Wyspa druga

1.3K 43 10
                                    

Opowiedziałam Łucji wszystko, począwszy od nauki walki, a skończywszy na wątpliwości o swoją poczytalność. Szatynka nie przerywała mi, nie komentowała lub oceniała. Ona tylko słuchała tego co mam do powiedzenia, bo wiedziała że dzięki temu poczuje się lepiej. I faktycznie tak się stało, choć nie rozwiązywało to moich problemów "sercowych". Czuję się jak nastolatka opowiadająca przyjaciółce że zadurzyła się w jakimś chłopcu z klasy. Kiedy skończyłam mówić moja kuzynka spojrzała na mnie i otworzyła usta z zamiarem wypowiedzenia się na temat moich uczuć, ale kolejny raz przeszkodził jej Edmund wołający na pokład łodzi. Jak pomyślę o tym co możemy znaleźć na tej wyspie mam ciarki na plecach, ale odwagi dodaje mi miecz, który dostałam (czytaj: nie oddałam) podczas nauki kilka minut temu. Co z tego że nie umiem walczyć? Ważne że mam broń i nie zawaham się jej użyć! Razem z Łucją udałyśmy się za szatanem i już po chwili płynęliśmy w stronę wyspy.

- Ściemnia się, więc rozbijemy obóz i przeszukamy ją dopiero jutro.- usłyszałam znajomy głos, który od niedawna budzi we mnie mieszane uczucia. Kaspian uśmiechał się przyjaźnie nie wiedząc że przez niego mam mętlik w głowie. Siedziałam cicho wpatrując się w morze. Jak wrócę da Anglii, o ile wrócę, to zamieszkam nad morzem, żeby móc codziennie się w nie wpatrywać. Chyba za bardzo się rozmarzyłam, bo nie zauważyłam kiedy dopłynęliśmy na miejsce. Ciekawe co teraz nas spotka. Poprzednio byli łowcy niewolników, może teraz pora na jakąś czarownicę? W końcu kiedyś podobno jakaś tu była. Jako że w obozie było wiele osób ja i Łucja nie mogłyśmy w spokoju porozmawiać, więc przełożyliyśmy rozmowę o królu Narnii na inny dzień.
Byliśmy zmęczeni, dlatego po krótkim czasie położyliśmy się spać. Ułożyłam się obok swojej przyjaciółki, która znowu czytała jakąś książkę. Nie to że nie lubię czytać, bo uwielbiam to robić, ale w tak wspaniałej krainie wydaje mi się że istnieją ciekawsze rzeczy do roboty, niż czytanie książek. W środku nocy jednak zostałam obudzona przez jakąś rozmowę.

- Ma książkę!- usłyszałam jakiś męski głos.

- Umie czytać!- odezwał się kolejny osobnik.

- Ale która?!

- Weźmy obie!

Podniosłam się do siadu i w tym samym momencie poczułam oplatające mnie dłonie. Chciałam krzyknąć żeby ktoś mi pomógł, ale ręka napastnika mi w tym przeszkadzała. Zaczęłam się wyrywać i wiercić na wszystkie strony. Nie miałam zamiaru poddać się bez walki. Nie wiedziałam kim lub czym oni są, ale byłam pewna że jest ich co najmniej czterech. Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam moją kuzynkę wiszącą w powietrzu, miotającą się na wszystkie strony. Ona chyba mnie nie spostrzegła, bo była zajęta próbą uratowania się z rąk niewidzialnego oprawcy. 

Nasi porywacze zatrzymali się dopiero na jakiejś pustej polanie, po czym mało delikatnie rzucili nas na ziemie. Podbiegłam szybko do Łucji, by w razie czego bronić ją przed napastnikiem. Mój oddech był przyspieszony, a serce biło jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Dobyłam broni jednak została mi ona natychmiastowo wyrzucona z dłoni. Trudno pokonać kogoś (lub coś) jak niemożna go zobaczyć!

- Kim jesteście i czego od nas chcecie?!- krzyknęłam w pustkę przed sobą. Byłam przestraszona.

- Jesteśmy strasznymi stworzeniami!- krzyknął męski głos po mojej lewej stronie.

- Bardzo straszni!- odezwał się kolejny. Tych głosów nie poznawałam co oznacza że jest ich więcej.

- Cieszcie się że nas nie widzicie!- na zmianę dawali upust swoim myślą, a  w oddali było słychać głosy poparcia.  

- Ale czego od nas chcecie?!- przerwała im szatynka, stojąca obok mnie i przyglądająca się istotą z zaciekawieniem. Z resztą mnie też przestały przerażać. Ich słowa brzmiały jakby były wymyślane na poczekaniu, a gdyby chciały nas zabić, zrobiłyby to wcześniej. 

- Musicie znaleźć zaklęcie czyniące z niewidzialnego- widzialne.- chyba troszkę się zawiesiłam, bo zupełnie nie pamiętam o czym mówili. Mam nadzieje że Łucja nie rozkojarza się tak łatwo jak ja.

- A jeśli tego nie zrobimy?- zapytała dzielnie młoda Pevensie. Popatrzyłam na nią ukradkiem nie wiedząc czemu się nie zgodziła. Przecież musimy tylko znaleźć zaklęcie.

- Wtedy zgon!- ryknęła istota, a za nią wszystkie pozostałe.

- Martwe się wam nie przydamy.- zauważyłam, okrzyki bojowe momentalnie ucichły.

- W takim razie zabijemy waszych przyjaciół!- prawie zapomniałam o naszych towarzyszach pozostawionych przy ognisku. Nie zrobią tego. Tylko blefują. Należę do osób, które rzadko ustępują i na dodatek jestem kłótliwa. Już chciałam odpowiedzieć jakąś kąśliwą uwagą w stylu ,,Jak ich zabijecie, to tym bardziej wam nie pomożemy" ale przeszkodziła mi w tym moja kuzynka, która chyba uznała że kłótnia z tymi stworzeniami nie prowadzi do niczego pożytecznego.

- Czemu nie możecie sami tego zrobić?- zapytałam, krzyżując ręce na piersi. 

- Nie umiemy czytać.

Ani pisać, jeśli o to pytasz.- odpowiedział mi skruszony głos jednego ze stworzeń. Uśmiechnęłam się łagodnie. Już nie byłam na nich zła. Oni po prostu są jak takie małe dzieci. Nie rozumieją niektórych rzeczy, a oni chcieli być tylko znów widzialni. 

  - Mogliście poprosić.- odparła młoda królowa, a w zamian dostała tylko jakieś zdenerwowane pomruki. Zaśmiałam się krótko i wraz z Łucją skierowałam się do zamku, który ukazał nam się wcześniej. Pewnie w tedy kiedy mój mózg przestał kontaktować ze światem rzeczywistym. 

POV Kaspian

- Kaspian! Wstawaj szybko! Dziewczyny gdzieś zniknęły!- obudziły mnie przestraszone wołania Edmunda. Zerwałem się na równe nogi i zacząłem rozglądać się po obozowisku. Faktycznie nigdzie ich nie było. Cholera, a jak coś im się stało? Wątpię żeby poszły się po prostu przejść, bo przecież dopiero świta. Obudziliśmy wszystkich i ruszyliśmy na poszukiwania. Sprawę ułatwiały ślady stóp pozostawione przez oprawców. Niech tylko ich dorwę, to odechce im się porywania kobiet. Podążając za śladami dotarliśmy na pustą polane. Kazałem moim ludziom być w ciągłej gotowości, ale wróg i tak pozbawił nas broni.

- Gdzie one są?!- krzyknął Edmund w pustą przestrzeń, zakładając pewnie że nasz przeciwnik jest niewidzialny. Spojrzałem ukradkiem na Edmunda, z którego aż kipiała wściekłość. Bardzo martwił się o swoją siostrę. Nie ma co się dziwić, w końcu to jego rodzina. Moje myśli jednak skupiały się na Rozalii, którą bardzo polubiłem w ostatnim czasie. Jest dobra, zabawna, ładna i słodka. Ma ciekawą osobowość i myślę że znaleźliśmy wspólny język. Jest taka wspaniała. Wiem że to głupio zabrzmi, bo znamy się tylko kilka dni, ale zaczynam czuć do niej coś większego. Może to zwykła fascynacja albo zauroczenie, lecz wiem że to głębsze uczucie, niż to którego doświadczyłem z Zuzanną. Byłem w ten czas młody i głupi. Nigdy nie doświadczyłem miłości, więc szukałem jej, a gdy pojawiła się Zuzia mylnie uznałem że jestem w niej zakochany. Prawda jest taka że w miarę szybko o niej zapomniałem. Ale teraz nie pora na wracanie do przeszłości, musimy przecież uratować Łucję i Rozę. Ja muszę.   

-------------------------

Przepraszam za dużą przerwę w pisaniu, ale obiecuje że następne rozdziały będą pojawiać się częściej (albo nie hehe).

Cytat dnia:

Piękno jest tym, co czujesz wewnątrz i co odbija się w twoich oczach.

 ~Sophia Loren

NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz