Rozdział 24

827 35 0
                                    

Powoli zaczynało brakować mi tchu, ale czarnowłosy nic sobie z tego nie robił i ciągle zadawał to samo pytanie. Ten drugi mężczyzna przemówił mu do rozsądku i puścił mnie, a ja poleciałam na ziemię.

- Przepraszam cię za niego. Mój brat bywa nieco impulsywny. - powiedział ten drugi i ponownie podał mi rękę, a ja ponownie ją chwyciłam. - Jestem Stefan Salvatore.

- Maddy Night. - odpowiedziałam po chwili, gdy mogłam już spokojnie oddychać.

- Mogę się zwracać do ciebie Maddy, prawda? - pokiwałam potakująco głową. - Przyjmujesz może werbenę?

- Werbenę? Nie, dlaczego?

- Spróbujesz? - zapytał podając mi szklankę z przezroczystym płynem.

- Czemu nie, gorzej być nie może. - odpowiedziałam i wzięłam od niego szklankę i szybko wypiłam zawartość, ale gdy ona dotarła tylko do moich ust wyplułam ją.

Czułam jak wypala mi jamę ustną, podobnie do alkoholu, ale tysiąc razy mocniej i boleśniej. Zaczęłam kaszleć, ale po chwili przestałam, a okropne uczucie zniknęło. Mimo to czułam się osłabiona.

- Co to było do cholery?!

- Werbena. Działa tak tylko na wampiry i wilkołaki, więc powiedz mi Maddy kim jesteś i czego chcesz?

- Chciałabym w tym momencie trochę odpocząć. Wystarczy mi atrakcji jak na jeden dzień. - westchnęłam ciężko i opadłam z powrotem na kanapę.

- Długo zamierzasz zostać w Mystic Falls?

- Nie, muszę znaleźć kogoś i się czegoś dowiedzieć, a potem znikam. Maksymalnie dwa tygodnie i mnie nie ma. - wyszeptałam zmęczona całą tą sytuacją.

- Dobrze, a więc możemy zrobić tak. Zgaduje, że nie masz gdzie się zatrzymać, więc możesz zostać u nas dopóki nie załatwisz swoich spraw. Uprzedzając twoje pytanie, Damon cię nie tknie, zadbam o to, ale w zamian chcemy wiedzieć jakie masz zamiary. Zgadzasz się?

- Tak, ale możemy porozmawiać jutro? Naprawdę to wszystko mnie przytłacza. Muszę się przespać.

- Dobrze, pokaże ci, gdzie będziesz spać. - powiedział i zabrał mnie do jednego z wielu pokoi na piętrze. - Gdybyś czegoś potrzebowała będę na dole, a jeśli nie to zostawię ci swój numer.

Podałam mu telefon i podziękowałam za wszystko. Gdy tylko wyszedł ja wskoczyłam pod prysznic, a następnie do łóżka. Wiedziałam, że powinnam zadzwonić do chociaż jednego z chłopców, ale tak bardzo nie miałam na to siły i ochoty, że wysłałam im tylko krótkiego smsa, żeby wiedzieli, że żyje i nic mi nie jest. Po czym zasnęłam.
Gdy obudziłam się poczułam, że ktoś jeszcze siedzi na łóżku. Zerwałam się szybko do siadu i przesunęłam do tyłu.

- Hej, już spokojnie. Nie chciałem cię przestraszyć. Długo się nie budziłaś i powoli zaczynaliśmy się martwić. - powiedział Damon, a ja nie mogłam uwierzyć w to co mówi.

- Wyjdź. - warknęłam, a on zrobił zdziwioną minę. - Rzuciłeś się na mnie dzisiaj i tego samego dnia przychodzisz jakby nic się nie stało.

- Tak właściwie to już mamy nowy dzień, a bardziej końcówkę.

- Co?

- Przespałaś jakieś 30 godzin i gdyby nie to, że strasznie chrapiesz pomyślałbym, że nie żyjesz. - uśmiechnął się lekko. - No proszę cię, nie chciałem tego zrobić. Ostatnio dużo się dzieje, a zazwyczaj tak muszę odreagować. - dalej patrzyłam na niego morderczym wzrokiem, a on westchnął ciężko. - No nie bądź zła skoro musimy wytrzymać ze sobą póki tu jesteś. No dobra, przepraszam.

- Ja wcale nie chrapię! - mężczyzna roześmiał się.

- Naprawdę, ty dalej o tym. - nie mógł przestać się śmiać. - Chrapiesz jak stado traktorów!

- To jest kłamstwo! - tym razem to ja zaczęłam się śmiać.

- A teraz jeśli wiem, że żyjesz to zejdź na dół. Czekamy na ciebie.

Kiwnęłam mu głową i kazałam wyjść z pokoju żebym mogła się ubrać. Postawiłam dzisiaj na wygodę i założyłam czarne obcisłe spodnie i czarną koronkową koszulkę. Podeszłam do lustra i zdjęłam z szyi zakrwawiony plaster, przemyłam miejsce wodą, a śladu po ranie nie było, więc zrobiłam szybki makijaż i zeszłam na dół. Myślałam, że gdy mówił "czekamy" miał na myśli siebie i Stefana, ale moim oczom ukazała się duża grupa ludzi. Trochę się przez to speszyłam i zatrzymałam się na ostatnich schodkach. Wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę, a ja poczułam jak zaczynam się rumienić. Ta sytuacja naprawdę mnie zestresowała.

- Chodź. - powiedział Stefan, który zjawił się przy mnie nadzwyczajnie szybkim tempie. - Wszyscy chcielibyśmy cię poznać.

Uśmiechnął się do mnie miło i sprowadził mnie ze schodów. Stanęłam przed wszystkimi jak na jakiejś wystawie. Po chwili ciszy znów odezwał się Stefan.

- No to może tak. Mnie i mojego brata już znasz i jak się domyślasz jesteśmy wampirami. - pokiwałam głową i nerwowo złapałam się za szyję, gdzie jeszcze wczoraj była na niej rana od ataku tego palanta. - To jest Elena, sobowtór. - zrobiłam zdziwioną minę, ale on leciał dalej. - Jeremy, brat Eleny. Jest człowiekiem. Caroline jest wampirem jak my. Tyler jest wilkołakiem. Natomiast Boonie jest wiedźmą, a to Alaric jest łowcą. To może teraz ty nam powiesz coś o sobie.

- Czuję się jakby nauczyciel przedstawiał mnie nowej klasie. - wszyscy się zaśmiali czym chyba rozluźniłam nieco atmosferę.
Usadowiłam się w jednym z foteli, ale tak żeby każdy mnie widział.

- Jestem Maddy. Mieszkam w Beacon Hills i nie mam pojęcia kim jestem. Ktoś wymazał mi wspomnienia i nie pamiętam większości swojego życia, a szczególnie części związanej z moim ojcem. - zatrzymałam się na chwilę, ale nikt się nie odezwał, więc zaczęłam mówić dalej. - Wczoraj byłam jeszcze w Nowym Orleanie, gdzie dowiedziałam się, że mieszkałam tam, a tutaj znajdę człowieka, który znał mojego ojca. Co prawda pod koniec znajomości nie pałali do siebie miłością, ale może dużo wiedzieć o nim i o mnie.

- To okropne nic nie wiedzieć o sobie. Kim jest ten człowiek, może go znamy i będziemy mogli ci pomóc. - powiedziała czułym głosem o ile się nie mylę Elena.

- Niklaus Mikaelson. - nie wiem czemu, ale poczułam, że nie powinnam im tego mówić.

- Klaus?! - wykrzyknął Damon.

- Tak, wczoraj dowiedziałam się, że jest tutaj i próbuje złamać klątwę, która na nim ciąży. Znacie go?

- Niestety. - warknął Damon.

- Powiecie mi chociaż, gdzie jest? Chce z nim tylko porozmawiać.

- Uwierz, nie chcesz z nim rozmawiać. - powiedziała twardo Caroline. - Wiem, że tylko może znać prawdę o tobie, ale to najgorszy potwór jaki istniał na ziemi, więc nawet jeśli coś wie to ci nie powie.

- Ma rację. - dodał Alaric. - Użył mojego ciała żeby powrócić do żywych.

- A mnie chce poświęcić do tego rytuału. - podniosła rękę Elena i nieco posmutniała na myśl o tym.

- Słyszałam, że jest potworem, ale tylko on może powiedzieć mi prawdę, a może nawet będzie w stanie mi pomóc.

- Skąd wiesz, że będzie chciał w ogóle z tobą rozmawiać. Może zabije cię przy pierwszej możliwej okazji. - dodała Bonnie.

- Kiedy ma zamiar przeprowadzić ten głupi rytuał?

- Podczas pełni księżyca.

- Przecież to już za kilka dni!

not good // Teen Wolf-TVDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz