Rozdział 6

85 6 10
                                    

   Po wyjściu od razu zamufiłam se uberka i jak najszybciej, jak tyko moglam, wrucilam do domku. Byla jakas... no nie wiem... morze 20:05. W karzdym razie wchodze do domu, a w saloniksie czeka na mnie moja najukochańsza mamusia!!! I... jest troszeczkę smutna.

- Cześć mamo. Wróciłam. - Mama zaczęła płakać. - Dlaczego płaczesz?

- No bo... no bo... no bo musze na ciebie nakrzyczeć i jusz ci wspułczuje, rze masz takom okropnom matke... - I znóf zaczela płakuniać. Przytuliłam ją mocno, mufionc:
- Ci... Już dobrze... Jestem tu... Nie musisz na mnie krzyczeć. Uspokój się. Ja wiem, że jest ci teraz ciężko, ale zawsze moszna sie poprawić. Powiedz, dlaczego jesteś na mnie zła?

- No bo póśno pszyszedłaś, a jacyś zboczenicy mogli cie zgfałcić (WIEDZIAŁAM!), a to boli, a ja nie chce, szeby cie bolalo...

- Dobsze mamo. Jusz nie bende... Masz dla mnie kebsa?

- Wieprzowy. Twuj ulubieny.

- KOCHAM CIE! - krzyknełam.

- WIEM! - odpowiedziała.

- Mamo? -spytałam.

- Tak? - spojrzała na mnie badafczo.

- Bo... ja... prawie mialam seks...
- To wspaniale! - przerwała mi. - Powiedz, rze zrobilas zdjecia jakiegoś frajerskiego kruciaczka i wyslalas wszystkim w całej budzie! Powiedz!

- Zrobiłam zdjecia jakiegoś frajerskiego kruciaczka i wyslalam wszystkim w całej budzie! - Powiedziałam. Ogulnie nie lubiem kłamaci, ale tutaj nie mialam wyjscia... Mama mi kazala! Nie mogłam postompić inaczej, a nie hciałam jej jeszcze bardziej zasmucać - jusz i tak miala barzo cienszki dzien.

- Zuch dzieffczynka. Teraz mogem spokojnie isici spaci, nie bojonc sie, rze moj precelek ucieknie z domu, aby wrucić rano koło 7, rzebym nawet nie zauwaszyła, sze jej nie bylo. Dobranoc!

- Dobranoc, mamo! Karaluchy... znaczy sie... Twoje ulubione kolczyki pod poduhy!

Koham mojom mame, ale czasem odwala tego typu akcje.

Tej nocy wyszlam z domu koło 20:30. Poczebowałam nauczyciela seksiku - kogos, kto pomugłby mi odzyskać moją dawno supermoc ponirzania hlopakuff. Przechodziłam pszez park, kiedy nagle, przy ulicy, dostrzegłam coś świecącego. Podchodze w strone blasku i moim oczom ukazuje sie kobieta, ktura wszendzie ma cekiny i brokat. Mało ubrana, koło 26 lat (jak ta zdzira), pali papierocha. Podchodze i pytam sie:

-Dzień dobry! Nie pszeszkadzam?

- No troche mi klientere odstraszasz tą swoją cienżaruwom...

- Czy pani zna sie na seksie?
- Czy ty nigdy kurwy nie widziałaś?!

- Zawsze tylko słyszałam... Bo ja szukam nauczycielki od seksu, bo mam problemy...

- Trzeba było tak od razu! - przerwała mi (zbyt bardzo sie jej bałam, rzeby jej wypominać, jaka to ona jest BES KULTURY), obróciła się, magicznie zmieniajonc struj na jakiś garniak.
- Profesor BLE BLE BLE (przysnęłam)! Specjalista w Młodzieżowej Terapii Seksualnej. Może... udamy się do mojego biura i tam porozmawiamy? Oczywiście obowiązuje nas pełna tajemnica oraz ze swojej strony gwarantuję brak propozycji seksualnych - mówiła wcionsz tonem biurokraty. - To jak? Idziemy?
- No chyba po to tu pszyszlam, nie?

I poszliśmy. Nie wiem, ile trwała nasza podrusz do tego biura, ale wiem, rze ani slowem sie do siebie nie odezwałyśmy. Jak gadać, to tylko w biuże! Pełny profesjonalny profesjonalizm! Ale wciosz sie balam mufić obcej osobie, rze ktoś mi sie podoba. Bałam sie, ale wiedziałam, rze to prawdopodobnie jedyna moja okazja w RZYCIU, rzeby sie wygadać i wyspowiadać z moih grzechów, a do tego odzyskać mojom dawnom chwałem.

Ja Kontra ChłopcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz