- Nie boimy się ciebie!- krzyknął Kaspian w stronę, z której wydobywał się głos. Oświetliliśmy tamto miejsce i okazało się że był to ostatni z zaginionych lordów. Co więcej, ów lord wymachiwał do nas mieczem. Brązowooki także to zauważył i szybko wydał rozkaz aby wziąć starca na pokład. Lord jednak nie chciał nam ułatwić zadania i robił wszystko byśmy go nie złapali. Z pomocą na szczęście przyleciał Eustachy, który wrzucił starca na statek. Mimo tego że siwy człowiek był już na pokładzie w bezpiecznym miejscu, cały czas się wyrywał i nie pozwalał do siebie zbliżyć.
- Precz ode mnie Demony!- widać ta wyspa nie ma dobrego wpływu na psychikę. Kto by się spodziewał (wyczujcie ten sarkazm).
- Szanowny lordzie, nie mamy złych zamiarów. To ja twój król, Kaspian- rzekł nasz dowódca, a strzec jakby za pomocą zaklęcia zastygł w bezruchu. Zbliżył się na klęczkach do króla Narnii z wyciągniętą ręką, ciągle powtarzając jego imię.
- Nie powinniście tutaj przypływać. Stąd nie ma ucieczki. Zawróćcie okręt póki nie jest za późno!- chyba podzielam jego zdanie. Powinniśmy jak najszybciej wynosić się z tego strasznego miejsca.
- Mamy już miecz.- odezwał się Edmund, patrząc po zebranych. Spojrzałam na zaginionego lorda. On także na mnie spojrzał. Jego wzrok był szaleńczy, obłąkany i pełen lęku.
- Zawrót przez rufę, Drinian!- wydał rozkaz, a marynarz od razu poszedł go wykonać.
- Nie myślcie! Nie zdradźcie mu czego się boicie, bo właśnie tym się stanie!- krzyczał starzec zbliżając się w moją stronę. Moje serce aż podskoczyło do gardła gdy złapał mnie za rękę. Na szczęście Kaspian odciągnął go ode mnie i potrząsnął za ramiona. Wiem że nie chciał nic złego, ale bardzo mnie przestraszył. Cyba nie było to aż tak widoczne. Przynajmniej mam nadzieje że nie.
- O nie.- usłyszeliśmy skruszony szept Edka. Wszyscy jak jeden mąż odwróciliśmy się w jego stronę.
- Edmund, o czym pomyślałeś?- spytałam błagalnym tonem swojego kuzyna. On tylko powiedział ,,Wybaczcie mi" podbiegając do barierki, a potem już wiedzieliśmy o czym pomyślał. Niedaleko nas pływał ogromny stwór. Moim pierwszym skojarzeniem to było wąż morski, tyle że ten jest wielki i najwyraźniej szykował się do ataku. Uderzył on po chwili w bok statku, tworząc przy tym nie mały zamęt.
- To koniec. To koniec! Jest pod nami! Dokładnie pod nami!- zaczął krzyczeć starzec, jednak bardziej zmartwił mnie brak Gael, która jeszcze chwile temu stała obok mnie. Odwróciłam się w poszukiwaniu dziewczynki. Była ona na drugim końcu statku tuż przy głowie poczwary.
- Gael!- zawołała Łucja, a mała krzyknęła z przerażenia patrząc za siebie. Szybko do niej podbiegłam i przyciągnęłam do siebie. W tym samym momencie pojawił się Ryczypisk z Eustachym. Mój brat wleciał w morskiego potwora i zaczął z nim walkę. Nagle wielki stwór rzucił smokiem o skałę wystającą z wody. Wyglądało na to że Eustachy był mocno poobijany, ale na szczęście żył. Zionął przerośniętej, zmutowanej rybie w pysk, co na chwile ją ogłuszyło i dało nam cenny czas.
- Giń potworze!- krzyknął obłąkany starzec, po czym rzucił mieczem w smoka. Mieczem, który był niezbędny do uratowania Narnii przed złem w smoka, którym jest mój ukochany, młodszy brat. Nie przekonały go krzyki aby tego nie robił, a nawet próby siłowe powstrzymania go. Jak mnie ten dziadunio irytuje. Na szczęści skóra Eustachego jest gruba i miecz tylko się w nią wbił. Przestraszony blondyn odleciał w stronę światła i tyle go widzieliśmy.
- Coś ty zrobił?!- wydarłam się na siwego, jednak on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Stary wariat dostał się do sterów gdzie po krótkiej chwili został spacyfikowany przez Driniana. Został wydany rozkaz aby wiosłować, ale nie wiem jak to się ma sprawdzić skoro ten potwór zaraz rozwali statek! Wielka ryba zaczęła oplatać wkoło okręt, miażdżąc go przy tym na kawałki. Wszędzie panował zamęt, a na dodatek Gael gdzieś mi zniknęła. Rozejrzałam się po pokładzie. Wszyscy biegali, co i rusz ktoś wpadał do wody. Nagle spostrzegłam dwie brązowowłose dziewczyny, czyli Łucja opiekuje się Gael. Stanęłam obok Kaspiana, który przejął stery. Chłopak wyglądał jakby wpadł na jakiś pomysł.
- Ej! Edmund! Trzeba go staranować! Zmiażdżymy go o skałę!- plan nie wydawał się taki głupi, lecz nie sądzę by pokonało stwora na amen, ale innego nie mamy.
- Ster prawo na burt! Zwabie go na dziób!- Edek jak powiedział, tak zrobił i już po chwili znajdował się na dziobie statku, drażniąc morską rybę swoją latarką. Poczwarze się to chyba nie spodobało bo rzuciła się chłopaka prawdopodobnie z zamiarem pożarcia. Krzyknęłam z przerażenia. Na szczęście nic mu się nie stało o czym nas szybko powiadomił i powrócił do zaciągania uwagi morskiego potwora. Spostrzegłam Łucje z łukiem szykującą się do wystrzału. Nie miałam pojęcia co mogłabym zrobić. Byłam bezsilna. Wszystko poszło zgodnie z planem chłopaków i wielki wąż został zmiażdżony o skałę. Edek z chwilą zderzenia się statku z poczwarą spadł z dzioba. Podbiegłam do niego, po czym pomogłam wstać i mocno go przytuliłam. Przyszedł do nas także Kaspian i moja kuzynka, która tak jak ja chwile temu rzuciła się bratu na szuje. Oj, chyba za wcześnie pochwaliłam plan chłopaków, bo ta wielka ryba znów się podniosła i zaczęła dziwnie promieniować, po czym "rozłożyła" swoją skórę na dwie części tak jak kobra. Byłam w tak wielkim zdziwieniu połączonym ze strachem że nie zarejestrowałam momentu, w którym "to coś" szykowało się do ataku.
- Roza!- usłyszałam krzyk Kaspiana, a zaraz po tym leżałam na ziemi pod jego ciałem. W miejscu gdzie przed chwilą się znajdowałam teraz znajdowała się głowa "tego czegoś". Chwyciłam szybko miecz i odcięłam jedną z "macek" wystających z jego szyi, a ona zaraz zamieniła się w mgłę. Szatyn widząc taki obrót sprawy najwyraźniej wpadł na kolejny pomysł.
- Pokonamy go.- szepnął jakby do siebie i spojrzał porozumiewawczo na Edka.
- Trzeba go ściągnąć na brzeg.- powiedział mój kuzyn i tyle go widziałam.
- Przygotować harpuny!- wydał rozkaz, po czym zwrócił się do mnie.- Uważaj na siebie i nie rób nic głupiego.
Pocałował mnie w czubek głowy i pobiegł do reszty załogi. Obserwowałam całą sytuacje z zapartym tchem i bardzo żałowałam że nie potrafiłam nic zrobić. Narnijczycy z Kaspianem na czele rzucili w stora harpunami i ciągnęli tak by nie mógł się za bardzo ruszyć. W tym samym czasie Edmund znajdował się na ptasim gnieździe. Wyglądał na zdekoncentrowanego, rozglądał się na wszystkie strony, aż zatrzymał się i przyglądał zaczarowanej mgle. Wiedziałam że to nie wróży nic dobrego. Załoga powoli opadała z sił i mogła już dłużej nie wytrzymać powstrzymywania potwora. W padłam na pomysł. Głupi, ale trzeba będzie go wykonać. Zaczęłam wspinać się na najwyższy punkt okrętu, tam gdzie stoi mój kuzyn. Poczwara w międzyczasie zdołała się wyrwać. Gdy byłam na miejscu wyrwałam mu miecz z ręki, który po chwili zaczął świecić na niebiesko, a gdy wielka ryba zaatakowała nas paszczą z całej siły nabiłam ją na broń. Oczywiście miałam za mało siły, ale na szczęście z pomocą przyszedł mi Edmund, który docisnął miecz jeszcze mocniej w pysk potwora. Ogromna poczwara zajaśniała zielonym światłem i padła martwa do wody zamieniając się w mgłę. Przytuliłam swojego kuzyna, po czym zaczęłam się śmiać widząc jak zaczęło się rozjaśniać, a cała mgła rozpuszczała się w powietrzu. Zeszliśmy na pokłam gdzie wykończeni marynarze jeszcze leżeli na ziemi. Rzuciłam się ze szczęścia Kaspianowi na szyje i pocałowałam go namiętnie w usta. Szczerzyłam się od ucha do ucha. W oddali zauważyliśmy łódki z ludźmi.
- Mama!- wykrzyknęła uradowana Gael i wskoczyła do wody, co zaraz uczynił jej ojciec.
- Podejmujemy rozbitków! Przygotować się!- wydał rozkaz mój ukochany, po czym podszedł do mnie i objął w tali, całując przy tym czubek mojej głowy.
-----------------------------
Jeszcze góra 3 części i koniec książki.
Cytat!
Życie jest wspaniałe, należy tylko spoglądać na nie przez właściwe okulary.
~Aleksander Dumas, ojciec

CZYTASZ
Narnia
FanfictionZamiast opisu dam cytaciki, ok? Ludzie są bezbronni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć ~John Irving Kiedy czyjeś szczęście, staje się twoim szczęściem, to jest to miłość. ~Lana del Ray Życie to piękny teatr, niestety repertuar marny. ~O...