23:45Pojedyncze krople stukały maniakalnie w zewnętrzną część parapetu. Ostatki deszczu schładzały ciemną Warszawę, racząc jej mieszkańców przyjemnym zapachem wilgoci.
Zośka od kilkunastu minut siedział przy stole. W ręku nerwowo obracał pustą szklankę po wodzie. Długie kościste paliczki trzymały w skupieniu szkło, badając jego każdy, najmniejszy fragment. Wzrok chłopaka był nieobecny, zamglony. Jego umysł także przemienił się chwilowo w obszerną gąbkę, która poza dźwiękiem padającego deszczu nie pochłaniała żadnych innych informacji.
Obecnie nie chciało mu się ani spać, ani jeść. Właściwie ostatnio najbardziej ciągnęło go do picia - i nie, nie chodziło w tym wypadku o wodę, ani o pyszną kawę ze świeżych ziaren, o której mógł tylko pomarzyć. Jego zmysły pragnęły zwyczajnie wyłączyć się przy odrobinie alkoholu. Na tyle mocnym, aby chociaż przez jedną noc zapomnieć o wszystkim i o wszystkich dookoła.
Nie mógł sobie jednak na to pozwolić. Choćby dla czystego sumienia. Znając swoje szczęście, pewnie akurat tej nocy byłby potrzebny rannemu Jankowi. Ponadto spożycie tej używki przeczyłoby jego zasadom moralnym. "Picie skraca życie" - tak zawsze mu mówiono.
Nagły hałas.
Głośny i piskliwy dźwięk.
Tadeusz momentalnie wstał z miejsca i wyprostował dłońmi swoje ubranie.
— Przeklęty dzwonek — pomyślał, a strwożone serce nie potrafiło opamiętać przyspieszonego bicia.
Chłopak podbiegł do drzwi i otworzył je jednym, gwałtownym ruchem zachowując przy tym odpowiednią ostrożność. Widząc postać niskiego starca, zdziwił się nieco.
— Dobry Wieczór — zaczął uprzejmy głos przybysza. — Przepraszam, że o tak później porze, ale niestety dopiero teraz mogłem państwa nawiedzić — odparł tajemniczy mężczyzna z brązową teczką w ręku.
— Przepraszam, mógłbym się wpierw dowiedzieć kim pan jest? — zapytał lekko śpiący już Tadeusz, przyglądając się obcemu mężczyźnie z zaciekawieniem, ale i niecierpliwością.
Staruszek wyciągnął wizytówkę z szarego, grubego papieru i podał ją Zośce.
dr. ANDRZEJ TROJANOWSKI
Prywatny lekarz - specjalista
— Och, no tak, oczywiście! Zapraszam — wskazał gestem ręki wnętrze mieszkania.
Starszy mężczyzna bez wahania zdjął swój płaszcz, po czym skierował się do salonu. Rozglądając się bystro, spytał po jakimś czasie o łazienkę.
— Jest tam, niech pan mówi jeśli potrzeba czegoś konkretnego — odparł pewnie Tadeusz, wskazując na szaro - białe drzwi z lekko zardzewiałą klamką.
Zdenerwowanie i lekki stres zaczęły uwierać w gardle Zawadzkiego. Oczywiście cieszył się, że lekarz dotarł. Cieszył się, że w końcu Rudy otrzyma profesjonalną pomoc. Bał się jednak samego "wyroku", osądu lekarza. Tego, czy Janek będzie żył, czy ma szansę na przeżycie. Czy potrzebna będzie operacja? Co jeśli nie starczy im pieniędzy, co jeśli lekarz przyszedł za późno? Zośka zaczął odruchowo drapać paznokciem kciuka powierzchnię wskazującego palca.
CZYTASZ
Dʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ? // Rᴜᴅʏ x Zᴏśᴋᴀ Kamienie na Szaniec
Historical FictionNasza miłość wojenna Do innych jest niepodobna Naszą miłość wojenną Trzeba szybko wykochać do dna Nasza miłość wojenna Jest pośpieszna i smutna Dano ten jeden dzień nam Nie przyrzeczono jutra ~ Joanna Rawik Opowiadanie nie zawiera aktów fizyczni...