Kocham cię ponad wszystko

1K 40 1
                                    

Wysiadamy na piękną wyspę, porośniętą bujną roślinnością. Przedzieramy się przez gęstwinę, aż w końcu docieramy do obrośniętego stołu, na którym znajdowało się dużo żywności. Nasi wygłodniali marynarze już chcieli się na nie rzucić, jednak kapitan kategorycznie im tego zabronił.

- Spójrzcie na nich. Coś musiało się tutaj wydarzyć.- podeszłam bliżej jednego z trzech baronów. Byli oni obrośnięci tak jak stół z jedzeniem, mieli oni otwarte szeroko oczy. Z zaskoczeniem spostrzegłam że nie jest on martwy, a tylko ogłuszony jakimś zaklęciem lub pogrążony w śnie. 

- On oddycha!- usłyszałam przestraszony krzyk Łucji.

- Ten także.- powiedziałam patrząc na nią z przerażeniem, ale i zaciekawieniem. Władcy zastanawiali się głośno co mogło się im przytrafić i doszli do wniosku że najpewniej zostali otruci lub zaczarowani. Przy jego pasie znajdował się miecz, który bez zastanowienia ujęłam w dłonie.

- Patrzcie!- zwróciłam się do swoich przyjaciół, a królowie Narnii pochwycili pozostałe bronie. Edmund spostrzegł kamienny sztylet położony na stole i głośno nam o tym oznajmił.

- To stół Aslana! Płużcie tutaj miecze!- wydał rozkaz Edek, a my uczyniliśmy tak jak zarządził.

- Brakuje jeszcze jednego.- szepnęła Łucja, ale ku ogromnemu zaskoczeniu, oręża zaczęły błyszczeć. Po chwili gwiazda, która nas tutaj prowadziła zniżyła się do nas, a gdy była przy ziemi zmieniła się w piękną kobietę odzianą w białą suknie do kostek. Wszyscy mężczyźni wpatrywali się w nią z zachwytem. Widząc że Kaspian robi to samo co oni byłam trosze zazdrosna i automatycznie przestałam lubić tą gwiazdę. Zmarszczyłam lekko brwi, patrząc ostrzegawczo na kapitana, jednak on nie zwrócił na mnie nawet uwagi.

- Witajcie przybysze z Narnii!- powiedziała z wielkim uśmiechem, a wszyscy się jej pokłonili.- Powstańcie!

Każdy uczynił to o co prosiła, a Edek i Kaspian w dalszym ciągu nie mogli wyjść z podziwu do tej magicznej istoty.

- Kim jesteś?- zapytał mój kuzyn wpatrzony w kobietę.

- Jestem Lilliandil. Córka Ramandu. Czy nie jesteście głodni? Ta uczta została przyszykowana dla was.- patrzyła na wszystkich z uśmiechem, a ja coraz mniej ją lubiłam.

- Czy jesteś gwiazdą?- zapytał się mój kuzyn, na co jego siostra posłała mu zrezygnowane spojrzenie, a nowo przybyła pokiwała głową.

- Aż trudno oderwać wzrok.- szepnął Kaspian. Czuje że zaraz nerwowo nie wytrzymam, ale cóż muszę dać radę. Z królem rozmówię się później.

- Jeśli chcecie mogę zmienić swoją postać.- powiedziała szybko wystraszona dziewczyna, jednak królowie równo zaprzeczyli. Postanowiłam przerwać to zbiorowe zachwycanie się Lilliandil.

- Co im się stało?- zapytałam wskazując na lordów, których tak długo poszukiwaliśmy. Nie będę jeść niczego co mogłoby być zatrute, a patrząc na załogę oni też nie mieli takiego zamiaru.

- Byli na wpół obłąkani jak tutaj przybyli. Zaczęli się ze sobą kłócić, a przy stole Aslana jest to niedopuszczalne. Śmiało jedzcie!- odpowiedziała, a im nie było trzeba więcej powtarzać. Kiedy marynarze byli pochłonięci jedzeniem, zwróciła się do władców i mnie bo stałam obok.- Chodźcie, czas nas nagli.

Szliśmy za nią, aż do końca wyspy gdzie się zatrzymaliśmy. W tedy zaczęła mówić o wyspie zła, która była przed nami. Żeby ją pokonać trzeba złożyć siedem mieczy lordów na stole Aslana, a ostatni znajdował się tam gdzie nasze największe lęki.

- Muszę już was opuścić.- oznajmiła jasnowłosa, co spotkało się z niezadowoleniem u płci męskiej i moim małym uśmiechu na twarzy. Wiem jestem okropna, ale nic na to nie poradzę. Jestem kobietą i mam prawo by zazdrosna o mężczyznę, którego kocham. W ciszy powróciliśmy na pokład Wędrowca do świtu, gdzie każde z ans udało się w swoją stronę by przygotować się na spotkanie za swoim koszmarem. W pewnym momencie Łucja poszła odszukać swojego brata, zostawiając mnie samą z Gael.

- Jak dorosnę, będę dokładnie taka jak ty.- powiedziała dziewczynka siedząca na kanapie. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam przy niej.

- Jak dorośniesz, powinnaś być tylko i wyłącznie sobą.- odparłam oplatając ją przy tym ramieniem, by dodać jej otuchy. Po chwili puściłam ją i dodałam.- Wybacz Gael, ale muszę coś jeszcze załatwić. Zobaczymy się później.

Nie chciałam zostawiać jej samej, ale musiałam zobaczyć się z Kaspianem i wiedziałam że Łucja powinna niedługo wrócić. Zapukałam do kajuty kapitana i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. Był tam tylko szatyn ubrany w swoją zbroje. Tak bardzo błam się że mogę go stracić. Po moim policzku spłynęła samotna łza, która została otarta przez męską dłoń mojego ukochanego. Wtuliłam się w niego tak jakby to było nasze ostatnie spotkanie. Szatyn przycisnął mnie jeszcze bliżej do siebie. Staliśmy tak przytuleni przez jakiś czas. Nie były potrzebne nam słowa, ani zapewnianie że wszystko będzie dobrze. Potrzebna nam była tylko bliskość drugiego, jego zapach, dotyk. Tylko to. Oderwaliśmy się niechętnie od siebie, jednak prawie nie zmniejszyliśmy odległości między nami. Chłopak położył mi dłoń na policzku, w którą się wtuliłam. Oboje się uśmiechaliśmy, ale nie były to uśmiechy radości tylko pocieszenia, takie uśmiechy przez łzy.

- Gdy to się nam nie udało. Cokolwiek ma się udać. Wiedz że jesteś dla mnie najważniejsza i że kocham cię ponad wszystko.- powiedział prawie szeptem, jakby bojąc się że najmniejszy hałas może wszystko zniszczyć.

- Też cię kocham. Ponad wszystko.- odparłam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Musieliśmy się rozejść, a to było nasze tymczasowe pożegnanie. Wyszliśmy oboje na pokład. Stanęłam przy Łucji i przyglądałam się jak Kaspian staje przed tłumem, wygłaszając swoją mowę.

- Jakkolwiek skończy się nasz rejs. Wszyscy tu obecni zasłużyli na zaszczytne miano członka załogi Wędrowca do świtu. Przebyliśmy daleką drogę. Razem pokonaliśmy przeciwności i razem możemy zwyciężyć raz jeszcze. Nie czas więc ulegać fałszywym podszeptom strachu. Bądźcie silni! Nie poddawajcie się! Od tego zależy los nasz i naszych bliskich. Myślcie o rodakach, których mamy uratować! A także o Aslanie. Oraz o Narnii.- zakończył i już chciał schodzić z podwyższenia, gdy wszyscy na pokładzie zaczęli wiwatować, skandując przy tym hasło ,,Za Narnie!". Uśmiechnęłam się uradowana i skandowałam razem z nimi. W momencie gdy zbliżyliśmy się do wyspy, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Cały nasz statek okrążyła mgła, którą widziałam w swoim śnie. Wszyscy rozglądali się na wszystkie strony, a wszędzie dało się słyszeć przerażające szepty. Naglę z mgły uformowała się ta sama postać co w moim koszmarze. 

- Ty nadal tutaj? Myślałem że nie wytrzymasz tak długo. Jesteś żałosna myśląc że dasz sobie radę. Zginiesz! Ty i twoi bliscy!- uosobienie strachy zaśmiało się paskudnie i szaleńczo, po czym rozpłynęło w powietrzu. Rozejrzałam się po swoich przyjaciołach. Wszyscy wyglądali na równie przestraszonych i zdziwionych co ja. 

- Zawróćcie!- usłyszeliśmy krzyk starca wydobywającego się z wyspy mroku. ,,Zawróćcie!" nie, my nie mamy takiego zamiaru. Nawet nam to nie przyszło do głowy. Musimy doprowadzić to do końca. Nie mamy innego wyboru...


----------------------

Zbliżamy się do końca opowieści.   

Cytaciki do kontroli:

Życie to zagadka, nie trać czasu, bo jej nie rozwiążesz.

 ~Dan Millman

NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz