Rozdział 7

1.6K 50 3
                                    

- Kto go zabił?! - powtórzyłam pytanie prawie krzycząc. 

Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.

- Tą kwestię pominąłem. Skoro jest zwierzyna to musi być ktoś kto będzie na nią polował. Zabił go myśliwy, szczególnie wredny i upierdliwy. - zatrzymał się na chwilę i popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. - Jest łowcą z rodziny Argent.

- Czy ty mi tu sugerujesz, że Allison jest myśliwym i zabija wilkołaki? - to jest jeszcze bardziej niemożliwe.

- Ona jeszcze o tym nie wie, ale się dowie. Miejmy nadzieję, że nie będzie taka jak jej rodzice, ciotka i dziadek. - dziadek, nie znam jej dziadka, ani ciotki. - Jeszcze się przekonasz jacy są. To właśnie jej dziadek, Gerard Argent w zmowie z jej ciotką, Kate zabił twojego ojca.

- Za dużo tego na dzisiaj. Dziękuję, ale ja muszę to wszystko sobie poukładać, przetrawić i przespać się z tym.

Wstałam, napiłam się wody i rzuciłam się na łóżko. Dopiero teraz poczułam jak wszystko mnie boli i jak śmierdzę. Westchnęłam i znowu podniosłam się z łóżka.

- Gdzie się wybierasz tym razem?

- Idę się umyć, masz lepszy węch niż ja i nie czujesz tego smrodu? - rzuciłam żeby rozluźnić atmosferę, ale chyba coś niekoniecznie mi to wyszło. 

Wyciągnęłam czystą bieliznę i piżamę i lekko zakręciło mi się w głowie.

- Wszystko dobrze? Może pójdę z tobą?

- Może innym razem. - rzuciłam na odchodne i weszłam do łazienki.

Wzięłam orzeźwiający, w miarę szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Dereka nie było w pokoju, a okno było otwarte. Na łóżku zauważyłam karteczkę, którą pewnie pisał szybko.

Muszę coś załatwić, wrócę niedługo, odpocznij. Może się prześpij.
Derek

Teraz to ja na pewno nie zasnę. Położyłam się w łóżku i leżałam. Na każdy dźwięk wzdrygałam się i bałam coraz bardziej. Nie wiem jak długo tak leżałam. W pewnym momencie już po prostu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Łkałam cicho, gdy nagle zobaczyłam dziwny cień na podłodze. Ktoś jest na moim małym balkoniku, albo na parapecie. Cień przesunął się w stronę otwartego okna, a ja zamarłam i zacisnęłam oczy. Złapałam mocno kołdrę i zaczęłam lekko drzeć. Usłyszałam skrzypienie podłogi i zamknięcie okna. Czy jakiś normalny zabójca zamyka okno? Może ten jest typowo nienormalny. Skrzypienie dało się słyszeć coraz głośniej, aż w końcu ktoś usiadł na łóżku zaraz przy moich nogach i pogłaskał mnie po głowie. Poczułam znajomy zapach, ale mimo tego dalej bałam się otworzyć oczy. Raz kozie śmierć. Otworzyłam powolutku oczy i ujrzałam osobę, na którą tak długo czekałam.

- Nie rób tak nigdy więcej proszę. - wyszeptałam i znowu się rozpłakałam. - Jestem tylko słabą i strachliwą dziewczyną, takie rzeczy doprowadzą mnie do zawału.

Uśmiechnął się delikatnie i otarł mi łzy kciukiem. Przesunęłam się do tyłu robiąc mu miejsce koło siebie. Na początku trochę się zawahał, ale po chwili ściągnął buty i się położył. Delikatnie zmniejszyłam odległość między nami, a on objął mnie i położyłam się na jego torsie. Mój oddech momentalnie się uspokoił, a łzy przestały lecieć.

- Jest już późno, prześpij się. - zaczęłam się wiercić nie mogąc się ułożyć.

- Nie zasnę, wszystko mnie boli. - naprawdę wszystko, zaczęło się od głowy, potem szyja, wszystkie siniaki, obite biodra, a większość tego przez siatkówkę...

not good // Teen Wolf-TVDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz