Rozdział 7

191 16 23
                                    

Następnego dnia:Perspektywa Pixel:

Była godzina 9.00. Siedział u mnie Posti i opowiadał o tym co się wczoraj stało na zebraniu. Z tego co słyszałem to najwięcej się dzieje gdy mnie nie ma. 

-... i powiedziałem mu co myślę ale...- przerwał nagle. Spojrzałem na niego, unosząc brew.

-Słyszysz to?-zapytał.

-Ale co mam- przerwałem gdy zorientowałem się że zza drzwi wejściowych słychać jakieś szepty. Wstałem i podszedłem do drzwi. Delikatnie otworzyłem je a do środka wpadły Białe Wilki. No tak a któż by inny. Chociaż szczerze mówiąc już się przyzwyczaiłem do ich obecności.

- Khe Khe- odkrzyknąłem żeby zwrócić na siebie ich uwagę- Przyszliście po coś konkretnego?- zapytałem prosto z mostu.

- Em... my... tak jakby...- wydukał StownHead

-Chodzi o to że...- spróbowała mu pomóc Black

-Luferka nigdzie nie ma- dokończyła Smoffek. Postirol poderwał się na równe nogi.

-Jak to go nie ma?!- krzyknął 

-Normalnie, nie ma go!- odpowiedziała zdenerwowana BlackWings.

-Jest waszym dowódcą, powinniście go pilnować!

-Teraz to już nie ważne. Musimy go znaleźć. Zwłaszcza, że ostatnio jest troche...

-Niepokojący? Agresywny? Niebezpieczny?- dopowiedział Posti.

-Ej no nie nie przesadzajcie -zaczął Stown 

-Przykro mi to mówić ale jesteś chyba jedynym który jeszcze w niego wierzy- przerwała BlackWings dając mu do zrozumienia żeby nie kontynuował.

-W każdym razie znajdźmy go zanim coś się stanie- powiedziała Smoffek

-Mam złe przeczucia- szepnął do niej Netheo. Smoffek uśmiechnęła się do niego uspokajająco, chociaż sama miała podobne przeczucia.

Kilka Godzin Później:

Cholera! Gdzie on jest?! Szukaliśmy go od rana a już powoli się ściemnia! Mam nadzieje że nic mu nie jest. Staliśmy przy domku Brajana. Nikt nic nie wiedział. Reszta rozmawiała o tym gdzie dalej szukać i czy nie zrobić jakiejś ekspedycji. A ja stałem z boku, opierając się o ścianę. Nagle ze stanu otępienia wyrwał mnie mnie metaliczny zapach. Krew. Błyskawicznie się odwróciłem. 

 Luferek podążał w naszym kierunku. Tyle że nie wyglądał normalnie. Ciemne końcówki. Czerwone oczy. Cały pokryty krwią, z sztyletem  Jagdkommando* w dłoni. A na ustach uśmiech godny psychopaty. 

Po zobaczeniu tego widoku po moim ciele przeszedł dreszcz. Mój oddech stał się nierównomierny. Poczułem na sobie wzrok Postirola, a potem innych, jednak nie oderwałem wzroku. Nie długo zajęło im zorientowanie się na co patrze. Spojrzałem na każdego po kolei. Nigdy nie widziałem ich tak przerażonych, zszokowanych. Pierwszy otrząsnął się Stown.

-Gdzieś byłeś? I czyja to krew?- przy ostatnim głos mu się trochę załamał.

-Byłem na spacerze. A co do krwi to zombie, zwierzyna-powiedział - i kilkoro ludzi- wyszeptał podziwiając swój sztylet.

-Ludzi?- zapytał Postirol z nutką złości w głosie

-Oj nie bądź taki  Posti. Nie pamiętasz jakie to cudowne uczucie, czuć że ma się nad kimś władze? Móc sprawiać mu ból? Czuć siłę?

-Kim byli? Kogo zabiłeś?- zapytał Postirol ze względnym spokojem

-Jakaś kobieta, dziewczynka i chłopiec- odpowiedział wzruszając ramionami.

Miałem dość, musiałem to przerwać. 

-Jesteś mordercą- powiedziałem i spojrzałem na niego. Wszystkie oczy były w tym momencie zwrócone na mnie-Nie chce Cię tu więcej widzieć-to były najtrudniejsze słowa jakie wypowiedziałem w całym moim życiu

-Dobrze- odpowiedział po czym roześmiał się. Sam diabeł nie powstydziłby się takiego śmiechu- ale następnym razem nie będzie tak miło- powiedział i zaczął się oddalać. Znowu.

Moje oczy zaszły łzami kiedy się oddalał. Ale tylko na chwile.Kiedy tylko zniknął z pola widzenia, ogarnąłem się i spojrzałem na resztę. Wszyscy roztrzęsieni i przemoknięci deszczem, który nie wiadomo kiedy zaczął padać. 

Dopiero teraz wszystko miało stać się trudniejsze, chociaż czy już takie nie jest?


*Sztylet Jagdkommando- sztylet nadający się wyłącznie do zabijania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Sztylet Jagdkommando- sztylet nadający się wyłącznie do zabijania.  Wyposażony w potrójne, skręcone ostrze powoduje że dźgnięcie nim kończy się niemożliwą do opanowania raną i wykrwawieniem się w ciągu kilku minut. Żaden chirurg nie jest w stanie uszczelnić rany wywołanej tym sztyletem.

Ps. Hej, to ja. Przepraszam że nie było rozdziału ponad miesiąc ale nie miałam czasu i nie wiedziałam jak zabrać się do pisania tego rozdziału :( Mam nadzieję że wyszło jako tako. Ten piękny fanart, który znajduje się w tym rozdziale wykonała:

Dragonapl123  Czyli Agnieszka Bańczyk za co bardzo jej dziękuje.

I dziękuje także Wam za prawie 70 gwiazdek pod tą serią, kocham Was <3

Ps.2 Czy zauważyliście że w fabule robi się coraz mroczniej?

Serum Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz