Co się ze mną dzieje?!

1.5K 47 12
                                    

Siedzę oparta o murek, czekając aż wzejdzie słońce. W pewnej chwili minął nas powóz, w którym znajdowały się kobiety, za nim biegł przestraszony mężczyzna, wykrzykując jakieś imię, prawdopodobnie jego żony. Mężczyzna został zaraz złapany przez łowców i nie mógł dłużej kontynuować pościgu za ukochaną. Osoby znajdujące się na pojeździe zostały wsadzone na łódkę, a następnie wypuszczone w morze. Przez kilka sekund nic się nie działo, aż nagle wokół nich zaczęła pojawiać się dziwna mgła, która w nie długim czasie zakryła całą łódkę. Gdy mgła opadła nikogo już nie było, jakby nikt wcześniej nie wypływał. Oni byli jak ofiara, składana kiedyś dla Bogów. Przestraszyłam się jeszcze bardziej, a całe zafascynowanie magiczną krainą nagle ze mnie wyparowało.Kiedy zaczęła się licytacja nie wiedziałam co powinnam zrobić. Nie wiedziałam czy płakać, czy próbować uciec, a może czekać na ratunek. Teraz kolej Łucji, po niej jestem ja. Rozglądałam się na wszystkie strony z całych sił starając się coś wymyślić. Zerknęłam na Eustachego, znajdującego się obok mnie. On także był wystraszony. Poczułam szarpnięcie za ramię i już po chwili stałam na podeście przed tłumem mężczyzn. Rozpoczęło się. Jestem młoda i nie brzydka co czyni mnie dobrą do sprzedaży, bo w końcu na co zdałaby się jakaś stara brzydula jako niewolnik. Cena wzrastała, aż w końcu zawiesili mi tabliczkę z jakimś napisem i ściągnęli ze "sceny". Zostałam sprzedana, a teraz czekam na właściciela jak jakaś zabawka. Moje miejsce zostało zajęte przez blondyna, jednak jego nikt nie chciał kupić. "Sprzedawca" przekonywał tłum do zakupienia mojego brata, ale z marnym rezultatem.

- Ja go wezmę.- odezwał się głos gdzieś z tyłu, znajomy głos.

- I przy okazji wezmę się za was!- dopiero teraz w głosie rozpoznałam mysz o imieniu Ryczypisk. Roześmiałam się na samą myśl o nadchodzącym ratunku. Moja kuzynka wyglądała na równie szczęśliwą co ja. Gdy moje ręce zostały uwolnione próbowała pomóc w walce, ale jako że bić się jeszcze nie umiem to szukałam Eustachego, który nagle zniknął. Zamiast blondyna znalazłam jednak Edka i Kaspiana, więc trzymałam się blisko nich. Po całym zamieszaniu wracaliśmy do łodzi, gdzie spostrzegłam mojego Insekta. Podbiegłam do niego i mocno wyściskałam tak jak Edmund chwile temu swoją siostrę.

- Bałam się Insekcie.- powiedziałam w jego blond loki. Czekałam aż emocje ze mnie wyparują, nie chciałam teraz płakać.

- Wiem. Ja też się bałem.- chłopak oddał uścisk i mocniej się we mnie wtulił. Po pewnym czasie puściłam go i odwróciłam się w stronę władców. Rozmawiali z tym mężczyzną, który gonił za powozem, a kiedy skończyli przyszli do nas. W milczeniu wróciłam na statek, przysłuchując się rozmowie, z której wynikało że na wyspie był jeden z siedmiu lordów. Chociaż tyle dobrego że on tam był. Kiedy byliśmy na wyspie widziałam mgłę pochłaniającą ludzi, ale postanowiłam spytać o nią jak będziemy w bezpiecznym miejscu. Jak tylko pomyślę o tych łowcach niewolników mam ciarki na plecach. 

Na statku każdy zajął się własnymi sprawami, a ja nie mając co robić powróciłam do przyglądania się morzu. Łucja gdzieś mi przepadła, a ja nie mogąc wytrzymać z ciekawości, postanowiłam spytać o tajemniczą mgłę kogoś innego. Rozejrzałam się po okręcie, lecz nie zauważyłam nikogo znajomego, jakby zapadli się pod ziemie. Westchnęłam cicho ze zrezygnowaniem. Jak ich potrzebuje to przepadli jak kamień w wodę. Niby mogłam się spytać któregoś z członków załogi, ale trochę się bałam do nich podejść. Przecież w Anglii nie mamy minotaurów, więc co się dziwić?! Postanowiłam udać się do kajuty, którą dziele z Łucją, a może akurat tam ją znajdę. W mojej drodze przeszkodził mi cichy szept tuż przy moim uchu.

- Szukasz kogoś?- Kaspian najwyraźniej obrał sobie za cel wykończenie mnie na zawał.

- Czy ty zawsze musisz mnie straszyć i zachodzić od tyłu?- zapytałam z lekką ironią w głosie.

- Po pierwsze to nie zawsze, bo dopiero drugi raz to zrobiłem. A po drugie to nie odpowiedziałaś mi na pytanie.- szatyn przeczesał dłonią swoje włosy i spojrzał mi w oczy.

- Szukałam.- odpowiedziałam mu cicho i wypuściłam głośno powietrze.

- W takim razie, musiałaś szukać mnie.

- Nie tylko ciebie, Panie Kapitanie. Mogę cię o coś spytać?- on tylko spojrzał na mnie z wyczekiwaniem. Nie wiedziałam jak zacząć temat, dlatego bez przedłużania po prostu zadałam nurtujące mnie od rana pytanie.

- Co to była za mgła, która pochłonęła łódkę z ludźmi? Widziałam ją jak byliśmy na wyspie.

- Nie do końca wiemy co to jest, ale jest to coś złego. Jakaś czarna magia. Nie przejmuj się tym zbytnio.- powiedział i położył mi rękę na ramieniu, w geście dodania otuchy. Zamieniliśmy ze sobą jeszcze kilka zdań i każde z nas udało się w swoją stronę. Coś najwyraźniej bardzo nie chce żebym poszła do pokoje, bo po raz kolejny ktoś mi na to nie pozwala. Tym razem był to mój brat, który walczył na miecze z Ryczypiskiem. Wpadł mi do głowy wspaniały pomysł! Może ja też nauczę się walczyć? Będę miała w tedy większe szanse na przetrwanie, jak następnym razem ktoś nas zaatakuje, a mam przeczucie że w Narnii stanie się to niejeden raz. Poproszę zaraz o kurs samoobrony Edka albo Kaspiana, zależy kogo znajdę wcześniej. Uznałam że popatrzę sobie chwilkę na to widowisko i dopiero później poszukam chłopaków. Pod koniec walki, gdy Eustachy już przegrał i wpadł w beczkę, usłyszeliśmy dziecięcy krzyk. Kiedy podeszliśmy do beczki, okazała się to być mała dziewczynka o imieniu Gael. Szatynka wkradła się na pokład za swoim ojcem, który dołączył do załogi aby odnaleźć swoją żonę, porwaną przez tajemniczą mgłę. Ja i Łucja, która nagle pojawiła się ze swoim bratem, zabrałyśmy ją do naszej kajuty. Rozmawiałyśmy chwilę, aż przypomniało mi się że chciałam nauczyć się walczyć. Przedstawiłam swój pomysł kuzynce, która odpowiedziała że ,,Kaspian przecież szedł ci to zaproponować". Zaśmiałam się na jej wypowiedź i poszłam szukać króla. 

- Ma pan dla mnie chwilę czasu, Panie Kapitanie?- zapytałam szatyna, gdy w końcu go znalazłam. Rozmawiał aktualnie z Edmundem, ale najwyraźniej nie było to nic ważnego, bo od razu się zgodził. Mój kuzyn szepnął mu jeszcze coś na ucho i tyle go widzieliśmy. 

- No słucham, księżniczkę.- skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na mnie z uśmiechem. 

- Nauczysz mnie walczyć?- spytałam, patrząc na niego pewnie. On tylko wyjął dwa miecze i podając mi jeden skierował się na górę. Kaspian wytłumaczył mi szybko podstawy, a potem dawał lekcje praktyki. Gołym okiem było widać że dawał mi fory, ale nie zmienia to faktu, że gdy w końcu udało mi się go powalić na ziemię, byłam w niebo wzięta. Podałam mu dłoń, żeby pomóc mu wstać, ale szatyn zamiast wstać, pociągnął mnie tak że wylądowałam na nim. Patrzyliśmy sobie w oczy, jakby nic poza nami nie istniało. Pierwszy raz czułam się tak dobrze w towarzystwie, jakiegoś chłopaka. Chciałam go pocałować, nawet nie wiem czemu, przecież jeszcze wczoraj mówiłam że to najwyżej zauroczenie. Otrząsnęłam się z transu i zawstydzona wstałam z króla. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Na moje szczęście do szatyna podszedł marynarz, co dało mi czas na ucieczkę do pokoju. Zamknęłam się w łazience i próbowałam ochłonąć. Kilka razy byłam zadurzona w chłopakach, ale teraz to jest silniejsze uczucie. Byłam zaskoczona samą sobą. Bałam się też że on nie odwzajemnia moich uczuć. Co się ze mną dzieje?!

- Może to miłość od pierwszego wejrzenia?- usłyszałam głos Łucji. Ona dobrze mnie zna i wie że to o niego chodzi, więc nawet nie ma sensu próbować się wymigać. Muszę się komuś wygadać, a Łucja to najlepsza do tego osoba.

-------------------------------

 Życie jest komedią dla tych, którzy patrzą, a tragedią dla tych, którzy czują.

 ~Jonathan Swift

NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz