Rozdział 5

541 35 6
                                    

Jechaliśmy w ciszy samochodem. W ponurym nastroju wpatrywałem się w szybę. Padał deszcz , który idealnie pasował do tego momentu. Nie chciałem się do tego przyznawać ,ale bałem się, i to nawet bardzo.

Niezauważyłem kiedy samochód się zatrzymał. Przed nami był duży budynek. Wyglądał strasznie. Miał mało okien a tam gdzie były, umieszczono kraty. Ogrodzenie było bardzo wysokie z drutem oplatającym je, na samej górze bramy widniał napis EICHEN HOUSE. Przeszliśmy przez bramę a następnie do ośrodka. Od razu pojawiła się kobieta i zaprowadziła nas do środka.
Po przywitaniu podała szeryfowi jakieś dokumenty które bez przeczytania podpisał. Kazała mi oddać telefon sznurówki i resztę rzeczy.
- Tato - powiedziałem łamliwym głosem - Nie zostawiaj mnie tu. Proszę Cię.
- Stiles , muszę to zrobić. Martwię się a oni ci pomogą. To tylko kilka dni , jesteś dzielny dasz radę. Będę tu przychodził , Scott i inni też. Będę tęsknić synu. Pamiętaj że Cię bardzo mocno kocham.
- Ja Ciebie też tato - byłem załamany, że jednak muszę tu zostać. Czułem,że to nie jest dobre miejsce. Gdy szeryf już odjechał ta sama kobieta wyprowadziła mnie z gabinetu.
Od razu moim oczom ukazał się Brunski. Gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-Ja go zaprowadzę.
Gdy tylko ona odeszła przycisnął mnie do ściany i walnął pięścią w brzuch.
- Nareszcie się spotykamy, tym razem nie będziesz miał tak dobrze. Zrobię Ci z życia piekło i nikt ci nie pomoże. Zdechniesz tu! Jesteś aż takim potworem ,  nawet twój ojciec Cię nie chciał i tu zostawił. Nikt cię nie odwiedzi , nikt się nie dowie jakie piekło będziesz miał. Nawet nie myśl, że pozwolę Ci się z nimi skontaktować. Jesteś sam. Nikt ci nie pomoże.
- Zostaw mnie - powiedziałem lekko drżącym głosem, próbując się odsunąć.
- O nie nie nie. Nie zostawię cię. I wiesz co?  Nie uciekniesz stąd ani nie będziesz dobrze traktowany już ja tego dopilnuje. Twój tatuś nawet nie zobaczył co podpisuje. Było napisane,że wyjdziesz stąd dopiero kiedy twój opiekun w ośrodku uzna ,że wszystko z Tobą w porządku.  A wiesz co jest najzabawniejsze?  Że to ja jestem twoim opiekunem i nigdy nie pozwolę Ci stąd wyjść! 
Gdy skończył mówić złapał mnie za ramię i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Był pomalowany na szaro , w wielu miejscach farba już odpadła. Nie było tu żadnego okna. Jedynym meblem było metalowe łóżko z bardzo cienkim materacem. Na niego zarzucony był też cienki koc.  Do ram przyczepione były pasy. Drzwi było metalowe z małym , zakratowanym okienkiem. W drzwiach było dużo zamków. W pomieszczeniu jest zimno, prawie lodowato.
- Od teraz to będzie twój pokój. Prawda ,że przytulny? Oby ci tylko nie było za gorąco. - zaśmiał się szyderczo - Och bym zapomniał. Jesteś złym pacjentem i nie chciałeś dobrowolnie wejść do pokoju i w nim zostać. Prawie się na mnie rzuciłeś więc byłem zmuszony przyczepić Cię do łóżka. Jak myślisz taka wersja będzie robra.
Popatrzyłem się na niego z nienawiścią . Już miałam coś odpowiedzieć, gdy rzucił mnie na łóżko i zaczał przypinać pasami. Zaciskał je mocno. Nie mogłem się nawet trochę poruszyć. Zaczęłem się rzarpać , jednak zaraz przestałem. Mialam optarte nadgarstki z których lekko leciała krew.
- Zobaczymy się jutro
Gdy to powiedział wyszedł i zamknął na klucz drzwi.
Zmęczony szybko zasnąłem.

MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz