jadę z wami. - po chwili dopiero przypomniał sobie iż jego samochód był w naprawie, a tata miał odebrać go z warsztatu dopiero pod koniec przyszłego tygodnia - Ale nie mam auta. - burknął pod nosem i czując zawód, a także złość na siebie, wstał gwałtownie i rzucił poduszką zza pleców prosto w stronę jednoosobowego łóżka.

Jakby materac zakwiczał, a szare ściany pokoju przyglądały się równocześnie oceniając sylwetkę Lee. Właśnie tak czuł się chłopak, nawet we własnym pokoju - obserwowany.

- Nie ma sprawy, weź motor. Najwyżej pojedziemy w kilku wyścigach. - Johnny uśmiechnięty od ucha do ucha podał czerwonowłosemu pomysł, który był jeszcze bardziej ryzykowny i możliwy do spełnienia.

Bad squishy (jaeyong)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz