Rozdział 6

523 34 6
                                        

Gdy tylko się obudziłem miałam zamiar wstać, ale coś mnie powstrzymywało. Spojrzałem i wszystko mi się przypomniało.
- Cholera czyli to jednak nie był sen.
W pewnym momencie było słychać echo krzyków.  Z tego co pamiętałem jest poniedziałek. W ten dzień popełnia się najwięcej samobójstw.
Chwilę później drzwi od pokoju się otworzyły i stanął w nich Brunski.
- I jak się spało? Pewnie nie miałaś za dużo miejsca. Ale wiesz co to i tak był luksus w porównaniu z tym co cię tu czeka. A teraz wstawaj.
To powiedziawszy rozpiął pasy i pociągnął mnie do pionu. Złapał za ramię i wyciągnął z pomieszczenia.
- Nawet nie myśl o ucieczce. Stąd nie są się wyjść a jeśli spróbujesz zostaniesz ukarany. Czy to jasne!?
Popchnął mnie na korytarz i odszedł.
Rozejrzałem się po korytarzu. Było na nim dużo osób , wszyscy zachowywali się dziwnie.  Niektórzy mówili coś do sb czy do przedmiotów, udawali różnie postacie , siedzieli nieruchomo i inny dziwne rzeczy. Zacząłem iść przed siebie co chwila rozglądając się na boki. W końcu doszedłem do schodów na których ktoś się powiesił. Ciągle przypominały mi się złe wspomnienia z tego miejsca. Nie chciałem tu być.  Wciąż nie mogłem uwierzyć, że mnie tu wysłali. Gdy przechodziłem przez korytarz zauważyłem telefon. To była moja szansa. Szybko wpisałem numer do taty, ale zanim zadzwoniłem poczułem jak ktoś mnie łapie za ramię.  Odwróciłem się , za mną stał Brunski.
- No niee musiałaś to być ty.
- Co chciałeś kogoś powiadomić. Mówiłem już ci ,że za nieposłuszeństwo zostaniesz ukarany.
Kiwnął na dwóch umięśnionych pracowników a ci złapali mnie za ramiona i zaczęli ciągnąć do jakiegoś pomieszczenia. Popchneli mnie do niego. Było małe, nie miało żadnych mebli ani okien.
- Spędzisz kilka dni w izolatce, ale zanim Cię tu zamknięty to trzeba dać ci nauczkę.
Mówiąc to walnął mnie pięścią w twarz, aż poczułem krew spływającą mi po twarzy. Następny cios był w brzuch i tak jeszcze kilka razy. Potem pociągnął mnie i rzucił o ścianę. Jęknąłem z bólu.
- No myślę że ci na dzisiaj starczy.

-------Pov Scott-----
Siedziałem razem z Lydią, Malią i Derekiem. Od kilku dni nigdzie nie widziałem Stilesa. Dzwoniłem kilka razy ,ale nie odbierał. Zacząłem się o niego martwić.
- Stiles się odezwał do was?
- Nie. Pisałam do niego i dzwoniłam ale nic się nie odezwał. To nie jest do niego podobne. A co jeśli mu się coś stało?
- Kurwa jesteśmy fatalnymi przyjaciółmi.

Po chwili byliśmy pod drzwiami Stilinskich. Otworzył nam szeryf.
- Szeryfie co się dzieje z Stilesem.
- Och to jest.. wejdźcie do środka wytłumaczę wam. Chcecie może coś do picia?
- Nie , dziękujemy .
- A więc. Ostatnio coś się z nim działo. Stał się inny. Po tym wypadku z lustrem przestraszyłem się że coś mu się może stać. Nie miałem pojęcia jak mu pomóc. Wtedy natrafiłem na stronę z ośrodkiem. Zobaczyłem i on jest inny. Teraz jest tam lepiej.
- Czy pan..?
- Tak , wysłałem Stilesa do ośrodka Eichen.

MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz