Rozdział 8

477 31 0
                                        

Znowu zamknięto mnie w tej przeklętej izolatce. W dodatku z nowymi ranami. Zaśmiałem się ,ale w tym śmiechu nie było wesołości. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Jedyne co teraz chcę to aby ten koszmar się skończył. I mimo ,że może to brzmieć nieco żałosnie to chcę wrócić do domu. Do taty, Scotta , Lydii, Malii, Dereka nawet do Liama. Chcę aby było jak przed Nemetonem. To przez niego wszystko się spieprzyło. Dlaczego to wszystko się spieprzyło. Dlaczego to wszystko przytrafiło sie mi? Co ja takiego zrobiłem ?
Z moich rozmyślań wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Zetknąłem w tą stronę. We framudze stał jakiś pracownik ośrodka ubrany w biały strój.
- Idziesz na terapie. Może ona sprawi ,że będziesz normalniejszy. Tylko bez żadnych sztuczek.-powiedział beznamiętnie
Z bólem podniosłem sie z podłogi.
Z każdym krokiem ból żeber doskwierał mi coraz bardziej. Chyba mam je połamane. Gdy tylko mogłem usiąść w sali poczułem ulgę. Rozejrzałem sie dookoła. Na pozostałych krzesłach siedzieli inni pacjenci ośrodka. Szatyn który siedział obok mnie zaczął szeptać do siebie co chwilę  wybuchając głośnym śmiechem , jak obłąkany. Jakaś kobieta siedziała skulona i rozglądała sie po sali jakby spodziewała się ,że ktoś ją zaatakuje. Wszyscy zachowywali sie dziwnie. Gdy tak obserwowałem ludzi , do sali weszła kobieta która czasem prowadzi tą terapie.
- Dzisiaj porozmawiamy o...
Dalej już nie słuchałem , czułem jak odpływam , jakby ktoś przejmował nade mną kontrolę.

Ocknąłem sie gdy ktoś mocno szarpnął mnie za ramie. Obok mnie leżał ten sam chłopak który do siebie szeptał. Miał zmasakrowaną twarz. Na moich rękach była krew. To ja mu to zrobiłem...
- No to się doigrałeś - usłyszałem szept

MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz