Rozdział 32

844 31 0
                                    

Dzień się strasznie dłużył, a ja czułam się tak źle z tym wszystkim. Może gdybym wcześniej zareagowała nic by się nie stało. Już po pierwszym nieodebranym połączeniu mogłam się domyślić, że coś jest nie tak. Byliśmy już u pani burmistrz, ale ona obiecała nam pomoc dopiero po zobaczeniu przemiany Tylera co było nieco czasochłonne, ale zarazem pomocne, bo oddała ją w ręce pani szeryf. Ta druga uświadomiła sobie szybciej co zrobiła, ale i tak za późno. Szeryf oddała ją w ręce jej ojca. To strasznie irytujące. Wiedziała, gdzie mogą być, więc po chwili byliśmy pod jakimś domem. Każdy miał swoją część planu, którego miał się trzymać. Plan A zakładał, że Liz porozmawia z Billem i po dobroci zwróci nam Caroline, jednak gdy to nie wyjdzie wtedy wkracza plan B, którym jest Tyler i sprawia, żeby Bill padł nieprzytomny, jeśli jednak Bill okaże się sprytniejszy wtedy wkraczam ja jako plan C, czyli oni odwracają jego uwagę podczas, gdy ja uwalniam Caroline.

- Gotowi? - zapytała szeryf, a my pokiwaliśmy głowami. - No to wchodzimy.

Chciała zapukać do drzwi, ale te same się uchyliły, więc weszła do środka, a my chwilę po niej. Zaczęła wołać Billa, ale nie było słychać żadnej odpowiedzi. Tyler poszedł na górę, a my rozglądałyśmy się po parterze, aż znalazłam drzwi prowadzące do jakiejś piwnicy.

- Świetnie. - rzekła Liz. - Czekajcie tu, narazie.

Zeszła na dół po schodach, ale już po chwili dało się słyszeć odgłosy kłótni pomiędzy parą. Plan A nie wypalił.

- Teraz twoja kolej. - zwróciłam się do chłopaka. - Tyler, tylko nie zabij go, bo Caroline ci tego nie daruje.

Chłopak zaśmiał się i zszedł szybko na dół, a ja powoli zaczęłam iść za nim. Byłam już prawie na dole, gdy zobaczyłam leżącą na ziemi Liz. Nie docenialiśmy jednak Billa. Czas na plan C. Podeszłam po cichutku do celi, ale była zamknięta. Klucz, klucz potrzebuje klucza! Rozglądnęłam się nerwowo i zobaczyłam pęk kluczy przywieszony do paska od spodni mężczyzna.

- Tyler, klucze! Szybko!

Nie musiałam długo czekać, bo mężczyzna zdziwił się, że jest tu ktoś jeszcze i spojrzał na mnie, a wtedy wilkołak szybko zabrał klucze i rzucił mi pod nogi. Po otwarciu drzwi od razu zobaczyłam wyczerpaną blondwłosą przywiązaną do krzesełka.

- O matko, Caroline! Słyszysz mnie? - podbiegłam do niej i zaczęłam uwalniać jej kończyny.

- Maddy?

- Tak, tak to ja. Już dobrze, zabierzemy cię stąd.

- Mój pierścień. - wyszeptała i pokazała ręką, że leży gdzieś na podłodze.

Leżał kawałek dalej, więc zabrałam go i szybko nałożyłam jej na palec. Oparła się o mnie i już po chwili byłyśmy przed domem. Wpakowałam ją do samochodu i chciałam wrócić po Tylera i Liz, ale wyszli chwilę po nas z domu.

- Jesteście cali? - zapytałam z troską podchodząc do nich.

- Tak. Co z Caroline?

- Potrzebuje krwi i odpoczynku. Bill stosował radykalne sposoby.

- To wszystko moja wina. Ona mi nigdy tego nie wybaczy. - szeryf przeczesała nerwowo włosy do tyłu, a ja położyłam jej rękę na ramieniu.

- Na pewno pani wybaczy, tylko będziecie musiały porozmawiać, ale już nie dzisiaj. - uśmiechnęła się do mnie i usiadła za kierownicą.

- Tyler, zajmiesz się nią? Na pewno chce żebyś był teraz z nią.

- Jasne, dziękuję, że nam pomogłaś.

not good // Teen Wolf-TVDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz