Rozdział 9

36 5 2
                                    

Leże tak se i lesze na tej plaży jusz drugi dzień... Sama. Bo nie wiem, gdzie tera iść, co robić... Ziomeczek uciekł, a ja wcionsz nie mam nauczyciela. Madre mnie nienawidzi, psyhoszka wruciła zarabiać na rzycie, a cały siwiat o mie zapomnial...

- Cześć! Proszę, weź!

To on! Ziomeczek od kebsa! Znów z kebsem... AAAAAAA! To były tylko dwie minuty. To ma sensiks. 

- To na czym miały by polegać lekcje? - spytal.
- No... popowiadalbys wszystko o seksiku, co wiesz i powiedzial, co zrobic, by do niego doszlo,bo ja nie wiem.
- A... Internet?

- Przeciesz jak madre moje znajdzie w historii to, to bede martfa!

- Inkognito?

- Co to? 
- O... kej. To... Z tego, co ja wiem, to nie czeba innyh osup do tego! Seksik mosze byc jednosobowy!
- Interesujonce... Muf dalej.
- Ty, jako ziomeczka, masz miendzy nogami takie cuś, c'nie?

- No mam.

- No i jak chcesz seksik, to tam dajesz palec, ale morzesz dac wiencej nisz jeden i wtedy ruhem posuwistym wsuwasz i wysuwasz palce.
- Okej. Czy mogem sprubowaci?
- Alesz oczywiscie. - Po tych słowach usiadł przede mną i wkładł renke swom do spodni z pszodu. Poczułam sie skondufowana. Bo jak ma mi to pomóc w niszczeniu chlopakuff?! Poza tym muwi, rze nie tszeba wiencej osub nisz jedna, a jednak on tam jest... Hmmm...
- W czym problem? - zapytał z uśmiechem na twaszy, wionsz trzymajonc renke w majtasah, widzonc moje skondufowanie.

- Bo ty tu jesteś, a niby mogem byc sama...

- No bo w tym procesie jestes sama tak naprawde!

- Okej... - powiedzialam niepewnie, ale w konicu to muj nauczyciel, to sie moge raz w rzyciu nauczyciela posłuchać, tym bardziej, rze ta sprawencja jest dla mnie w piździec warzna! - No to siup - i włorzylam renke w stringi i... AUA! ALE TO HOLERA BOLI! Szypko to wyjelam i krzycze do niego - CO TY MI CHCIAŁEŚ ZROBIĆ?! DLACZEGO HCESZ MIE ZAPIĆ?!
- Spokojnie - odpowiedział spokojnie, wcionsz z usmiechem i renkom - musisz sie przyzwyczaic - ale ja nie hciałam. Przyzwyczajac sie do bolu?! To tak, jakby nie pić Prosiaczkuff nigdy wincyj! Ale... przeciesz on robil to samo co ja i go nie bolalo, a nawet sie usmiechal... - To jak? Jeszcze raz? - spytał goronczkofo.
- No... Dobra... No to siup - i sprubowalam znuw. Tym razem mniej bolalo, wienc zaczelam ruch posuwisty i... A... AAAA... AAAAAA... Szybko siem zatrzymalam, bo nie hcialam pokazac, sze mi sie podobalo, ale hyba bylo za puśno, bo sie spytał - Podobało ci sie, prawda? Widzialem
- No... nawet... - wtedy wyjol renke i zobaczylam, ze w tamtym miejscu spodnie staly sie ciemniejsze.
- Moja misja spełniona! Możesz wracać do domu! - rzekł i uciekł w strone domkuw.

Teraz tylko znalesici stopa i do domu. Proste! Poszedlam w strone mojego miacha. Przechodze przez las, co troche maham kciukaczem. Po jakiejś minucie (albo godzinie, nwm, byłam zmenczona) podjezdza jakis motór, a na nim dwuch typuf. Majo na sobie czarne skószane kurtasy i kaski w czachy. Ogl czadzior! Zaczymujom sie. Zdejmujo kaski. FUJKA! ALE STAROCIE! Na moje oczy ślidżne majo z jakieś, no nwm, mosze po 27 lat. Jusz chce ładnie poprosić o podwuzke, bo na pewno majo po drodze, kiedy nagle ni z gruhy ni z pietruhy jeden mowi:

- "Dwa razy do buzi proszę. Stówka starczy?"

Dlaczego te typy muffiom do takiej ksienszniczki jak ja jakimsi dziwnym szyfrem?!

Ja Kontra ChłopcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz