Perspektywa Luferka:
Od dłuższego czasu unoszę się w nicości. Wszędzie wokół jest czerń, zimna, przejmująca czerń. Przede mną jest swego rodzaju, ekran. Ekran, który daje mi widok na świat...
Serum wytworzyło we mnie drugą osobowość. Ten fałszywy ja ma władze, on kontroluje co mówi i robi moje ciało. Ale czy mogę je jeszcze nazywać moim? Nie mam nic. Nie ważne czy błagam, krzyczę czy płaczę, nic to nie zmienia. On nie reaguje na to w żaden sposób. Jakbym wogule nie istniał.
Siedziałem i tuliłem swoje kolana. Nie chcę takiego życia. Usłyszałem jego głos.
-Nie przyprowadziłeś mnie tu tylko po to aby walczyć. Chcesz coś jeszcze prawda?
Poderwałem się na równe nogi. Zobaczyłem przed sobą Macha. Stał tam i patrzył na ,,mnie" z żalem.
-Proszę walcz z tym. Potrzebujemy Cię- zaczął Macho i zaczął przybliżać się do ,,mnie" z każdym słowem- Wiem, że nadal tam jesteś. Lufer dasz radę go pokonać. Wierze w ciebie. Wszyscy wierzymy. Nie możesz tak po prostu na zostawić. Musisz do Nas wrócić- powiedział ze łzami w oczach.
-Gdyby to było takie proste-szepnąłem. Spojrzałem w dół. Było mi wstyd, że nie jestem wystarczająco silny, aby ochronić moich przyjaciół... nawet aby ochronić siebie!
Nagle usłyszałem dźwięk ostrza. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia.
-Uważaj!- krzyknąłem i wyciągnąłem rękę w stronę ekranu. I tak nic nie zdziałam. Opuściłem rękę.
-Luferka już nie ma!-krzyknął i zaatakował Macha swoimi sztyletami.
-Achh!-Na szczęście były agent zdążył odeprzeć atak. ,,Luferek" znów zaczął atakować.
Zacisnąłem pięści.
-Zostaw go w spokoju!-krzyknąłem. On jednak znów nie zareagował-Słyszysz?!
Byłem wściekły a jednocześnie przerażony. Jedno dźgniecie, a Macho umrze.
-STOP! Oddawaj mi moje ciało! NATYCHMIAST!
Zacząłem się panicznie rozglądać i szukać jakiegoś wyjścia. Muszę odzyskać kontrolę zanim będzie za późno...
Perspektywa Macha:
-Luferka już nie ma!-krzyknął
Spuściłem głowę. Wtem usłyszałem dźwięk ostrza.
-Achh!- udało mi się odeprzeć atak w ostatniej chwili. Spojrzałem mu w oczy. Nie było w nich współczucia, ani skruchy, tylko czysta furia i gniew.
Znów zaatakował. Podciąłem go zanim zdążył zadać cios. Szybko odskoczyłem do tyłu. Nie mogę go zabić... Ale mogę spróbować nie zginąć.
Poczekałem aż znów zamachnie się sztyletem. Brzdęk broni przeszył powietrze. Zatrzymałem jego sztylet w połowie drogi, na co on warknął gniewnie.
Rzucił się na mnie z bronią uniesioną nad głową. Ja kopnąłem go w klatkę piersiową. Odleciał trochę do tyłu.
Ponownie podniósł się i naskoczył na mnie z zamiarem ataku. Przez ułamek sekundy zobaczyłem w jego oku spiralę szafiru. Nie zdążyłem się otrząsnąć w porę i podczas uniku rozciął moje ramię.
Zacisnąłem zęby i spojrzałem na ranę, która dosyć mocno krwawiła. Przeciwnik ponownie wykorzystał chwilę mojej nieuwagi mocno kopnął mnie w podbrzusze. Z impetem uderzyłem w ziemię kilka metrów dalej. Dodatkowo walnąłem głową w coś twardego.
CZYTASZ
Serum Of Hatred
أدب الهواةOto już drugi fanfic z serii ,,Żywa Śmierć" na kanale Luferka. Ten będzie bardziej o przemyśleniach, problemach emocjonalnych i relacjach. Akcja dzieje się miesiąc po zakończeniu wojny z Legionem Z przedstawionym w Prologu. Mam nadzieję że ta seria...