Pięćdziesiąt sześć

7K 215 4
                                    

- Skąd wiesz? - zapytałam zdziwiona.

- Zrobiłem testy na ojcostwo. - powiedział i patrzał cały czas na mnie.

- Chwila co? Nie rozumiem.

- Jestem ojcem Lili. Nie wiem jak to możliwe, ale prawdy się nie oszuka.

- Jak to możliwe? - zapytałam nadal nie dowierzając.

- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami. - A ty coś pamiętasz z tego jak się kiedyś spotkaliśmy? - zapytał.

- Pamiętam wszystko. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Byłam kolejną, więc co się dziwić, że nie pamiętasz. - zaśmiałam się mówiąc z sarkazmem.

- Kate my się nie znaliśmy. - odpowiedzialni zajął miejsce na krześle.

- Chcesz wiedzieć? - zapytałam niedowidząco. - Proszę bardzo. Nie układało nam się z Leonem, więc wybrałam się do klubu. Siedziałam sobie przy barze, gdy nagle zjawiłeś się ty. - podkreśliłam ostatnie słowo. - Myślałam, że się odczepisz, ale ty nie dawałeś za wygraną i tak się stało, że wylądowaliśmy w męskim kiblu. - skończyłam swoją wypowiedź.

- I co było dalej? - zapytał ciekawy.

- Każdy poszedł w swoją stronę, ale wszystko bym dała, żebyś to nie był ty, bo to wszystko przez Ciebie. - powiedziałam i odpadłam na poduszkę, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

- Nie chcę Ci tego robić, ale... - zaczął po chwili ciszy. - Chce wychować Lili. Wiem, że mi na to nie pozwolisz, więc pójdę do sądu i zrobię wszystko, żeby nie nosiła nazwiska Jonas. - powiedział i usłyszałam odsuwające się krzesło.

- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam i odwróciłam się w jego kierunku.

- Widzisz co mi zrobił? - pokazałem na nos, a to teraz już wiem czemu się na mnie tak w firmie gapili.

- To nie Leon! Nie uwierzę! - zaczęła go bronić.

- Wiem, że jesteś po jego stronie i tego nie zmienię, ale zrozum, że nie pozwolę, żeby on wychował moje dziecko. - powiedział i pokierował się do wyjścia zostawiając mnie w rozpaczy.

Dylan:

Zbliżał się już wieczór, a ja nie wiedziałem co z sobą zrobić. Zawsze miałem jakieś plany na wieczór, ale dziś nic. Postawiłem, że odwiedzę Alan. Wsiadłem do mojego samochodu i po chwili byłem już pod willą Williamsa. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzył mi osobiście mój kuzyn.

- A ty tu po co? - powiedział wkurwiony.

- Siema kuzyn. Bardzo miłe przywitanie. - powiedziałem i wszedłem nie proszony do środka.

Zostawiłem buty w holu i wkroczyłem do kuchni po piwo do lodówki. Normalka na jednej półce specjalnie przeznaczonej na to stało kilka butelek. Wziąłem jedną z nich, otworzyłem otwieraczem i po chwili siedziałem na sofie przed telewizorem, a którym leciał właśnie mecz.

- Co ty taki wkurwiony? - zapytałem, gdy zobaczyłem bruneta w progu drzwi do salonu.

- Nie mam powodów do szczęścia. - powiedział i usiadł na fotelu obok.

Między nami była cisza. Nie wiedziałem o co chodzi i jak zacząć rozmowę. Nie wiedziałem o co go zapytać, więc postawiłem na temat firmy.

- Wiesz czego się dowiedziałem. - zaśmiałem się.

- Dajesz. - powiedział oschle, nawet nie zainteresowany.

- Mówiłem Ci, że ostatnio spotkałem moją dawną miłość? - zapytałem na co kiwnął głową na tak, nie odrywając wzroku od ekranu. - To twoja sekretarka. - powiedziałem na co on nagle wbił swoje spojrzenie we mnie.

- Kto? - zapytał nie wiedząc o co chodzi.

- Bogini seksu. - upiłem łyk cieczy z szklanej butelki.

- Mów jaśniej. - pospieszał mnie.

- Kate Ross.

- Ty ją znasz? - dalej nie dowierzał.

- Ta. - powiedziałem i wróciłem do oglądania meczu.

- Weź coś o niej powiedz. - powiedział na co się zdziwiłem.

- Okey, ale jak ty powiesz czemu jesteś taki wkurwiony.

- Muszę walczyć o córkę, ale nie chce zniszczyć życia jej matce.

- Z kim ty masz dziecko? - zdziwiłem się.

- Z Kate.

- To ona się z Tobą w ciąży? To ty jesteś tym przypadkiem z imprezy?

- Lili jest moim dzieckiem. To ja byłem tym przypadkiem z imprezy. Ale chwila o czym ty mówisz? Kate jest w ciąży? Teraz?

- Tak mi powiedziała.

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz