Rozdział 3

2.2K 66 6
                                    

Cały wieczór czekałam na Allison. Zapomniała? Na pewno nie. Chociaż... Gdy w końcu sobie odpuściłam i wróciłam do pokoju ktoś zadzwonił do drzwi. Może to ona?

- Madlen idź otwórz! - zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.

To wcale nie była ona... Stał tam facet, przerażający facet. Przerażający, ale jakże przystojny.

- To chyba jakaś pomyłka. - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi lekko zawiedziona.

Odwróciłam się i wpadłam na coś lecąc do tyłu. Lecz to na co wpadłam, a bardziej ktoś złapał mnie i przyciągnął do siebie. Nasze twarze dzieliły milimetry, a oddechy zlewały się ze sobą. Dalej trzymał mnie za rękę, a drugą obejmował mnie w talii.

- Czy my się znamy? - zapytałam.

- Poniekąd. Jestem Derek Hale. - mówiąc to odsunął się ode mnie, ale tylko po to, żeby pocałować mnie w dłoń. - Jak mniemam ty musisz być Madlen?

- Taak. - dlaczego akurat, gdy jestem po treningu, bez makijażu to muszę spotykać takie ciacha. - Skąd to wiesz?

- Dowiesz się później, a teraz chodź.

- Kto to?!

- Kolega, zawiezie mnie do Ally. Wrócę późno!

- OK! - zabrałam kurtkę z wieszaka i wyszłam.

Przed domem stało czarne Camaro. Chwila, co ja w ogóle robię, przecież ja go widzę pierwszy raz w życiu, chociaż wydaje się być tak bardzo znajomy...

- Powinnam się ciebie bać? - spojrzał na mnie, a ja nie potrafiłam odczytać wyrazu jego twarzy, to się dopiero nazywa twarz pokerzysty.

- A boisz się? - szepnął mi do ucha.

Spojrzałam mu w oczy, nie wyglądał najgorzej.

- Nie. - wtedy jego wygląd twarzy się zmienił i sprawił, że zaczęłam się bać, ale nie chciałam tego pokazywać.

- Powinnaś. Wsiadaj. - znowu stał się przerażający i nie był już ani trochę szarmancki i czarujący.

Podeszłam do samochodu, ale nie chciałam wsiąść. Skąd ten facet wie jak się nazywam i gdzie mieszkam.

- Gdzie ty właściwie chcesz mnie zawieść? - zrobił minę psychopaty. - Nie ma opcji, nigdzie z tobą nie pojadę.

Nagle znalazł się za mną i przejechał mi ręką po plecach. Odwróciłam się szybko z zamiarem uderzenia go w twarz, ale on złapał moją rękę i wykręcił obracając przy tym mnie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że stykałam się plecami z jego klatką piersiową, a on dalej wykręcał mi rękę.

- A teraz grzecznie wsiądziesz do samochodu.

- A jeśli nie? - wykręcił ją jeszcze bardziej, że znowu musiałam zrobić obrót tak, że teraz już patrzyłam mu w twarz.

- Chyba chcesz zagrać, prawda? - wygrał...

Kiwnęłam głową potakująco. Rozluźnił uścisk, ale dalej nie puścił mojej ręki. Otworzył mi drzwi i czekał aż wsiądę. Popatrzyłam na niego najbardziej zranionyn wzrokiem jakim tylko potrafiłam. Puścił moją rękę i zamknął drzwi. Po czym sam wsiadł do samochodu. Przysunęłam się jak najbliżej okna byle być daleko od niego, chociaż nie wiele to da w małym sportowym aucie...

- Nie bój się mnie. - powiedział znowu stając się miły i czarujący.

O nie, nie ze mną te numery.

- Jak mam się nie bać?! Wszedłeś mi do domu, nie mam pojęcia dlaczego tak szybko i w ogóle skąd miałeś mój adres i skąd wiesz jak się nazywam i że gram mecz, albo mi wszystko wyjaśnisz, albo zacznę krzyczeć tak głośno, że nawet trupy mnie usłyszą!

not good // Teen Wolf-TVDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz