Rozdział 17

681 17 0
                                    

Cieszyłam się na myśl o tym, że jeszcze tu zostajemy. Teraz cieszę się, że tu przyjechałam a jeszcze dwa tygodnie temu wolałam zostać w swoim łóżku i nigdzie nie wychodzić.

Siedziałam razem z Ashley w naszym pokoju, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu, był to Aaron. Powolnie sięgnęłam po mój telefon, który leżał na stoliku obok mojego łóżka.

-Halo.

-Hej Liza. Mam pytanie.

-Tak?

-Jeździłaś kiedyś motorem?

-Nie???

-A chciałabyś?

-No wiesz ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia na tym świecie.

-No proszę, obiecuje, że nawet włos ci z głowy nie spadnie.

-No dobra, o której mam być gotowa?

-Piętnasta pasuje?

-No spoko.

-Aaron dzwonił?- Zapytała moja koleżanka z uśmiechem na twarzy.

-Tak, przecież kto inny by mógł.- Spojrzałam na nią z poirytowaniem, ale w głębi duszy byłam szczęśliwa, że znowu spędzę z nim czas, sam na sam.

Podświadomie wiedziałam, że on mi się podoba i czuje się w jego towarzystwie bardzo dobrze, ale nie chciałam o tym nikomu mówić. Nawet samej sobie.

Gdy już byłam gotowa do drzwi zapukał Aaron, otworzyłam je z uśmiechem na twarzy.

-Gotowa?- Uśmiechnął się do mnie uroczo, zresztą tak jak zawsze to robił.

-Tak.- Odwzajemniłam jego uśmiech.

***
Gdy wyszliśmy z hotelu zobaczyłam jego błyszczący od czystości czarny motor.

-Naprawdę nigdy nie jeździłaś?- Zapytał, wchodząc na swoją maszynę.

-Nie, w sumie nie nawet było okazji.

-No to wsiadaj.- Zrobił zachęcający gest ręką. Wsiadłam na motor i mocno objęłam chłopaka. Usłyszałam tylko jego cichy śmiech na co sama się uśmiechnęłam.

Chłopak podał mi jeden kask a drugi założył na siebie.

Było super jechaliśmy z bardzo dużą prędkością, wiatr we włosach. Świetne uczucie.

Nagle na drogę wyjechałam nam samochód, Aaron zaczął gwałtownie hamować. Jednak to nic nie dało. Słyszałam pisk opon i dźwięk tłuczonego szkła. Przed oczami zrobiło mi się czarno, później już nic nie czułam.

                          Aaron POV

Jakiś debil wyjechał nam przed drogę, zacząłem gwałtownie hamować lecz to nic nie dało uderzyliśmy w pojazd. Ja miałem tylko jakieś pojedyncze zadrapania i trochę bolała mnie ręka.

Lecz Liza ona leżała na jezdni, była w krwi, szukając telefonu zobaczyłem czy oddycha na szczęście tak.

Zadzwoniłem po karetkę, która przyjechała bardzo szybko. Zabrałem się razem z Lizą do szpitala, ja przeszedłem jakieś kontrolne badania, miałem tylko zwichniętą rękę.

Siedziałem w poczekalni czekając aż powiedzą mi co z Lizą. Przez wielkie przeszklone drzwi wszedł wysoki mężczyzna w białym kitlu, podbiegłem do niego jak najszybciej.

-Co jest z Lizą?

-Jest pan jej chłopakiem lub rodziną?

-Jestem jej chłopakiem.- Musiałem skłamać, żeby dowiedzieć się co z nią jest.

-Pana dziewczyna jest w śpiączce, przeszła operacje.

-Czy modę do niej iść?

-Tak, sala dwadzieścia cztery .

-Dziękuje, dowidzenia.- Nie czekając na odpowiedź lekarza pobiegłem do Lizy.

Gdy wszedłem do sali zobaczyłem, ją leczącą na łóżku podpiętą do tych wszystkich urządzeń. Byłem na siebie tak cholernie wściekły, myślałem tylko o tym, że jeśli ona tego nie przeżyje to sobie tego nie wybaczę i też się zabije.

Zadzwoniłem do Ashley i powiadomiłem o wszystkim, przyjechała i posiedziała do jakiejś dwudziestej trzeciej, widziałem, że była zamęczona więc  kazałem jej jechać do hotelu. Sam siedziałem z nią całą noc, czekając aż się obudzi.

***
                            Liza POV

Obudziłam się w szpitalu. Leżałam na łóżku. Bardzo bolała mnie głowa, obok mnie siedział Aaron. Trzymał ręce na twarzy łokcie miał oparte na kolanach.
Gdy usłyszał, że się poruszam zerwał się z miejsca.

-Liza, żyjesz!- Po policzkach poleciały mu łzy. Nie wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam na chłopaka pytająco. Czułam zmęczenie, moje powieki były takie ciężkie, ale nie chciałam ich zamknąć, nie mogłam.

-Od wczoraj leżałaś w śpiączce myślałem, że już nigdy się nie obudzisz, siedziałem tu całą noc. Myślałem, że cię stracę. Przepraszam.- Po moich policzkach również zaczęły spływać łzy które chłopak starł swoim kciukiem.

-Liza, kocham cię i nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało. Naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo.

-Było cudownie, i nie obwiniaj się o to proszę.- Zaczęłam cicho mówić.- Ja, ja tak strasznie chce mieć Cię przy sobie.- Poczułam jak chłopak przytula mnie mocno do siebie. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.

-To znaczy, że oficjalnie jesteś moją księżniczką?- Zaśmiał się cicho pod nosem.

-Tak.- Teraz kompletnie nie wytrzymałam i zaczęłam płakać tak, że nie mogłam tego powstrzymać.- A ty moją poduszką?

-Na zawsze, mogę być twoją poduszką.- Znów zaśmiał się cicho.

-Czy Ashley wie o tym wypadku, tobie nic się nie stało?

-Mam tylko lekkie zadrapania, i zwichniętą rękę, przeżyje. Tak Ashley o wszystkim wie wczoraj była tutaj razem ze mną. Lecz około dwudziestej trzeciej pojechała do hotelu.

Jeszcze raz mocno go uścisnęłam.

-Jutro mają cię wypisać.- Chłopak uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.

***
Razem z Aaronem wracałam ze szpitala. Moje wyniki są świetne, gdyby nie to, że miałam kask
najprawdopodobniej nie przeżyłabym tego wypadku.

Nie mam wyrzutów do Aarona, to wszystko wina tego kierowcy, podobno był pod wpływem alkoholu i dopalaczy. Już siedzi za kratkami.

Teraz najważniejsze jest to, że ja i Aaron nareszcie jesteśmy razem i żyjemy.

***
Przy rozdziale pomogła mi Rosie_68 za co bardzo dziękuje❤️❤️❤️

Kuzyn mojej przyjaciółki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz